Nigdy nie przepadałem za firmą Huawei. Nigdy też nie pałałem technologiczną miłością do urządzeń tego producenta. Nigdy nawet przez chwilę nie rozważałem zakupu i przesiadki zarazem na jeden ze smartfonów Chińczyków. Zawsze konkurencja robiła to lepiej, zawsze czułem dystans. Myślę, że wielu miało podobnie, a w międzyczasie Huawei niestrudzenie mówił wprost. „Będziemy liderem sprzedaży, dajcie nam tylko czas”. Ten proces już trwa i zaczął się już dawno, a ja w tym roku po raz pierwszy poczułem, że te produkty mnie zaczynają przekonywać.
Na pierwszym miejscu stoją przede wszystkim smartfony i z biegiem czasu z coraz większym zainteresowaniem patrzę na poczynania tej chińskiej firmy. Takim moim wewnętrznym przełomem okazał się Huawei P9, który zrobił na mnie naprawdę pozytywne wrażenie i nawet jeśli nakładka systemowa – w wersji, którą testowałem – nie do końca mi przypadła do gustu, tak cała reszta trzyma wysoki poziom. Szczególnie aparat. Współpraca z Leicą, choć wzbudza emocje, nie zawsze do końca pozytywne, ostatecznie co raz mocniej się zacieśnia. Dzięki temu w najbliższych latach będziemy otrzymywać ciekawe rozwiązania, które stanowić będą alternatywę dla Samsungów, iPhone’ów, LG czy Pixela.
W zasadzie Huawei, na polu fotograficznym już teraz daje swoim użytkownikom niezwykłe narzędzie, które osobiście uwielbiam. Sam, kiedy myślę o modelu P9, niezwykle ciepło wracam do wspomnień z przygody z podwójnym aparatem. Takich charakterystycznych cech, za którymi tęsknię po skończonych kilka miesięcy temu testach jest więcej, ale najlepszego koloru nabiorą w P10. Jestem o tym przekonany.
Jak to się ma w stosunku do licznych sprzedanych słuchawek? Do końca roku Huawei ma dobić do 12 milionów upłynnionych egzemplarzy P9 i P9 Plus. Mate 8 już znalazł 7 milionów nabywców. Gdy spojrzymy na to z najszerszej perspektywy – już teraz mówi się, że w 2016r. Huawei sprzedał 140 milionów słuchawek. Jak widzisz, poprzeczka podnosi się z roku na rok, bowiem w 2015. było to około 100 milionów. Na dokładkę wspomnę, że trzeci kwartał 2016 w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego, daje 23-procentowy wzrost r/r.
To kolejny rok, w którym Huawei osiąga tak dobre wyniki, a będą one jeszcze lepsze. To, że Huawei dominuje w Chinach jest oczywiste, ale ta dominacja powoli przekłada się również na cały świat. I jeśli jeszcze przed 365 dniami mogłem sceptycznie patrzeć na mocne zapowiedzi Huawei, tak dzisiaj trzeba je traktować z pełną powagą i zarówno Apple, jak i Samsung nie mogą spać spokojnie. Tak – żarty się skończyły.
Patrząc jednostkowo liczba sprzedanych modeli P9 i P9 Plus nie robi wrażenia na Apple, czy Samsungu. To co Huawei sprzedał w ciągu roku, południowokoreański konkurent z serią Galaxy S7 wyciąga w miesiąc, iPhone jeszcze szybciej. Różnica jest ogromna, ale nie zmienia to faktu, że Huawei rośnie w siłę. Nadal rośnie, pomimo nasycenia rynku.
Co z tego, że Huawei nie sprzedał się tak, jak Galaxy S7/S7 Edge czy nowy iPhone? Samsung i Apple w ogólnej skali tak i tak czują oddech Chińczyków na plecach i czas najwyższy obejrzeć się za siebie. iPhone 7/7 Plus to tak naprawdę odgrzewany po raz wtóry kotlet (sam nie wiem, kiedy się w końcu ludziom przeje…?). Zresztą od dawna Apple nie potrafi tak, jak kiedyś, zaczarować nas wszystkich swoim emejzingiem. To znaczy próbują, ale rzeczy, którymi podniecają się na swoich konferencjach, użytkownicy innych topowych smartfonów dawno już mają pod ręką. I szczerze pisząc nadal nie rozumiem co w sobie ma iPhone 7/7Plus, że konsumenci widzą w nim niemalże technologiczne bóstwo?
