Takiego newsa podanego dziś rano przez The Verge się nie spodziewałem na początku niniejszego tygodnia! Hugo Barra, który szefował Androidowi i był – dosłownie – twarzą systemu, a który przed 3,5 roku opuścił Google (w 2013r.) na rzecz chińskiego Xiaomi, właśnie odchodzi z tejże firmy i wraca do Stanów Zjednoczonych, do Doliny Krzemowej. Wiadomość elektryzująca, bo Barra to facet z ogromnym potencjałem, który ma jeszcze sporo do zrobienia. Ale, jak widać po jego szczerym wpisie na Facebooku – coś mu się też przez ten czas pobytu w Chinach posypało.
Hugo Barra przyznaje w bardzo ciepłym i pożegnalnym poście, że ucierpiało jego zdrowie (ale brak konkretów), a także relacje z bliskimi w USA. W pełni rozumiem – w końcu zostawił wszystko i przeniósł się na drugi koniec świata – do Chin, gdzie powierzono mu zadanie stworzenia zespołu, który będzie dostarczał innowacyjne i twórcze produkty Xiaomi na rynek globalny, a nie tylko lokalny w Chinach. Presja, intensywna praca, stres, rozłąka z rodziną i przyjaciółmi – pewnie wszystko to po trochu wpłynęło na decyzję Barry.
Jak dla mnie Xiaomi nie jest wciąż firmą, która wyznaczałaby trendy. Cały czas szukam dla niej swojego zarówno emocjonalnego, jak i intelektualnego stosunku. Tym bardziej, że wyraźnie Xiaomi zwolnił, a przy okazji jednoznacznie zdradza, że chce być również marką premium, której produkty nie będą warte 150USD. Mimo wszystko – wciąż widzę tutaj metodykę z cyklu CRTL+C i CTRL+V. Czy Barra rzeczywiście sprawdził się na swoim stanowisku w Xiaomi?
W pożegnalnym poście wskazuje, że korporacja jest już globalnym graczem, który ma 1mld USD przychodów rocznie, że jest obecna m.in. w Indiach, Singapurze, Meksyku, Rosji i… Polsce. Widać, jesteśmy istotnym akcentem na mapie świata Xiaomi (tak przynajmniej mi się wydaje), aczkolwiek nie chcę takim zdaniem pompować polskiego egocentryzmu. Nie zmienia to faktu, że z uwagi na cenę, smartfony Xiaomi wygrywają póki co portfele nad Wisłą, chociaż chciałbym zobaczyć jeszcze jakieś oficjalne dane na ten temat.
Z tonu wiadomości Hugo Barry wynika, że nie będzie siedział na bezrobociu w Silicon Valley, więc zakładam że czekają na niego nowe projekty/startupy/wyzwania. Zwał, jak zwał – sądzę, że najlepsze co mógł wykonać, to zrobił w Google, i może fajnie by było, gdyby tam wrócił, ale nie wiem, czy to wszystko może się udać, tym bardziej, że odejściu Barry towarzyszyły również wątki obyczajowe… No, ale Google teraz też jest inny, kieruje nim kto inny, a nad całością czuwa Alphabet.
Reasumując – Xiaomi za czasów Barry nie wszedł na rynki zachodnie z takim impetem, jak można było oczekiwać. Ba – nie wszedł wcale, bo kluczowe kraje/regiony wciąż nie sprzedają oficjalnie jego smartfonów. Niewątpliwie przyczynił się Barra jednak do wypuszczenia udanego Mi5 (TUTAJ nasza recenzja), a także zbierającego świetne recenzje Mi Mix, którego nawet ja przyjąłem z niemałym entuzjazmem. Jakie piętno odcisnął na chińskim gigancie pewnie zobaczymy po najbliższych mobilnych (i nie tylko) premierach. Odnoszę jednak wrażenie, że jego transfer do Xiaomi był przeszacowany, co dobrze po tych trzech i pół roku widać.