Wiem – temat wraca często, jak bumerang, ale serio – jak tak o nim myślę, to dochodzę do wniosku, że żadne ostrzeżenia nigdy, przenigdy nie poskutkują, dopóki komuś faktycznie nie złoi się skóry, a prawdziwe kłopoty nie odkryją nie tylko głupoty, ale i lenistwa, które jest chyba największym wrogiem współczesnego przechowywania i odpowiedzialnego zarządzania danymi. A sztuka nie jest łatwa, jeśli ma się miliony kont, loginów, PIN-ów etc. Niemniej – do kluczowych usług ZAWSZE należy strzec hasła, jak oka w głowie! Ale nikt tego nie robi. No dobrze – prawie nikt. Najpopularniejsze wtopy? Hasła typu „123456” albo „123456789”, albo też „qwerty” lub po prostu „password”. I z tym ostatnim wiąże się temat tego wpisu…
Okazuje się bowiem, że (wg badania przeprowadzonego przez firmę konsultingową EPC), to właśnie mężczyźni częściej od kobiet wpisują słowo password w miejscu, w którym należałoby podać hasło do usługi, do której właśnie zakładają konto. Dla uściślenia – robią to średnio 2,8 raza częściej niż kobiety, które dla odmiany lubują się we wpisywaniu jako hasła imienia swego kochanka. Z jednej strony to dość zabawne, że facetom łatwiej przychodzi olewanie tematu bezpieczeństwa, skoro ciężko przez wieki pracowali na wizerunek odpowiedzialnych samców alfa, gotowych bronić wiosek przed mamutami i tyranozaurami. Odnoszę jednak wrażenie, że machanie maczugą wychodzi nam lepiej, aniżeli myślenie na temat tego, jak skutecznie zabezpieczyć się w Sieci! Kreatywniej wypadają więc panie. Skoro posługują się imieniem kochanka, to zakładają, że nikomu nie przyjdzie do głowy podanie słowa, które one same trzymają w ścisłej tajemnicy ;).
Niemniej – bez względu na płeć – ponad wszystko polecam więc nie tylko bardziej pomysłowe wymyślanie haseł, ale też weryfikację dwuetapową. I to wszędzie, gdzie się tylko da. Wiem, wiem – to są idiotyczne frazesy, powtarzane przez wszystkich dookoła. W praktyce mamy mdłości, kiedy przychodzi znowu logować się do kolejnej usługi, tylko po to, aby ją chociażby sprawdzić. Trudno też na każdym kroku wymyślać inne hasła – kto by je w końcu spamiętał? Wiem – to jest problem i sam się z nim zmagam, bo są okoliczności, w których zupełnie bez sensu jest silenie się na nie wiadomo, jakie słowa zabezpieczające. Ale trudno też ignorować fakt, że jedna mała szczelina, to często pierwszy krok do wielkiego wycieku.
Ma to znaczenie tym bardziej, że wg EPC – spośród 600 ankietowany – 11 proc. przyznało, że przez ostatnie siedem lat używało tego samego hasła lub jego wariacji… Idealne pole łowne dla hakerów… Dwa razy więcej, bo 22 proc. respondentów przyznało, że używa do wszystkich miejsc tego samego hasła… Brawo! Nie chcę moralizować. Po prostu panowie i panie – zacznijcie wymyślać inne hasła. Bo nawet, jeśli nie macie zamiaru dalej korzystać z określonych usług, to niech to nie będzie password typu password, bo tylko idiotycznie zawyżacie niechlubną średnią… A zapewniam, czasy maczugi i mamutów raczej nie wrócą, kochanków za to – pod dostatkiem.
Źródło: cnet;