Ciężko mi dogodzić. Jeśli chodzi o sprzęt jestem bardzo, ale to bardzo mocno przewrażliwiony. I nie tyle nad faktem, że coś się zepsuje, porysuje, zniszczy etc. – chociaż w jakimś stopniu to też, zwłaszcza jeśli kupuję – ale znacznie bardziej, kiedy okazuje się, że przekaz jaki niesie dane urządzenie – choćbym nie wiem, jak bardzo się starał – nie jest dla mnie w żaden sposób czytelny. I kiedy patrzę na Pixela C – to sorry Krzysztofie Bojarczuku i Google, ale dla mnie to jakieś jajca na resorach. I w sumie mało śmieszne.
[showads ad=rek3]
Jedyny morał, który płynie z tej premiery jest taki, że tym razem to Microsoft miał cholerną rację zaczynając od swojej serii tabletów Surface. Nie mam pojęcia, jak edycje poprzednie, ale modelu Pro 3 moim zdaniem dachówką nazwać nie można, chociaż jako taka funkcjonuje wyśmienicie. W każdym razie – to gigant z Redmond przetarł porządnie szlak, oddając do użytku produkt totalnie odjechany, wykonany kapitalnie, do tego twórczo i nowocześnie zaprojektowany, z kilkoma niuansami in minus, ale i tak zdążył zebrać spore doświadczenie, które przy Surface 4 będzie owocować jeszcze genialniejszym sprzętem.
I tyle. A może nawet – aż tyle. Piszę o tym, bo przecież trzeba być twórczo ślepym, aby nie widzieć, że iPad Pro od Apple różni się od założeń i idei Surface Microsoftu tylko nieznacznie. Szczerze pisząc – mam wrażenie, że ten wielki konkurent Jabłka, trzyma je cholernie mocno za jajka. Przynajmniej przy tym pomyśle na sprzęt. Oczywiście nie mogę zapomnieć, że naprawdę udany – i bodaj po raz pierwszy w ogóle – to Asus rzucił na rynek swojego Transformera, który rzeczywiście robił z tabletu z Androidem coś znacznie więcej niż przyrząd do konsumpcji multimediów. Ale realnej rywalizacji z iPadem nie miał szans wygrać, bo wtedy każdy próbował czegoś po swojemu i na własnych warunkach.
[showads ad=rek3]
Dzisiaj, po kilku latach mądrzejsi są i producenci i użytkownicy. Tymczasem Google z Pixelem C udowadnia, że cofnął się co najmniej do 2011 roku i próbuje udawać, że wie doskonale, jak to się robi. Otóż, Google – nie, to nie tak. Nie tędy droga. Gdyby to był Nexus – jeszcze byłbym w stanie zrozumieć – oto twórca Androida chce pokazać, jak ten system powinien się właściwie adaptować na konwertowalnym sprzęcie. Ale w innym wypadku? O co tutaj chodzi? I jeszcze ta nazwa, która tak naprawdę kojarzy się z wysokopółkowymi i niemal nieosiągalnymi nawet dla ogromnych fanów – Chromebookami. Natomiast tutaj nie dość, że Google poszedł na małe oszustwo – niech elitarność marki Pixel zamydla ludziom oczy – to jeszcze dodaje do nazwy literkę (wysokiego) C, która ma oznaczać, że co – tablet ten śpiewa falsetem? To może trzeba było nazwać go Pixel G?
Co to jest za produkt? Komu, do czego i niby jak? Z iPadem Pro nie ma nawet co porównywać. Google, trzeba było poprosić Samsunga o wykonanie tego produktu – przynajmniej nie byłoby wstydu. To może z Surface Pro 3 miałby ten Pixel rywalizować? Błagam – nie osłabiajcie mnie! To z Transformersami? Taaa, już to widzę, jak czysty, stockowy Android kosi napakowanego dodatkami Asusa. Nie wspominam nawet o ultrabookach czy innych tabletach z doczepianą klawiaturą. Ewidentnie w tym sprzęcie coś nie gra. I moim zdaniem całkowicie nieprzemyślane wyprodukowano coś, do nie wiadomo czego. Jakby konkurencji nie było i nie przyszło komuś do głowy zweryfikować tego konceptu z tym, co jednak od lat już jest.
[showads ad=rek1]
Co ciekawe, nawet wzorniczo nie ma tutaj przełomu, a coś co faktycznie robi fajne wrażenie, to klawiatura i sposób jej łączenia razem z tabletem. I tak – sprzęt ten świetnie się broni, jeśli chodzi o tablet. I mógłby to być śmiało kolejny Nexus, tyle że z dużym ekranem. Bo dalej, to ja nie mam absolutnie żadnego pomysłu, co z tym produktem można zrobić? Pracować na nim? Pisać? Rysować? Rozwiązuje jakiś mój problem? Odpowiada na konkretne potrzeby? Nie – ma fajną – dostępną opcjonalnie – klawiaturę. I to jest innowacja wg jednej z najpotężniejszych firm technologicznych? Pfff, już jestem skłonny uwierzyć w sukces iPada Pro niż Pixela C…
[showads ad=rek1]