Zupełnie nie mogę się nadziwić, jak to się dzieje, że na całym świecie sprzedaż tabletów nadal spada. I tracą prawie wszyscy. W sumie stawka wygląda teraz wg IDC tak, że numerem jeden jest Apple ze swoim prekursorskim iPadem (25,9 proc.), za nim Samsung (15,2 proc.), który posiada dość bogatą ofertę, później łeb w łeb ze sobą Amazon (5,7 proc.), Lenovo (5,5 proc.) oraz zamykający stawkę Huawei (5,2 proc.). Oprócz tego jest jeszcze wielki wór zwany Others (46,9 proc.), w którym siedzą wszyscy pozostali dostawcy tabletów. Zachodzę w głowę i wciąż nie mogę zrozumieć, jak to się stało, że tak fenomenalne urządzenia nie redefiniowały finalnie rynku?
W pewnym sensie są za to odpowiedzialni sami producenci, którym nie udało się stworzyć sensownych rozwiązań, które byłyby w stanie naruszyć hegemonię Windowsa na rynku PC. Do tego bardzo wiele specjalistycznych platform jest niekompatybilnych z iOS czy Androidem, więc jeśli jakaś firma zainwestowała już grube miliony w SAP-a, nie będzie nagle zarzucała takiego dużego przedsięwzięcia.
Inna sprawa, że tabletom odjeżdża też sprzed nosa Chmura, która jest obecnie najsilniej rozwijalnym w biznesie produktem. Właściwie wszystko teraz dzieje się w niej, łącznie z tym, że coraz więcej ludzi potrafi dzielić już swoje dane na te, które może trzymać na dyskach stacjonarnych i te, które szerują do Dropboxa, Amazonu, Google, czy Microsoftu. Niejednokrotnie korzystają z wielu z nich równocześnie. Sam wypracowałem w tym kontekście dość udany, dualny system pracy, bowiem używam Dysku i OneDrive’a, ale za to zrezygnowałem z Dropboxa, chociaż zostawiłem tam póki co swoje stare pliki, tyle że nie opłacam już abonamentu.
Dzisiaj sam doceniam ponad miarę hybrydy. Wreszcie ma to ręce i nogi. Piszę o tym z perspektywy wielomiesięcznego użytkowania Surface Pro 3 od Microsoftu i pomimo, że minęło już sporo czasu odkąd go mam, uważam że dokonałem jednego ze swoich najważniejszych zakupów komputerowych, bowiem jest to sprzęt dla mnie na tyle przełomowy oraz tak wielowymiarowo funkcjonalny, że jedynie myślę o wymienieniu go na SurfaceBooka. Oczywiście pamiętam, że opisując HP Spectre też się nad nim rozpływałem i nie wykluczam przesiadki na bardziej notebookowo-ultrabookowe rozwiązanie, tyle że na pewno z krótszą – aniżeli dłuższą – perspektywą. Z urządzeń komputerowych rozumianych, jako tradycyjny laptop, jestem w stanie inwestować w stu procentach dzisiaj wyłącznie w Chromebooki.
Co w takim razie z tymi tabletami? Jeśli miałbym spojrzeć na kłopot z nimi przez pryzmat ludzi, których spotykam – i nie mam tutaj na myśli rodziny oraz bliskich znajomych – to większość (oczywiście to tylko moja obserwacja, żadne niezależne badania) wybiera tanie tablety, w cenach do maksymalnie 1000zł, a najlepiej żeby były z Biedronki i kosztowały 249zł. Pośrednio ten trend oddaje popularność Amazon Kindle Fire widoczna w tabelce powyżej, które też są tak tanie, ale nie tak beznadziejne…
Podobnych – w sensie ala biedronkowych – wynalazków miałem już trochę w swoich dłoniach i całkowicie wypaczają one wyobrażenie o porządnym sprzęcie. Zawsze coś tam nie działa, jak należy. Albo ekran jest za ciemny (mimo, że IPS), albo sprzęt za gruby i ciężki, albo stary Android, który nigdy nie doczeka się aktualizacji, albo iluś tam rdzeniowy procesor, który grzeje się, jak cholera i nie idzie dotknąć tego dłonią, albo też – bateria jest tak słaba, że wytrzymuje na jednym ładowaniu 3h przeglądania sieci i okazjonalnego grania. Taki sprzęt szybko ląduje na regale i zbiera już tylko kurz.
