Wytrzymałość smartfonów pod kątem fizycznym jest z pewnością ich najsłabszą stroną. Generalnie każdy potencjalny upadek może skończyć się wizytą w serwisie, albo co gorsza wymianą na inny model. Nic przyjemnego. Sam doświadczyłem tego na przykładzie mojego starego Nexusa.
Każdy kto zdecydował się na model z rodziny Galaxy S6, czy S7 wie, że telefony te wykonane są świetnie, ale trzeba na nie mocno uważać, bowiem każdy upadek może się skończyć nieciekawie dla tego modelu. Generalnie bez dodatkowego etui nie warto chodzić, w końcu nie są to tanie zabawki. Seria Active od Samsunga zawsze prezentowała się bardzo fajnie, łącząc oczywiście pozostałe cechy normalnej wersji flagowca z znacznie wzmocnioną konstrukcją. I choć osobiście nie zdecydowałbym się na taki wariant, to z pewnością znajdą się entuzjaści tego modelu.
Mniej więcej w okolicach czerwca (w tym czasie swoją premierę miał Galaxy S6 Active), powinniśmy poznać następcę, a ten ma się znacznie różnić wizualnie od poprzedników. Trzeba bowiem przyznać, że schemat budowy był zawsze dość przewidujący, aczkolwiek militarny styl zawsze wpadał w oko. S7 Active ma posiadać pojemniejszą baterię, oraz spełniać normę MIL-STD-810G – dla niewtajemniczonych jest to jeden z najbardziej rygorystycznych standardów pod kątem wytrzymałości a także niezawodności. Co ciekawe taką samą normę spełnia również testowany przeze mnie LG V10.
Źródło, foto: samsung, sammobile,