Chodzę z iPadami i ich kiepskimi wynikami sprzedaży już od jakiegoś czasu. Dużo o nich myślę, bo sam zastanawiam się, co jeszcze można z nimi zrobić? Jak bardzo po iPadzie Air 2 da się jeszcze je odchudzić? I czy to ma sens? Czy realnie przekłada się na cokolwiek? Bo pomimo, że są we mnie różne niepokoje i znaki zapytania związane z przyszłością iPadów – lub może nawet tabletów w ogóle – to jednak sądzę, że jednoznacznie najlepsza era dopiero jest przed nami. Więcej nawet – dziś zaczynam myśleć o tym sprzęcie tak, jak niegdyś patrzono na komputery, które zamknięte były w wielkich szafach, a te w jeszcze większych pomieszczeniach. Zszedłem na manowce? Nie – jestem w stanie obronić swój pogląd.
[showads ad=rek1]
Kiedy biorę do ręki swoją dwójkę to myślę, że pomimo upływu czasu, to wciąż zaskakująco aktualna jednostka. Oczywiście, że już mocno narzekam na wydajność – to jednak jestem wciąż zachwycony, jak po tylu latach sprawuje się w codziennym użytku. I myślę, że warto spojrzeć na te urządzenia z większą nadzieją. One nie znikną, być może spadnie drastycznie sprzedaż oraz marże, ale i tak to konkurencja odczuje to najmocniej, chociaż po Apple będzie widać najbardziej. Dzieje się jednak trochę rzeczy na rynku, którym warto się przyjrzeć.
Po pierwsze jest Microsoft z Windowsem 10, który już tuż tuż oraz hybrydami Surface. Po raz pierwszy zobaczyłem i dotknąłem je w czasie MWC 2015 w Barcelonie. Co mogę o nich napisać? Są genialne! Naprawdę dzisiaj, gdybym miał kupować nowy komputer z oknami, bez dwóch zdań polowałbym na Surface. Więcej – nawet, gdyby cenowo miało być podobnie do Maców, tak czy inaczej wybrałbym komputer Microsoftu. Jest pięknie wykonany, świetnie przemyślany, niesamowicie szybki, łatwo konwertowalny. Oczywiście, że nie każdego musi urzekać ten meszek na klawiaturze (lub raczej wokół niej), ale jest on absolutnie genialny w dotyku. Postawienie na materiał, to jak dla mnie taki Material Design na wyciągnięcie palca. Lepszy niż wirtualny, znany z interfejsu Androida Lollipop.
[showads ad=rek2]
Piszę o tym, ponieważ jeszcze rok temu uważałem, że iPad Pro z ekranem 12-calowym, to jakieś wolne żarty. Dzisiaj patrząc na nowego Macbooka, myślę że to idealny grunt pod hybrydowego iPada. Dodatkowo spore szanse mają tutaj też inne tego typu rozwiązania. Od dawna są Transformery Asusa, Lenovo z serią Yoga rzeźbi swoje propozycje, a tak naprawdę na rynku jest już tyle podobnych projektów, że najwidoczniej dojrzał on do tego, aby się na nie decydować. Myślę, że wynika to z tego, że po tym jak się świat zachłysnął tabletami, jednak dostrzegł w nich głównie urządzenia do konsumpcji multimediów, a nie do pracy – ergo: jednak nie wszystkie potrzeby są w stanie zrealizować.
Osobna sprawa, że potencjalnie tablety powinny się świetnie sprzedawać, bo to tak intymne urządzenia, jak chociażby smartfony. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym dzielić mojego iPada 2 z licznymi domownikami. Przecież mam tam tyle ważnych rzeczy, że całkowicie to odpada z uwagi na bezpieczeństwo tych plików. W związku z tym wielu producentów mogło słusznie zakładać, że każdy członek rodziny będzie miał swój tablet, tak jak ma swój telefon. Nic bardziej mylnego. Ludzie kupili je, używali do konsumpcji multimediów, odłożyli na półkę, a później sporadycznie wracali. Nie potrzebowali nowszych wersji, podobnie jak ja ich nie potrzebowałem przez ostatnie lata mając iPada 2.
Apple iPad ma dzisiaj idealne warunki do tego, aby rozwijać ten segment, tyle że właśnie w ujęciu rodzinnym lub zespołowym, a nie indywidualnym. Widać to już po sposobie dzielenia się plikami, które w ramach jednego gospodarstwa domowego można udostępniać np. żonie i dzieciom. Jedyne, co mi dziś nie do końca pasuje w tej układance to fakt, że iOS w żaden sposób do pracy się nie nadaje. To jeden z najbardziej zaawansowanych systemów operacyjnych, ale wyłącznie w sferze mobilnej. I nie dam się przekonać – zbyt wiele prób już podejmowałem i za każdym razem kończyło się podobnie – trzy razy dłużej wykonywanymi czynnościami, rzucanymi w powietrze przekleństwami i potwornym zmęczeniem.
Można pracować? Jasne, że tak – ale wyłącznie przy mało angażujących zadaniach, które nie wymagają multiplatformowych rozwiązań. Czy iOS i OS X będą w końcu jednym organizmem? Jeszcze pewnie nie w tym roku, ale jestem w stanie uwierzyć chociażby w rozwiązanie połowiczne, np. rodzaj wirtualizacji środowiska komputerowego systemu w ramach mobilnego iOS-a. Dzięki temu mielibyśmy pod kontrolą pracę, jak i szybki powrót do rozrywki.
Tak naprawdę hybrydy muszą się stać naturalnym krokiem w dalszym rozwoju tabletów, chociaż pojawiły się zdecydowanie za szybko. Wolałbym widzieć najpierw je, a później stopniowe porzucanie stacji dokujących z klawiaturą, na rzecz czystej obsługi z poziomu wyłącznie ekranu. Ale stało się odwrotnie. I pewnie dlatego ludzie muszą na nowo zobaczyć w tabletach w ogóle pożyteczny sprzęt, który nie tylko umożliwi rozrywkę, ale też pracę. Tym razem do wspólnego dzielenia się nią.
[showads ad=rek3]
Ale to wszystko, to i tak rodzaj przeskoku z szafy do desktopa – jeśli użyć nomenklatury stricte komputerowej. Bo prawdziwa rewolucja dopiero przyjdzie. Może to hologramy od Microsoftu zdetronizują klasyczne tablety, a może po prostu dostaniemy wreszcie rozwijane, jak kartka papieru urządzenia, które nosić będziemy w kieszeni marynarki, jak futerał do okularów. Tyle, że cieńszy i węższy? Jedno jest jednak pewne – kolejny iPad, bez względu na to, czy będzie 12-calową hybrydą, czy nią nie będzie, okaże się zdecydowanie innym urządzeniem niż te, które do tej pory powstały. Apple ma niełatwe zadanie, bo albo wystrzeli z tym produktem, a cały rynek pójdzie za nim, albo bezradnie rozłoży ręce. W ten drugi scenariusz nie wierzę, ale jakikolwiek się ziści, to i tak będzie to zaledwie jeden krok do zupełnie nowego podejmowania interakcji z elektroniką.