Google ustami CFO Patricka Pichette’a przy okazji publikacji swoich kwartalnych wyników finansowych za ostatni okres 2014 roku chwali się, że jego najnowszy Motorola Nexus 6 cieszy się dużą popularnością, która po raz kolejny przekroczyła założenia technologicznego giganta i nie może nadążyć z produkcją… Teoretycznie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ale Google twierdzi to samo przy okazji każdego smartfona z tej serii, chociaż najbardziej dotkliwe było to przy LG Nexusie 4. Gołym okiem widać, że coś tutaj wyraźnie nie gra!
Po pierwsze – brakuje oczywiście konkretnych liczb. Nie wiemy więc ile sztuk sprzedano. Przyznam szczerze, że nie spotkałem się do tej pory z opiniami, jakoby użytkownicy niemal wyrywali sobie to urządzenie z rąk. Mimo, że od Nexusa 4 wiele się zmieniło i można smartfony te spotkać wśród operatorskich ofert, to jednak wciąż nie wiadomo ile się tych urządzeń w rzeczywistości sprzedaje. A i odzewu konsumenckiego też jakiegoś nadzwyczajnego nie ma.
I wreszcie najbardziej frapujący argument, który mocno stanowisko Google dyskredytuje. Skoro tak doskonale sprzedaje się Nexus 6, to dlaczego wszystkich urządzeń, które mają Androida 5.0 Lollipop na pokładzie (a tych jest coraz więcej, bo inni producenci sypią aktualizacjami, jak z rękawa), wciąż jest na tak tragicznym i wręcz marginalnym poziomie? Bo jeśli ludziom tak podoba się Nexus 6, to gdzie do diaska jest ten wzrost w popularności ostatniej wersji Androida? Przecież ten smartfon robiąc furorę powinien ciągnąć te statystyki potwierdzając oficjalne komunikaty!
Tak się oczywiście nie dzieje. Na dzień dzisiejszy Lollipop gości na mniej niż 0,1 proc. urządzeń! Tak, dokładnie tak to wygląda po ostatnim kwartale! OK – pewnym usprawiedliwieniem może być fakt, że Google dość późno wystartował z aktualizacjami, ale to przecież osobny temat. Jeśli Nexus 6 sprzedaje się tak doskonale, to czy jest to możliwe, że posiada go mniej niż 0,1 proc. ludzi na świecie? No i kolejna sprawa, że tym razem nie dostajemy telefonu za grosze, jak było dotychczas z Nexusami, a drogiego, flagowego smartfona, na którego nie stać aż tylu chętnych.
W jednym z serwisów amerykańskich przeczytałem jawną drwinę z tych wyników. Bez kozery autor postawił na końcu tezę, że jeśli zapytacie kogokolwiek na ulicy, czy zna iPhone’a, to zobaczycie las rąk. Jeśli to samo pytanie sformułujecie o Nexusa 6, wówczas usłyszycie odpowiedź, która również będzie pytaniem. Wielce wymownym, bowiem 99 na 100 osób rzeknie: What?
Teoretycznie nie powinienem się tym przejmować, skoro i Google się nie przejmuje. Ale kocham Nexusy. Wszystkie. Tak, jak są fani smartfonów HTC, iPhone’ów, Samsungów, Xperii od Sony etc., tak ja jestem zagorzałym fanem urządzeń serwowanych przez Google. Używam ich od lat. I zawsze towarzyszy mi w czasie pracy z nimi to samo uczucie – Wow, wciąż jest tak wydajnie, jak w dniu, kiedy pierwszy raz uruchomiłem.
Jasne, z czasem zdarzają się minimalne przycinki, ale wierzcie mi – chciałbym, aby takie łapał każdy telefon po dwóch latach intensywnego użytku. Obecnie mam LG Nexusa 5. Tak dobrego, że nie czuję się nad wyraz zmotywowany do wymiany na Nexusa 6, chociaż trochę się przed takim planem bronię, bo mam inne wydatki zaplanowane na ten rok, szczególnie bowiem koncentruję się na smartwatchach. Mimo wszystko jednak Motorola robi świetne smartfony i zarówno Moto X 2014, jak i N6 są w orbicie moich największych zainteresowań.
Reasumując – jeśli nie nadarzy się dogodna okazja, Nexus 6 z pewnością nie znajdzie się w mojej kieszeni i będę cierpliwie czekał na jego następcę, którego już na pewno zakupię. Natomiast mimo wszystko trochę niepokoi mnie obecna sytuacja. Bo jeśli Google nie mówi prawdy, to w rzeczywistości kolejne edycje tego urządzenia mogą stać pod znakiem zapytania. I tego bym nie chciał najbardziej na świecie.
Źródło: talkandroid