Wytwórnia Disneya kojarzy się, jak myślę dość jednoznacznie z jednymi z najbardziej pamiętnych produkcji jakie wszyscy oglądaliśmy. Kierowane zarówno do młodszych, jak i starszych widzów bajki i filmy od lat rozpalają naszą wyobraźnie, a wymienianie wszystkich ich tytułów mogłoby z całą pewnością zająć wiele godzin. Jeżeli dodatkowo weźmiemy pod uwagę, że obecnie Walt Disney Company nadzoruje wszystkie projekty zaczynając od produkcji ABC (której również jest właścicielem), poprzez własne nowe pomysły, aż po stworzenie nowej trylogii Gwiezdnych Wojen, to naprawdę robi, to ogromne wrażenie.
Poza kinem Disney, to też, między innymi parki rozrywki. Sam w dzieciństwie marzyłem o odwiedzeniu Disneylandu (co niestety jak dotąd się nie stało) i chociaż jest to z pewnością jedno z życzeń, z których się po części wyrasta to nie da się ukryć, że możliwość podania ręki Myszce Miki, czy odwiedzenia bajkowego zamku budzi we mnie do dzisiaj dziecięce emocje :). Trzeba powiedzieć, że od samego początku pomysł na przeniesienie w ten sposób postaci z kreskówek do rzeczywistego świata był naprawdę genialny. Teraz jednak (i to nie po raz pierwszy) będziemy mieli okazje zobaczyć pomysły wymyślone na potrzeby parku w ich kinowym wydaniu.
Jak na pewno domyślacie się po samym tytule chodzi tym razem o Tomorrowland. Mimo mojego ciepłego podejścia do Disneya (co pewnie widać w rozbudowanym wstępie :) ) w pierwszej chwili pomysł na zaadaptowania “Świata Jutra” na potrzeby kina wydał mi się trochę tanim trickiem, który takiemu gigantowi nie jest przecież potrzebny. Druga myśl jednak przypomniała mi, że w końcu Piraci z Karaibów również powstali dzięki inspiracji częścią Disneylandu co zmusiło mnie aby dać filmowi uczciwą szansę. Moje wątpliwości budził również fakt, że opublikowany kilka miesięcy temu pierwszy teaser, mimo że trwał ponad dwie minuty nie pozwalał na zbudowanie konkretnej opinii, teraz jednak w internecie pojawiła się druga oficjalna zapowiedź i tym razem możemy już całkiem nieźle rzucić okiem na pomysły twórców.
Akcja filmu rozpoczyna się w niezbyt pozytywnej wersji przyszłości. W transmisjach telewizyjnych widać zamieszki i jak się wydaje świat nie idzie w najlepszym kierunku. Młoda bohaterka grana przez Britt Robertson znajduje w kieszeni broszkę z motywem litery T, która pozwala jej na spojrzenie (przeniesienie się?) do zupełnie innej rzeczywistości i ostatecznie doprowadza do spotkania tajemniczego Franka Walkera (w tej roli właśnie George Clooney), który ma stać się jej przewodnikiem w podróży do tytułowego Tomorrowland – utopijnego świata jutra. Zarysowanie fabuły w ten sposób na pewno nie mija się z prawdą, jednak bądźmy szczerzy :) to, co utkwiło mi najbardziej w pamięci po obejrzeniu trailera, to główni bohaterowie uciekający pogoni w rakietowej wannie.
Wspomniana wanna nie jest zresztą wyjątkiem ponieważ, z tego co da się zauważyć film całkiem świadomie stara się utrzymać klimat z pogranicza nie do końca poważnego science fiction. Wszystko oczywiście zależy od egzekucji, jednak sam pomysł nie odbiega pewnie bardzo od pierwowzoru, w którym Tomorrowland, to fantastyczna kraina nieskończonych możliwości, więc magiczne brosze i rakiety startujące w środku miasta nie powinny nikogo zbytnio dziwić. Kolejna rzecz kojarząca się z parkiem rozrywki, to samo tempo trailera (i jak się domyślam całego filmu). Akcja pędzi jak w czasie przejazdu kolejką górską i tak samo, jak po takiej atrakcji, zapowiedź zostawiła mnie lekko oszołomionego tak, że do końca nie jestem nawet w stanie zgadnąć, gdzie ostatecznie fabuła filmu zmierza.
Gdziekolwiek by nas jednak ostatecznie nie pociągnęła miło jest wiedzieć, że podróż tę odbędziemy w doborowym towarzystwie. Poza wspomnianymi Georgem Clooneyem oraz Britt Robertson na ekranie pojawi się też, między innymi Hugh Laurie, którego od czasu serialu House MD bez wątpienia nazwać można ulubieńcem światowej publiczności. W pierwszej chwili wydawało mi się, że grana przez niego postać ma spełniać rolę złego bohatera, jednak po obejrzeniu trailera kilka razy nie jestem już tego taki pewien. To też pewnie po części efekt natłoku bijącej z ekranu akcji oraz dużej ilości robiących wrażenie efektów specjalnych. Mam tylko nadzieje, że rozmach z jakim producenci podeszli do filmu nie odbije się niekorzystnie na spójności fabuły. Nie jest to na pewno na tym etapie w 100% usprawiedliwiona obawa, jednak, jeżeli okaże się że mamy do czynienia z bardzo wysokobudżetową wersją Agentów 3D, to będę mocno zawiedziony. Premiera Tomorrowland odbędzie się 22 maja, więc na rozwianie moich obaw będę musiał jeszcze trochę poczekać, ale mam nadzieję, że wytwórnia Walta Disneya po raz kolejny udowodni mi, że było warto.
Foto: slashfilm, freshwallpapers, tarkanews, filmreviewonline