HTC stąpa po kruchym lodzie od dawna. Ale teraz jest rozpaczająco. Pracę straci 1,5tys. pracowników! I to pomimo, że producent wciąż dostarcza świetne smartfony. Ale wiem dlaczego. Bo jest za drogo i zbyt mało zróżnicowanie!
Jak podaje serwis Engadget – powołując się na szefa biura Bloomberga w Taipei – Samsona Ellisa – HTC ma zwolnić 1,5tys. załogi, co stanowi aż 22 proc. zatrudnionych w firmie. Sytuacja jest dramatyczna – Ciężko uwierzyć, że producent z takimi modelami w portfolio, jak HTC 10 (recenzja), U11 (recenzja), czy U12+ (pierwsze wrażenia), jest na równi pochyłej… Smartfony te są rewelacyjne pod kątem wyposażenia, jakości oprogramowania, możliwości które oferują, aparatów fotograficznych – a od zeszłego roku innowacyjnej funkcji Edge Sense, która pozwala poprzez ściskanie obsługiwać telefon. Jakość wykonania, projekty wizualne tych telefonów, zastosowane materiały nie pozostawiają cienia złudzenia – mamy przed nosem jedne z najlepszych smartfonów na rynku. Na rynku, który ich nie chce.
Dzisiaj liderami są Huawei i Xiaomi w świecie Androida, a nie HTC.
I gonią wielkiego niedostępnego, który przez lata wypracowywał swoją pozycję, czyli Samsunga. No, a ten też nie siedzi z założonymi rękoma. I to jest moim zdaniem dość wyrazisty krajobraz, który pokazuje, jak bardzo HTC nie robi wokół siebie nic. Po pierwsze – brakuje zróżnicowanego portfolio, szczególnie takiego, które dawałoby w kolejnych segmentach cenowych konkretnie sprofilowane telefony. Nie ma więc atrakcyjnych smartfonów w przedziale do 500zł. Nie ma ich w przedziale do 1000zł. Nie ma ich w kwotach do 1300zł i do 1500zł. Ani nawet w kwotach do 1800zł i nieco ponad 2000zł. Brakuje czegoś, co byłoby wycenione na 2500zł i na 3000zł. Jest za to za każdym razem flagowiec z etykietą cenową na poziomie grubo ponad 3000zł (U12+ kosztuje 3600zł).
Natomiast dzieje się coś zupełnie naturalnego, czyli flagowiec z zeszłego roku od HTC ląduje w przedziale średniopółkowym, chociaż dzisiaj to wciąż ultrarakieta.
Efekt – U11 możesz nabyć za 1700zł… Czyli za tyle, za ile dostaniesz trzyletniego Galaxy S7. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że HTC naprawdę nie chce, aby jego produkty były konkurencyjne. Bo kiedy koncentrował się na tych tańszych telefonach i dostarczał je obficiej na rynek, to były to wciąż urządzenia za drogie względem konkurencji, a nawet jeśli dorównywały ceną, to… okazywały się specyfikacyjną porażką…
Nie da się dzisiaj jednym flagowcem być przez okrągły rok na powierzchni. Nie da się na nią wydobyć odświeżonym U11+ na przełomie roku. Jednak nie rozumie, dlaczego nikt z włodarzy HTC nie wyciąga z tego wszystkiego, co się wokół dzieje – wniosków? Cóż bowiem szkodzi spróbować zagrać podobnie, jak Huawei i wypróbować nową markę telefonów? Seria Honor zaczynała koszmarnie. Pamiętam doskonale pierwszego Honora, który po prostu cały był, jak zlepek różnych idei zupełnie do siebie nie pasujących. Ale jedno wyszło im idealnie – świetna, szybka praca połączona z dobrym aparatem . Dzisiaj patrząc na Honora, patrzysz na lidera swojego segmentu. Huawei tak się rozdrobnił, że właściwie w te same obudowy wkłada niemal identyczne podzespoły, a inaczej tylko te swoje smartfony nazywa. Ale widocznie to działa!
Inny przykład – spójrz HTC na Xiaomi!
Mam właśnie w testach model Redmi Note 5. Pamiętam, że telefon na targach MWC 2018 w Barcelonie zrobił na mnie fatalne, nijakie wrażenie. Ale dzisiaj, kiedy jestem z nim od blisko tygodnia wiem jedno – to jeden z takich modeli, który nie tylko zabierze kawałek tortu Samsungowi, ale też rozpędzonemu Huawei. W cenie 800-900zł dostajesz telefon z podwójnym aparatem, baterią 4000mAh, świetnym ekranem IPS z rozdzielczością FHD+, 4GB RAM, 64GB na dane oraz solidnym Snapdragonem 636 i Androidem 8 Oreo na pokładzie!
Tak – mam swoje zastrzeżenia. Ale dzisiaj – znając cenę tego produktu (wówczas w Barcelonie jeszcze jej nie było) zaczynam rozumieć, za co ludzie tak uwielbiają tę firmę. I nawet, jeśli ona nie zarobi na tym modelu kokosów, to zgarnie je przy okazji flagowca lub podobnie wyposażonych średniopółkowców. Dlaczego? Bo w świat idzie pozytywny przekaz. Telefon świetnie się kojarzy, równie dobrze sprawdza w akcji, a do tego – KAŻDEGO na niego stać. Innymi słowy – KAŻDY dostaje porządny kawał smakowitego ciasta z przysłowiową wisienką na torcie. Co z tego, że nieco kwaśna, skoro do przełknięcia w tej cenie, a wstydu i tak nie ma! Jest nawet sporo słodyczy!
Efekt? Wszyscy – od jednego krańca do drugiego krańca Wisły – rozpływają się nad Xiaomi Redmi Note 5. Od razu więc rykoszetem oberwało się i mi, bo raczyłem podnieść palec na tak udany model w swoim filmie na YouTube! Nie ma lepszej reklamy, jak ta podawana pocztą pantoflową. I wyraźnie to działa w przypadku tego modelu. A co można powiedzieć o HTC U12+? Wszystko to, co się widziało w telewizornii, internetach i na papierowych materiałach promocyjnych. Ale taki rodzaj prezentacji, to jak smakowanie loda przez szybę. Oczami się nie najesz… Niestety.
Drogie HTC – czuje to też Samsung.
Nie dość, że skutecznie obok serii A wypromował serię J, to ledwie wczoraj pokazał zupełnie nową rodzinę urządzeń – Galaxy On6, których konstrukcja bazuje dokładnie na tych samych pomysłach co Honory oraz wspomniany Redmi Note 5. Też oferuje 64GB na pliki, 4GB RAM, ośmiordzeniowy procesor oraz wyświetlacz Infinity Display wykonany w technologii AMOLED z funkcją Always on Display w cenie… nieco ponad 800zł (po przeliczeniu na złotówki)! A co ma do zaoferowania HTC? Znów to powtórzę – flagowca za 3600zł. No sorry, ale to się nie uda. Bo to się nie może udać w tak nasyconym technologiami świecie, gdzie smartfony wylewają się z każdej kieszeni.
Doceniam know-how HTC.
Jestem zachwycony Pixelem 2XL, którego razem z Google stworzyli. Uwielbiam za aparat oraz za genialne Edge Sense. Nikt nie wymyślił tego dotychczas lepiej. I co? I patrzę, jak z każdym miesiącem firma dogorywa. I tak – jest we mnie bunt! Bo trudno zgodzić mi się na coś takiego. Ale ja nie jestem tutaj osobą decyzyjną. HTC już nie nad przepaścią, ale opadające z osuwiska… Smutne, bardzo przygnębiające.