Już? Łzy otarte? Wzięty/wzięta w garść? Nikt nie mdleje, nie słychać już pisków z zachwytu? Ferment był i się zmył? Ktoś jeszcze poza Polakami pamięta o tym, że jakaś tam nie-Nokia pokazała jakiegoś tam nowego smartfona? Nie, no to świetnie – bo to żadna rewelacja, poza tym, że dzisiaj straszne zawracanie głowy. I nie zachodniego klienta, a klienta z Azji, który i tak ma solidny wybór, tyle że jest tego klienta więcej niż – dajmy na to – polskiego…, więc większa szansa, że kupi to coś. Nie spotkałem w polskiej sieci tekstu pełnego goryczy po tej premierze, więc ten będzie pierwszy. I prawdopodobnie jedyny. Ale do rzeczy.
Nokia skończyła się w dniu, w którym zamknięty został jej oddział mobilny, a prawa do używania nazwy, jak i logotypu na smartfonach zostały odsprzedane innej fińskiej spółce – HMD. Właściwie to nawet nie tyle sprzedane, co na okres kilku lat wydzierżawione. I HMD właśnie pokazuje, że nie ma pomysłu na nową Nokię. Po pierwsze to de facto jeden z wielu „chińczyków”, któremu naklejono nalepkę z legendarnym logotypem. I pudrowanie trupa niestety go nie ożywi.
Czy życzę nowej Nokii vel HMD jak najlepiej? Nie, nie życzę. Jak widzę takie dziadowskie twory, to mam ochotę brać całymi garściami i rzucać na ulicę, a później rozjeżdżać walcem. I wkurza mnie obecne podejście do tego produktu, bo on pokazuje jedno – że zamiast pomysłowego powrotu na rynek, jest powrót jakich być nie powinno, a które lądują w tanich elektromarketach w jednym koszu z napisem: wszystko i nic.
Dlaczego tak się upierdzieliłem na ten sprzęt? Bo nie ma wokół niego żadnej sensownej komunikacji. Jest jałowo wykonany, jałowo zaprezentowany, równie jałowy pod względem funkcjonalnym i – przede wszystkim – bardziej chiński niż fiński. I co gorsza – tak chiński, jak z czasów, kiedy Huawei tworzył plastikowe telefony, które strach było dotknąć, bo się w oczach rozsypywały. Jeśli się mylę, to odpowiedz mi na kilka pytań – Po co ktoś miałby się na ten smartfon ślinić? Czy czujesz w nim ducha telefonów, które kiedyś rządziły światem? Czy widzisz w nim prawdziwego eksploratora, który zaraz rozdepcze konkurencję (a jeśli nie, to przynajmniej nie pozwoli jej spokojnie spać)?
Huawei, Xiaomi, ZTE, Meizu etc. – to firmy z Chin, które dużo bardziej i duże lepiej rozumieją rynek, aniżeli włodarze z HMD. Najszczególniej zdał sobie z tego sprawę Huawei, który rośnie. Po prostu rośnie i drapie po twarzach całą konkurencję. Rośnie, bo wymyślił na siebie sposób. Oferuje świetne technologie, za dużo mniejsze pieniądze i celuje przede wszystkim w półkę średniozamożną, oferując jej zarazem produkty tak dopracowane, jak niejeden flagowiec. Dzięki temu Huawei stał się tak wyrazisty, że w tej chwili dobrą prasę mają jego flagowe smartfony, średniopółkowe nawiązujące nazewniczo i stylistycznie do klasy premium oraz nowe twory w postaci Honorów, których nie da się już tylko wcisnąć w segment pomiędzy, gdyż idą również po wszystko, ale wciąż za pan brat z przeciętnym zjadaczem chleba, którego na nie stać.
Za to nowa, biedna, jedna, jedyna nie-Nokia? Nie ma wokół niej żadnego pieprzu. Ani grama chemii. Zero seksu. Wygląd jak jakiś miks Galaxy S7 z Galaxy A5 pierwszej generacji. No niby jest to szkło 2.5D firmy Corning na froncie, i aparat 16Mpx z detekcją fazy oraz 4GB RAM i ośmiordzeniowy układ od Qualcomma (Snapdragon 430), czytnik linii papilarnych i wyświetlacz z rozdzielczością FHD. Ale to wszystko jest tak niemrawe, tak niewyraźne i tak pospolite już dzisiaj, że nie ma w tym niczego poza jednym zdaniem: O, Nokia wróciła. No wróciła, i co z tego? Jest i co, świat się zmienił? Zmienia zasady gry?
Po co mi to czepialstwo? Bo nie-Nokia mogła być prawdziwą Nokią-bombą! Tak, petardą! Bo ta prawdziwa Nokia – z krwi i kości – zawsze, ale to absolutnie zawsze – mogła poszczycić się smartfonami najwyższej jakości. Smartfonami unikatowymi wzorniczo. Smartfonami z własnymi rozwiązaniami fotograficznymi. Z własnym pomysłem na ekspresję funkcjonalną danego modelu. Mogła szczycić się własną duszą. Czymś tak dzisiaj potrzebnym! I zarazem czymś, co ma współcześnie Huawei oraz każdy inny liczący się gracz.
Nie-Nokia tego nie ma. Jest wszystkim i niczym zarazem. Jakby nagle wyparowała w obecnej odsłonie, nawet bym tego nie zauważył. Bo i co tu oglądać? A prawdziwi gracze potrafią nawet do słuchawek ze średniej półki dorzucać naprawdę fajne rozwiązania z partnerami, bez których udanych smartfonów nie da się dziś robić. To dlatego można zgarniać z takim LG X Power 100GB w Chmurze Google, albo darmowe konta na kilka miesięcy do czytania ebooków z Samsungiem Galaxy i kooperatywą z Legimi. A z nie-Nokią? Nie ma nawet – niemal zlepionej z prawdziwą Nokią – optyki Zeiss? Dzięki Bogu, że chociaż znalazła się technologia Dolby Atmos, którą u siebie z powodzeniem implementuje od pewnego czasu np. Lenovo. Ale to ma być ten magnes? No hello!
Kolejne smartfony nie-Nokii mają przyjść w obecnym półroczu. Nie trzymam za nie kciuków. Niech mnie spróbują zachwycić takie, jakimi będą. Skoro ktoś już bierze się za reprezentowanie kultowej marki, to niech to robi godnie, z jajami – a nie w stylu dresiarza handlującego szrotem na przeciętnym targowisku.