Sam od dobrego roku odkładam zakup nowego tabletu. Tym razem chcę postawić na iPada mini czwartej generacji. Wcześniej używałem przez wiele lat iPada 2, który już teraz nie nadaje się do czegokolwiek, poza mało zobowiązującą rozrywką w postaci prostych gier i YouTube, bo nawet przeglądanie stron jest dla niego wyzwaniem, przy którym się sporo dusi. W każdym razie iPada mini 4-gen. chcę nabyć, bo wiem, że zmienię go – jeżeli oczywiście nie dojdzie do jakiegoś przełomu – najpewniej za dobre 4 lata…
…i może to jest właściwy powód słabszej sprzedaży tabletów? Nikomu nie jest potrzebna nowa dachówka co roku? Oczywiście trochę fantazjuję, ale do konsumpcji multimediów nie trzeba corocznych cudów na kiju, tym bardziej, że o rewolucje na tym rynku jest obecnie dość trudno. Ale żebym mógł się sensownie wypowiedzieć w tym temacie, to muszę przede wszystkim zacząć od siebie. A zatem!
Do czego jest mi potrzebny tablet? Jak już wspominałem na łamach tego bloga wielokrotnie – uwielbiam kompaktowe i mobilne urządzenia. W tym sensie nawet 6-calowy Nexus 6 jest dla mnie kompaktowy ;). iPad mini to przekątna bliska ośmiu calom. Idealna do zmieszczenia w kieszeni marynarki, albo spodni. A jak nie, to na tyle mało absorbująca, że gotowa do zabrania niemal zawsze i wszędzie.
Po drugie – kusi mnie sprawdzone ultradługie działanie na jednym ładowaniu baterii w iPadach. Po trzecie chciałbym móc pisać na nim okazjonalne wpisy, kiedy nie mogę sięgnąć po Surface lub Chromebooka. A, że jestem w ciągłym ruchu, toteż widzę coraz wyraźniej potrzebę posiadania takiegoż rozwiązania. Kolejna rzecz, to ebooki, które kocham, które czytam i bez których żyć nie potrafię. Aktualnie spotykam się z nimi na moim Nexusie 6, ale to jednak smartfon służący mi też do miliona innych zadań, więc ebooki czyta się komfortowo, ale ciągle coś mnie rozprasza. W iPadzie łatwiej – bez wyrzutów sumienia – włączyć mi tryb samolotowy.
Po czwarte – uwielbiam czytać prasę oraz przeglądać Internet na tablecie. Wygodnie też obsługuje się Google Plus oraz Twittera. Chciałbym robić to częściej właśnie na iPadzie, chociaż z N6 też jest OK, niemniej do tej aktywności wolę większy ekran. Piąta rzecz, to nieustanne aktualizacje systemu. Doceniam, bardzo, ale to bardzo mocno!
I tak – to wszystko. To są moje tabletowe potrzeby związane ze środowiskiem iOS od Apple. Czy w nadchodzących kwartałach dołożę swoją mikro-cegiełkę do lepszej tabletowej sprzedaży? Sądzę, że tak, chociaż tak silnego parcia na tablet, jak kiedyś, dzisiaj nie mam z uwagi na N6 i Surface Pro 3. Gdyby tylko W10 miał bardziej zasobny sklep w apki o tabletowym formacie, to pewnie dzisiaj bym tak intensywnie o nowej dachówce nie myślał.