Chyba nie byłem jedyną zdziwioną osobą, która widząc najnowsze, najtańsze Chromebooki pytała się, jak przydatny może być komputer, który kosztuje 149 dol? Ale, gdyby to jeszcze był sprzęt poparty renomą jakiejś marki – Lenovo, Della, Asusa etc., no to jeszcze pół biedy. Lecz, czy ktoś przy zdrowych zmysłach będzie w stanie poświęcić 150 dol., aby wybrać notebooka np. firmy Hisense?
Okazuje się, że wcale nie musi to być aż taki zły krok, jak się z początku wydawało, aczkolwiek ideału na pewno nie będzie. W każdym razie trafiła w moje ręce dzisiaj jedna z pierwszych recenzji Hisense Chromebooka i muszę przyznać, że jestem nią nawet zaskoczony. Oczywiście nie spodziewałem się fajerwerków, ale z tego, co przeczytałem – tragedii nie ma. Nawet wydajnościowo.
Szeroko dość rozwinęła się dyskusja na temat tego, jak kiepskie są układy Rockchip. Nie miałem jeszcze sprzętu z tym chipem, zatem nie jestem w stanie wypowiedzieć się popierając swoją opinię autorytetem testów, niemniej – Chromebook za tak małe pieniądze nie może być wydajnościowym potworem. Więcej – będzie pewnie co najmniej tak zamulający, jak HP Chromebook 11, który pomimo, że pojawił się stosunkowo niedawno, to na starej jednostce Samsunga – Exynosie 5 z dwoma rdzeniami 1,7 GHz.
Czytając recenzje Chromebooka 11 od HP nie znalazłem ani jednej, która nie zawierałaby zasadniczego wielkiego laaaaaguuuuu. Niemniej, sprzęt ten wyróżniała bardzo niska cena oraz świetnej jakości ekran IPS. Niestety – okazało się, że to jednak za mało, aby porwać fanów Chromebooków do zakupów. Dziś w podobnym tonie pewnie wypowie się wielu recenzentów na temat Hisense Chromebooka, ale też – bądźmy szczerzy – wszystko tak naprawdę będzie zależeć od tego, do czego ktoś laptopa z Chrome OS potrzebuje?
W każdym razie wg zapewnień serwisu TechCrunch, gdzie czytałem recenzję notebooka od Hisense z systemem Google na pokładzie, Chromebook ten nie miał szczególnych problemów z zadowalającą pracą, nawet przy otwartych 25 kartach w Chrome! Wow! No to już brzmi, jak wyzwanie! Znając rozmiary dzisiejszych stron internetowych, przeładowanie reklamami, obecnością klipów wideo etc., to spore wyróżnienie.
Osobiście zakładałbym, że taki Hisense może pracować bez większych komplikacji z 5-7 kartami. I nie dawałbym mu więcej szans. Dlatego być może idealnie sprawdzi się w warunkach szkolnych, w młodszych klasach, gdzie nie ma takiego zapotrzebowania w materiałach dydaktycznych na bardziej rozbudowane wykorzystanie. Ale i tutaj byłbym ostrożny. Niemniej edukacji Hisense Chromebooki są dedykowane, więc Google chyba wie co robi wypuszczając między ludzi taki sprzęt?
Poza znośną wydajnością i jako takim wykonaniem – bowiem w miejscu, gdzie spoczywają nasze nadgarstki jest metalowa powierzchnia obudowy – chiński Chromebook został pochwalony za niezłą klawiaturę, ale dostało mu się już solidnie za zastosowany ekran, który wypadł najzwyczajniej w świecie fatalnie. Cóż, jeśli ktoś spodziewał się, że będzie inaczej, to hmm… no nie, lepiej niestety nie będzie, co nawet przekreśla go w pracy na zewnątrz, bowiem jego jasność to maksymalnie ok. 200 nitów, a więc sami rozumiecie…
W teście okazało się też, że bateria mająca trzymać 8,5h niekoniecznie pojedzie tyle na jednym ładowaniu, no chyba, że jakimś cudem uda się Wam pracować na ściemnionym ekranie i z ograniczoną łącznością z siecią. Otóż z powodu fatalnych kątów widzenia oraz do niczego kontrastem, panel musi być rozjaśniony niemal przez cały czas na maksymalnym poziomie. Cóż, takie cuda nie przejdą nawet w Erze…
Niemniej Hisense Chromebook ma sobie nieźle radzić nawet ze skomplikowanymi stronami WebGL i wspierać wideo w rozdzielczości 1080p. Autor recenzji nie ma jednak złudzeń i sugeruje wprost, że nie jest powiedziane, że Chromebooki od Hisense czy podobnego Haiera muszą być skierowane do amerykańskiego odbiorcy. I mi też się wydaje, że to raczej produkty dla rynków wschodzących, chociaż kto nie chciałbym dołożyć 100 dol. i mieć w Chromebooku lepszy ekran oraz mocniejszy procesor Intela?
Zastosowanie? Komputer podróżny – do pisania maili, niezobowiązującego przeglądania stron i przemieszczania się bez strachu, że ktoś nam go podwędzi… ;). Tyle tylko, że chyba jednak lepiej mieć przy sobie 7-8 calowy tablet, który i zmieści się w kieszeni spodni, jak trzeba i pozwoli przegonić nudę efektowną grą. Po tej recenzji wiem jeszcze bardziej, że ten sprzęt jest nie dla mnie!