To było do przewidzenia – Acer doskonale czuje się w świecie systemu Chrome OS i poza nowościami z Windowsem, postanowił dać fanom Chromebooków coś ekstra. Oto na dzisiejszej konferencji w Berlinie, na targach IFA 2015 zaprezentował swojego pierwszego konwertowalnego Chromebooka. Mały, lekki, ustawny. Osobiście nie czuję klimatu tego typu laptopów, które w dużej mierze usankcjonowały Transformery od Asusa i Yogi od Lenovo, ale jeśli lubisz robić ze swoim notebookiem szpagat, to z Acer Chromebookiem R11 też go wykonasz!
Na ekranie o przekątnej 11 cali producent zmieścił dość przeciętną z dzisiejszej perspektywy rozdzielczość 1366x768px, ale na wyświetlaczu tej wielkości źle nie będzie. Najbardziej jednak martwi mnie fakt, że nie jest to matryca typu IPS, a co za tym idzie… kąty widzenia będą… słabe… No właśnie – nie do końca rozumiem filozofię produkowania takiego sprzętu, skoro jeśli miałby znaleźć zastosowanie np. w czasie prezentacji w małym gronie, to osoby siedzące na skraju, będą miały kiepski widok… Niemniej Acer zapewnia w notce prasowej, że panel posiada szerokie kąty widzenia. Sprawdzę to osobiście niebawem i oczywiście napiszę, jak to wypada w praktyce.
Co istotne – Acer Chromebook R11 ma w pełni dotykowy ekran, z możliwością rozpoznawania jednocześnie dziesięciu osobnych dotknięć w jednej chwili, a to oznacza, że jest to też propozycja kierowana do bardziej multimedialnych użytkowników. Czy to się sprawdzi w Chrome OS trudno ostatecznie wyrokować. Przy wspomnianych wyżej prezentacjach pewnie tak, ale w innej sytuacji? Cóż, nie bardzo to widzę, tym bardziej, że samo środowisko dotykowi też przyjazne nie jest. Inną funkcją będzie obrót o 180 stopni prezentowanego np. zdjęcia, które przerzuci się w sposób automatyczny, jeśli Chromebook wykryje zmianę orientacji położenia.
Co dalej? Oczywiście procesor Intela (a może wcale nie tak oczywiście, skoro konkurenci eksperymentują z innymi układami?), czyli Celeron (Braswell) N3050 dual-core z zegarem 1,6GHz, który pojawi się w towarzystwie 2GB pamięci RAM i 16GB na pliki użytkownika. Tyle wersja podstawowa, bo z 4GB RAM i 32GB na pliki otrzyma ciut szybszy układ obliczeniowy (w sumie mają być cztery konfiguracje – lecz o szczegółach nie ma ani słowa). Z pozostałych rzeczy jest dwuzakresowe WiFi w standardzie 802.11 AC, port(y?) USB 3.0, HDMI etc.
Sama konstrukcja będzie też dość zgrabna, bardzo klasyczna i trochę w tonie biznesowych Asusów z serii Pro, aczkolwiek zdecydowanie więcej tutaj przyjemnych zaokrągleń. Tak to przynajmniej wygląda na pierwszy rzut oka. Nie ma też co dopisywać do Chromebooka R11 filozofii, to ładny produkt, skierowany do aktywnego odbiorcy, który w czasie podróży autobusem lub samolotem, zamieni swojego notebooka w tablet, a na lotnisku pozwoli popracować łącząc się z Chmurą. Smukłości nadaje mu jego grubość wynosząca 19,2mm oraz waga 1,25kg.
Acer Chromebook R11 w USA będzie dostępny od października w cenie od 299 dol., a w naszym regionie od listopada za 299 EUR…, czyli w Polsce może to przełożyć się na 1499zł… na start, a każdy kolejny wariant tejże serii może być droższy. Wielka szkoda, bo nawet wyobraziłem sobie przez moment go na moim biurku.
Źródło: acer