No Panie Blizzard, nareszcie! Mam wrażenie, że ta fraza towarzyszy każdej ogłoszonej grze tego studia. Jednak coś za coś – przyzwyczaiłem się już do przesuwanych w nieskończoność dat premier i czekania tak naprawdę latami, bowiem niemal za każdym razem otrzymujemy produkty wypolerowane i doszlifowane do maksimum. Zatem co tym razem przyszykowali dla nas twórcy najbardziej znanego MMO – World of Warcraft?
Całkiem sporo – przede wszystkim, nowy dodatek do karcianki Hearthstone, a to nie jedyna dobra wiadomość. W dniach 7-8 odbył się konwent BlizzCon, a na nim konferencja, podczas której ogłoszono rozmaite nowości. W tym wypadku– jest to drugie rozszerzenie po Klątwie Naxxramas, jednak w przeciwieństwie do niego nie otrzymamy trybu dla pojedynczego gracza, a „jedynie” 120 nowych kart. Tak dobrze przeczytaliście, Blizzard nie patyczkuje się w tańcu i wprowadza naprawdę sporą ilość urozmaiconej zawartości.
Myślę, że zainteresowani już o tym zdążyli przeczytać, więc zamiast suchego, niezbyt świeżego już newsa, postaram się opisać, co o tym sądzę, gdyż już po przeglądnięciu komentarzy na oficjalnym forum widzę, że reakcje w większości są entuzjastyczne, ale nie brak głosów sceptycznych. Tylko, że ja nie do końca je rozumiem, ale jak to mówią – nie da się dogodzić wszystkim. Pamiętam jak kilka miesięcy temu wiele osób narzekało, że nic nowego w tym temacie się nie dzieje, że meta (końcowa faza gry, w tym wypadku można mówić o posiadaniu wszystkich kart i zdobyciu rangi legendarnej) jest mało zróżnicowana, że gracze wykorzystują podobne typy talii, które mają im zagwarantować zwycięstwo itp.
No to czemu w takim razie, do ciężkiej cholery, teraz mówicie, że też jest źle? Czy właśnie nie o to chodziło? O urozmaicenie, którego tak bardzo brakowało? Pierwszy dodatek przeszedłem prawie w całości (nie licząc niektórych wyzwań heroicznych) i na pewien czas odczułem powiew świeżości, jednak to było mało. Na tyle, że choć wciąż gram, to zauważyłem, że już rzadziej zaglądam na serwery battlenetu.
Tym niemniej dwie kopy nowych kart, powinny dać kupę frajdy i na pewno przyciągną mnie ponownie do częstszych rozgrywek. Tym bardziej, że Gobliny vs Gnomy, bo tak nazywać się będzie dodatek, wprowadzą wiele zamieszania i przyjemnego chaosu na polach bitew w związku ze sporą losowością i oparciem wielu efektów na zwykłym szczęściu. A to na przykład mamy stronnika, który rozda pozostałym jednostkom (również wrogim) randomowe bonusy czy choćby droższą wersję Szalonego bombiarza, znanego z podstawki, który tym razem zada 6 punktów obrażeń losowym postaciom. Oj będzie się działo!
Na plus muszę też zaliczyć przepiękne wykonanie samych kart. Graficy naprawdę się postarali i jeżeli pozostałe będą się prezentować równie ślicznie ładnie, jak te do tej pory zaprezentowane, będę chciał je mieć wszystkie choćby dla samego wyglądu. Zresztą co ja tam wiele będę pisał, sami po prostu się przyjrzyjcie. Można tu też zauważyć lekką zmianę stylistyki. Poprzednie bowiem były w pewien sposób, nazwijmy to, neutralne, albo w przypadku Klątwy Naxxramas, dosyć mroczne. Te nowe z kolei urzekają niemalże baśniowym wykończeniem, wieloma barwami i szczegółami.
No dobrze, tyle co do samego dodatku, natomiast nie jest to jedyna dobra nowina. Drugą jest, zapowiadane wiele miesięcy wcześniej, ukazanie się Hearthstone na tablety z Androidem. Choć karcianka jest darmowa, z nieinwazyjnymi mikropłatnościami, przewiduję duże zyski dla Zamieci w związku z ilością platfom na jakich instalowany jest system Google. Kluczowy jest tutaj rynek azjatycki, gdzie Android zdecydowanie dominuje. Przy okazji niezbyt pocieszająca wiadomość dla posiadaczy smartfonów z zielonym robotem oraz iPhone’ów – na nie premiera zapowiadana jest w przyszłym roku. Choć dobrze, że w ogóle są takie plany.
Jako ciekawostkę dodam, że Blizzard ogłosił zupełnie nową produkcję – Overwatch. Jest o tyle ciekawa, że to FPS, a więc pierwsza tego typu pozycja w ich porfolio i w ogóle całkowicie nowa marka od 17 lat. No, można by jeszcze podciągnąć anulowany StarCraft: Ghost, ale to już przeszłość, a poza tym trzecioosobowa. Sam Overwatch przywodzi na myśl skojarzenia (również za sprawą komiksowej, z lekka bajkowej grafiki) z Team Fortress i lekką nutką League of Legends, a więc mocno kooperacyjna rozgrywka, wiele klas postaci do wyboru i miodny, dynamiczny gameplay. Chyba jedna z nielicznych produkcji on-line’owych, która mnie przyciągnie. Poniżej macie trailer z przykładowego meczu i prezentacją postaci, a po więcej szczegółów zapraszam na tę stronę.
Wygląda na to, że oprócz tytułów AAA Zamieć atakuje segment free-to-play (choć w przypadku Overwatch nie jest to potwierdzone, mam wrażenie, że właśnie tak będzie) i wraz z Hearthstone i nadchodzącą grą z gatunku MOBA czyli Heroes of the Storm poszerzy swoją ekspansję tego rynku. Czy zmiecie rywali, to się okaże, ale na pewno zbuduje sobie mocną pozycję.
Ach Blizzardzie, znowu to robisz – zapowiadasz masę nowości i każesz na nie czekać. Co prawda nie tak długo jak można by się było spodziewać, ale jednak wciąż wiele jest niewiadomych. 2015 rokiem Blizzarda? Kto wie, kto wie. Na pewno szykuje się intensywna ofensywa. Twórcy free-to-playów, drżyjcie! Nadchodzi bomba z opóźnionym zapalnikiem czasowym. Tik-tak, tik-tak…
Źródła: venturebeat 1, 2; battle; theverge
Grafiki – mat. prasowe oficjalne