„Chcę mieć opinię kogoś, kto siedzi na co dzień w Jabłku” – stwierdził Naczelny. No to jestem! Nawrócony z Androida. Człowiek z Sadu. Właściciel iPhone, MacBooka i iPada. Oczywiście dzisiejszy dzień to dla mnie małe technologiczne święto. Zawsze z zainteresowaniem oglądałem konferencje Apple, ale tym razem z uwagą śledziłem informacje – szczególnie na temat iPhone’a. Dlaczego? Ano, bo to dobry czas by pomyśleć nad zmianą telefonu.
Update! Powyższe słowa pisałem jeszcze w trakcie konferencji. Bije z nich spory optymizm, który szybko został przygaszony w trakcie dalszej edycji tego tekstu… Ale wszystko po kolei.
Nazwy nowych iPhone’ ów nie powalają
iPhone XS, XS Max i XR. Hmm, no nie porwały mnie te nazwy i choć to akurat najmniejszy problem, to mam wrażenie, że zrobiła się z tego taka mała tablica Mendelejewa. Szczególnie niefortunny jest przyrostek „Max” (mogliby zostać przy tym „Plus”), kłania się bowiem Xiaomi no i ten XR… Ech, zginęła gdzieś ta prostota charakterystyczna dla Apple, nie mniej dzisiaj sobie wszyscy ponarzekają, a w dniu kiedy z portfela uciekać będą setki dolarów czy tysiące złotych – wszyscy o tym zapomnimy i ostatecznie się przyzwyczaimy. Prawdziwe kombinowanie zacznie się za rok ;).
Procesor i wyświetlacz są mocnym argumentem do zmiany
Zacznę od modelu XS i XS Max. Oczywiście wszystkie przymiotniki jakie padały ze sceny zaczynały się od przedrostka „naj” i tu warto zacząć od procesora. A12 Bionic 7 nanometrowy chip, który wykonuje 5 trylionów operacji na sekundę. Brzmi srogo, a to jeszcze nie koniec bo zastosowano tutaj również mechanizm uczenia maszynowego o nazwie „Neural Engine”. Rozmawialiśmy z Michałem w trakcie konferencji i zgodnie stwierdziliśmy, że jest to coś co zdecydowanie robi różnice. Pominę różne mocne epitety które padły, ale ten procesor zdecydowanie zamiata!
Kolejna rzecz która przypadła to wyświetlacze. I już na początku muszę wspomnieć o odświeżaniu 120 Hz, dzięki czemu to co widzimy jest bardziej płynne i przyjemniejsze dla oka. Na co dzień korzystam z iPad’a Pro i uwierz mi – wygląda to fantastycznie. AKTUALIZACJA: ekran obsługuje 120Hz w czasie reakcji na dotyk – nie jest to odświeżanie ekranu. Obraz jest naprawdę piękny, więc na 5,8 oraz 6,5 calowy OLED który zastosowano w iPhone’ach będzie prezentować się równie pięknie. Przyznam, że to bardzo mocny argument do zmiany smartfona, podobnie jak w przypadku procesora. I jeśli miałem na uwadze zakup iPhone X – bo będzie tańszy po wejściu nowych modelu – tak biorąc pod uwagę powyższe dwa akapity, trochę zaczynam się zastanawiać. I również tu zgodni jesteśmy z Michałem – wyświetlacz to obok procesora bardzo duża zaleta nowych modeli XS i XS Max.
Aparat to coś na co czekałem!
Tak i to z dużym zainteresowaniem. Smartfony z Androidem podniosły bardzo mocno poprzeczkę i fotografia to element w którym dzisiaj naprawdę trzeba się mocno postarać by wyraźnie się czymś wyróżnić. Apple nie wyróżnia się….niczym. Zdjęcia pokazane na konferencji to oczywiście wyselekcjonowane kadry, które owszem bardzo ładne, ale nie robią aż takiego wrażenia, bo niemalże każdy flagowiec potrafi robić takie zdjęcia. Parsknąłem ze śmiechu kiedy sala biła brawa przy prezentacji ręcznego rozmycia tła. W Huawei w międzyczasie ziewali z nudów.
Trochę też żenująco było, gdy podniecano się tym, że aparat w iPhonie analizuje 10 różnych zmiennych takich m.in jak autofocus, redukcja szumu czy głębia. Fajnie, tylko robi to praktycznie każdy szanujący się flagowiec z konkurencyjnych firm. Lepiej już brzmiała obietnica w postaci braku przepalanych zdjęć, co nie da się ukryć jest sporą bolączką w dotychczasowych modelach. Przykład noszę codziennie w kieszeni – iPhone 7 robi bardzo dobre zdjęcia, ale przepalanie zdarza się nader często. Teraz ma to zmienić technologia Smart HDR – jak bardzo? Zobaczymy w tekstach. Cieka jestem szczególnie konfrontacji z Huawei P20 Pro.
Czas pracy to coś o co się boję
Nie jest to mocna strona iPhone’ów. Nie ma co ukrywać, że nigdy bateria nie wyróżniała się na tle konkurencji i pomimo obietnic, że czas pracy ma się wydłużyć, biorę to na dystans, choć ostatecznie mam nadzieję, że spokojnie przez cały dzień będzie można się cieszyć życiem bez ładowarki czy powerbanka.
Mamy dla Ciebie jeszcze jednego iPhone…iPhone XR
6,1 calowy model, który w teorii gorszy od pozostałej dwójki, ale to nie znaczy, że budżetowy – jak to niektórzy mieli nadzieję. Nic z tych rzeczy, wystarczy, że zajrzysz w cennik i od razu słowo „budżetowy” wyparuje tak szybko jak marzenia o posiadaniu nowego modelu iPhone. Nawet jeśli „skromnie” oscylowały one właśnie przy modelu XR. Jest oczywiście taniej niż w przypadku powyższej dwójki.
Są tu dość istotne różnice, choć na pierwszy rzut oka nie ma ich dużo. Jednoobiektywowy aparat oraz wyświetlacz IPS – to te elementy które wypadają gorzej niż w modelach XS i XS Max. Ale przyszli właściciele zyskują coś innego. Kolory! I tu wybór jest naprawdę duży i muszę przyznać, że każdy kolejny podoba mi się bardziej – może poza niebieskim, ale żółty i znana już z poprzednich modeli wersja RED prezentują się zacnie.
Marzyłeś/-aś o nowym iPhonie? To zapomnij i lepiej kup sobie coś innego
Zakończenie miało być pozytywne, ale ceny jakie pojawiły się na stronie Apple skutecznie zabijają jakiekolwiek marzenia o zakupie nowego modelu – przynajmniej na razie (czytaj: na przynajmniej rok). Start zaczyna się od 3729 zł (model XR) a kończy…, naprawdę nie wiem czy chcesz to widzieć/czytać….Ech! Wersja XS Max z 512 GB pamięci to koszt…7219 zł!!! Przekroczono tutaj jakąś… absolutnie kosmiczną granice absurdu. Ja rozumiem, że nowe technologie kosztują. Spoko, ale nie tyle! Model który mi osobiście przypadł do gustu czyli XS z 256 GB pamięci to wydatek 5729 zł. Eeee…. to ja chyba jednak zainwestuje sobie w komputer gamingowy który też swego czasu chodził mi po głowie.