Samsung. Tutaj z kolei choć może wydawać się, że dla takiego kolosa porażka w postaci Note’a 7 to pryszcz, to tak naprawdę afera ta dopiero odbije się temu tech-gigantowi czkawką. I odczujemy to wszyscy. Już teraz mówi się, że początkowa cena Galaxy S8 będzie wyższa niż ta, od której startował S7. Koreańczycy choć w całej akcji zachowali twarz i podeszli do kryzysu bardzo pro-kliencko, to muszą wyjść i tak na swoje. Trzeba odrobić straty, a dziurę finansową powstałą po Note 7 trzeba będzie zasypać. Te z pozoru delikatne sprawy dla Huawei to szansa na to, by uderzyć do niezadowolonych klientów konkurencji, czego efekty widoczne będą jeszcze bardziej w nadchodzącym wielkimi krokami 2017 roku.
Świadomie nie wymieniam innych producentów, bo nie oszukujmy się. Przy tej trójce nikt inny się nie liczy. LG musi walczyć z chińską nawałnicą, choć w nich jeszcze wierzę, pomimo że LG G5 trochę przystopował marsz tego twórcy smartfonów po koronę, a seria średniaków w stylu LG X to dla mnie nieporozumienie. Podobnie, jak brak na rynku europejskim LG V20. Po dobrym okresie, Koreańczycy trochę zgubili trop i mam nadzieję, że podejmą jeszcze rękawicę. Sony i HTC to margines bazujący na granicy błędu statystycznego. W grze aktualnie – moim zdaniem – liczy się jeszcze Lenovo oraz Xiaomi.
Wracając do Huawei – jak widzisz sytuacja na rynku jest dla nich niezwykle korzystna i jestem przekonany, że Chińczycy czują tę szansę. Zresztą można to zobaczyć na każdym kroku. Od świetnie zaprojektowanych i eleganckich pudełek, poprzez prowadzone z rozmachem konferencje, świetny marketing (z jaką twarzą kojarzy Ci się P9?), po współpracę z markami symbolami – Leica czy Porsche. Mógłbym jeszcze tak wymieniać, na wiele rzeczy zwrócił również uwagę Michał Brożyński przy okazji wpisu o Mate 9 i w pełni się z nim zgadzam.
Sam, gdybym miał wybrać dzisiaj smartfon na drugą kieszeń, w pierwszej kolejności rozważyłbym właśnie produkt Huawei. Zgodnie z tym co pisałem wcześniej w recenzji byłby to Huawei P9 i pomimo upływu czasu – nadal trzymam się tego stanowiska, chociaż Mate 9 również brzmi niezwykle kusząco, nawet jako pierwsza opcja. W kontekście tej analizy nie mogę jeszcze nie wspomnieć o submarce Honor, która pod skrzydłami Huawei poczynia sobie coraz śmielej, o czym pisałem przy okazji modelu Honor Magic.
Żeby jednak nie było tak różowo w przypadku urządzeń Huawei, obawy mam co do dwóch rzeczy. Mimo wszystko nadal w stosunku do nakładki systemowej. Nie miałem co prawda okazji, by sprawdzić w codziennym użytkowaniu najnowszą wersję EMUI 5.0, niemniej to, co spotkało mnie przy Huawei P9 w ówczesnym wydaniu, nie do końca mi przypadło do gustu. Możecie narzekać na przykład na TouchWiz Samsunga, czy UX od LG, ale moim zdaniem EMUI musi jeszcze przejść wiele wersji, by załapać tej lekkości i przyjemności z użytkowania.
Druga rzecz, którą z jednej strony podziwiam, ale mnie mimo wszystko martwi, to stawianie przez Huawei na autorskie procesory Kirin. Chwała za to, że Chińczycy redukują w ten sposób koszty i rozwijają przy okazji niezależne produkty, po które z czasem mogą sięgnąć w szerszym kontekście inni producenci smartfonów czy tabletów. Mimo wszystko gołym okiem i na własnej skórze mogłem się przekonać o tym, że procesory Huawei odstają od Snapdragonów czy Exynosów. Komfort pracy niby jest płynny, ale silne obciążenie pokazuje, kto nosi spodnie…
Podsumowując, jestem przekonany, że Huawei w 2017 roku jeszcze bardziej urośnie w siłę i dostarczy swoim użytkownikom wiele radości w postaci dopracowanych urządzeń. Droga, którą obrali Chińczycy przynosi efekty, i jeśli dotychczas patrzyłeś/-aś z przymrużeniem oka na tę firmę, to czas zmienić nastawienie. Huawei to już nie plastikowa wydmuszka, ale porządny gracz, który nie tylko pompuje marketingowe emocje, ale dostarcza świetne, klarowne i naprawdę dopracowane produkty. Takie, których zaczyna się porządać.
Źródło: phonearena, gsmarena