O pomyśle Samsunga na nasz spokojny sen już dziś pisałem. Jednak to nie jest jedyne urządzenie Koreańczyków, które na tegorocznych targach IFA wpisuje się w filozofię Internetu Rzeczy, a jeszcze ściślej – inteligentnych domów. Tak naprawdę Samsung konkretnie wkroczył w tę dziedzinę dostarczając naprawdę szerokiej gamy urządzeń z nowej serii SmartThings.
[showads ad=rek2]
Wszystkie działają pod kontrolą specjalnego Huba oraz – oczywiście – aplikacji na smartfony i tablety. Przy okazji jest to jeszcze jeden sposób na spokojny sen, bowiem duży nacisk położono też na monitoring. Dostęp do streamu na żywo będziesz mieć w dowolnym momencie, ale nagrywanie zacznie się dopiero w przypadku niecodziennego zdarzenia, jak np. podejście kogoś do drzwi. Jak dla mnie – bomba. Po co tracić miejsce na plik z filmem, na którym nic się nie dzieje? A do tego, w przypadku utraty zasilania, bateria ma starczyć nawet do 10 godzin.
Do sprawnej obsługi tego typu zdarzeń wprowadzono Smart Home Monitor, który w czasie rzeczywistym ostrzeże nas przed standardowymi, nieszczęśliwymi wypadkami, jakie mogą zdarzyć się w domu – wizyta intruza, dym, ogień, przecieki czy zalanie i inne. Oczywiście również wtedy mamy podgląd z kamer, co ułatwi zlokalizowanie problemu.
[showads ad=rek1]
Aplikacja obsługująca te urządzenia została przeprojektowana i udostępniona użytkownikom iOS i Androida. Muszę przyznać, że oferuje ona sporo możliwości. Możemy kontrolować urządzenia w danym pokoju z osobna, ustawić automatyczne czynności, które mają się uruchamiać przy konkretnych wydarzeniach, czy naszych codziennych przyzwyczajeniach. Codziennie o 8:00 pijesz kawę? Nic nie stoi na przeszkodzi, by już wtedy czekała gotowa do wypicia, zrobiona automatycznie przez ekspres.
Łatwo sobie wyobrazić przykładowy dzień z wykorzystaniem SmartThings od Samsunga: SleepSense delikatnie wybudza mnie ze snu, ekspres już parzy kawkę, termostat wie, że lubię ciepło gdy wstaję, więc pół godziny przed pobudką podgrzewa pomieszczenie. Uruchamia się radio i informuje mnie o ewentualnych korkach na mojej trasie dojazdowej do pracy. Jednak trzeba będzie pojechać inną ;). Muszę jeszcze zrobić pranie, ale nie mam już czasu przed wyjściem, więc wrzucam wszystko do bębna i ustawiam je na godzinę przed powrotem. Wychodzę. W połowie drogi zastanawiam się, czy zgasiłem światło w łazience. Smartfon do łapy i podgląd. Faktycznie – nie zrobiłem tego. Tap! I po sprawie. Gdy wracam, czujnik ruchu wykrywa mnie i zapala światło w miarę, jak odwiedzam kolejne pomieszczenia. Jeszcze tylko to cholerne pranie i można spędzić resztę dnia nie martwiąc się o nic – wszystko dzieje się automatycznie!
Prawda, że wygodne? Rozleniwiające, owszem. Ale przecież zaoszczędzony czas na takich codziennych, przyziemnych rytuałach, możesz spożytkować w jakiś kreatywny sposób. Tym bardziej, że sporo rzeczy będzie się dało zautomatyzować, bo Samsung zawarł partnerstwo z wieloma firmami takimi. jak: Honeywell, Schlage, Yale, First Alert, D-link, Osram, Cree, Bose i innymi.
Świat rodem z science-fiction jest coraz bliżej. O ile dobrze pamiętam niektóre wizje, tam sterowało się domem korzystając z mocy własnego głosu. Taka opcja też wydaje się jak najbardziej realna, choć w tym wypadku, moim zdaniem, rzeczywistość wyprzedziła fikcję – po co za każdym razem mówić, czego chcę, skoro mogę to zaprogramować na stałe?
Zawsze w przypadku takich usprawnień, zwracam też uwagę na cenę i tu muszę przyznać, że Samsung postarał się o odpowiednią dostępność dla zwykłego użytkownika. SmartThings Hub to wydatek rzędu 99 dol., a poszczególne sensory wahają się w granicach 30-60 dol. Niedużo, aczkolwiek jeden sensor tu, drugi tam, trzeci jeszcze gdzie indziej i robi się kilkaset dolarów. Z drugiej strony – nikt nie każe kupować wszystkiego na hurra. Tyle że, te wszystkie “thingi” najlepiej będą działać połączone ze sobą, więc koniec końców i tak po kupnie podstawowych sensorów przyjdzie ochota na więcej. Internetowi Rzeczy wg Samsunga mówię zatem stanowcze – czemu nie?
[showads ad=rek3]
Źródło, foto: Samsung, samsungtomorrow