Targi #IFA2014 pozwoliły mi spotkać w zeszłym roku niemal wszystkie wówczas dostępne Chromebooki, czym podzieliłem się z Tobą TUTAJ. Ale w tym roku – w czasie #IFA2015, udało mi się dotrzeć do stoisk dwóch ostatnio mocno przeze mnie hejtowanych firm – Haier i Medion. Tak twarda krytyka spadła na nie z mojej strony, ponieważ mocno poczułem się zawiedziony kierunkiem, w którym zmierzają Chromebooki. Zamiast iść w coraz lepsze wzornictwo, materiały i hardware, tymi modelami udowadniały, że Google nie ma apetytu na szacunek i uznanie, poza wypuszczaniem nieosiągalnych dla większości z nas Pixeli. Ale Medion i Haier zaskoczyli mnie, jak żaden producent Chromebooków do tej pory!
Otóż okazuje się, że obydwie te firmy wyprodukowały dwa koszmarne pod względem prezencji i wykonania Chromebooki. Patrzę i płaczę. Z drugiej strony, czego można wymagać od produktów kosztujących grubo poniżej 200 dol? Tym fatalniej dla Mediona, że w wystawionym modelu właściwie nie chciała działać płytka dotykowa. Musiałem wcisnąć klawisz rozjaśniania, żeby zaczynała na chwilę reagować (sic!), po czym znowu zamierała… Do tego, po odwróceniu Chromebooka okazało się, że odkleiła się jedna stópka mająca stabilizować komputer na biurku.
Blehhh – jakby jeszcze było mało – cały ten komputer wykonany jest z połyskującego plastiku (a być może po prostu czymś powleczony?), przez co – szczególnie po otwarciu pokrywy tak się lśni, jakby był wypudrowany brokatem. Nawet odruchowo sprawdziłem palec, czy nie złapał jakichś błyskotek ;).
Medion wyglądał ze swoim stoiskiem komputerowym, jak ubogi krewny względem Haiera, który posiadał bardzo dużą przestrzeń. Dowiedziałem się dzięki temu, że jego główną linią produktową są rozwiązania AGD i RTV dla domu (lodówki, telewizory etc.), a także smartfony (okropnie nawiązujące do Apple) oraz smartwatche z ekranami z jedną linią tekstu. Do tego był też jakiś gamingowy notebook, który chciał udawać Predatory ;).
Natomiast wykonanie Haierów to dopiero dziwaczna propozycja. O ile model czarny, z lakierowanym środkiem i jakimiś wzorkami jeszcze mógłby ujść w tłumie po oczyszczeniu z wszelkiego palcowania, o tyle biała wersja, z narzucającymi się czarnymi wstawkami, z pokrywą, na której umieszczono pasek mający imitować skórę i przeszycia, ale jakość tego plastiku jest tak fatalna i zlana w jedno z wiekiem, że po prostu prezentuje się to odpychająco!
Chromebook Haiera ma też rączkę, za którą możesz go podnieść i nieść jak teczkę. Jest to nawet fajny pomysł, jak na laptopa dla uczniów, ale co z tego, skoro pokrywa wówczas zaczyna się lekko otwierać? Jakoś nie wyobrażam sobie w takich okolicznościach komfortowego i bezpiecznego transportu…
No dobra – złoiłem im skórę, to teraz czas na zalety. Przede wszystkim Haier posiada klawiaturę, którą można od razu pokochać. Medion ma bardzo podobną do tej spotykanej w Chromebookach Toshiby i ta akurat do gustu mi nie przypadła, ale również pisało się na niej dość sprawnie, tyle że miałem problem ze stukaniem w ENTER małym palcem u prawej dłoni. Natomiast możliwość bezwzrokowego tłuczenia w klawisze była rozkoszna. Dobrze więc, że producenci ci zachowali charakterystyczne dla klawiatur w Chromebookach, responsywne rozmieszczenie klawiszy.
Drugi plus daję za wyposażenie w porty. Co jak co, ale pod tym względem w większości Chromebooki też trzymają jeden poziom. Nawet rozmieszczenie slotów nie jest takie złe. Trzeci plus – to zdecydowanie jedna z największych niespodzianek tych tanich, jak barszcz notebooków – obydwa posiadają przeciętnie odwzorowujące kolory matryce, ale za to z jakimi kątami widzenia! I nie są to żadne IPS-y, do tego są matowe, więc dobrze się z nimi obcuje nawet w trudnych warunkach oświetleniowych, aczkolwiek do najjaśniejszych nie należą. Niemniej – nie chcę teraz siać fermentu – ale moim zdaniem wypadało oglądanie treści pod różnymi kątami lepiej niż na moim Asus Chromebooku C200, czy na niektórych Acer Chromebookach!
OK – i czas na najważniejszą – czwartą pochwałę, która była dla mnie największym zaskoczeniem. Z ręką na sercu – zdziwiłem się totalnie, że zarówno Haier, jak i Medion, które pracują na nikomu nieznanych chipach RockChip, mają po 2 GB RAM-u i generalnie nie zapowiadają się, jak wydajnościowe petardy, to już w praktyce zachowują się – świetnie! Tak – naprawdę bardzo dobrze! Jasne – nie rzucą Cię na kolana, ale przeżyłem opad szczęki, kiedy oglądałem całkowicie płynne materiały w 1080p na YouTube! Zachęcony uruchomiłem takie w 2K i 4K. O ile ten ostatni standard całkowicie nie był w stanie wyświetlać obrazu, który w najmniejszym stopniu by się posuwał do przodu, tak już QHD z licznymi przycinkami i spowolnieniami – ale kulało się do przodu!
Co więcej – uruchamianie Docsów – jeden klik i już! Ot tak! I to jeszcze trochę na przekór działającym w tle zapętlonym demom materiałów wideo promujących możliwości tychże urządzeń, które sporadycznie usiłowały się po chwili bezczynności uaktywniać, więc oczekiwałem jakichś przycinek. Ale nic takiego nie następowało! Szok. Naprawdę – dla mnie bezwzględny szok!
Piąta zaleta? Czy znajdzie się na nią miejsce? Ależ oczywiście! Te dwa Chromebooki zostawiłem sobie na deser, więc stoiska z nimi odwiedziłem już pod koniec dnia targowego. Zaznaczam, że impreza trwa od rana, a więc i prezentowane produkty są wówczas uruchamiane i pracują cały czas, ludzie pochodzą, dotykają, uruchamiają różne rzeczy etc. Ale zarówno Haier, jak i Medion były niemal całkowicie chłodne. Nawet, kiedy włączałem im filmy, skakałem po stronach, Docsach etc. Minimalnie ciepły był Haier, na spodzie, po środku u góry. Ale naprawdę minimalnie.
Dlatego w tym miejscu – chciałbym się ukorzyć przed tymi dwoma produktami firm Haier i Medion. Oczywiście koszmarne wykonanie i zastosowane materiały to wciąż niepodlegająca dyskusji uzasadniona krytyka. Ale już wydajność przy pierwszym zetknięciu – wypadała zaskakująco dobrze! Nie są to superszybkie komputery, nie są też załadowane zdjęciami ani osobistymi plikami, a przeglądarka nie miała podłączonych dziesiątek apek i rozszerzeń. To jasne – Chromebooki Haiera i Mediona były, jak wszystkich innych marek – produktami pokazowymi. Ale, jak na starcie, to pod względem typowych zadań z codziennego użytku komputera, wypadły bardzo dobrze.