Pisząc wczoraj o kolejnej zapowiedzi najnowszej linii smartfonów od Google, które mają wejść w miejsce dotychczasowych Nexusów, ze zdumieniem dotarło do mnie, że przecież premiera Pixeli wcale nie musi oznaczać końca obecnej serii urządzeń! I zrozumiałem to, kiedy po raz kolejny zastanawiałem się, jak faktycznie Google ma zamiar ugryźć rynek z Pixelami w roli głównej? A wszystko wskazuje na to, że odda pałeczkę w ręce HTC, w związku z czym spodziewam się małej – aczkolwiek mimo wszystko – ingerencji w soft. Czy Pixele będą nowymi, nieudanymi sprzedażowo Google Moto X?
Jasne – pozostajemy dzisiaj w sferze fantazji. Ale załóżmy, że minął już tydzień i gigant z Mountain View razem z HTC faktycznie pokazali nową serię urządzeń mobilnych – w dwóch wariantach – mniejszym i większym. Pisałem już kiedyś, że Google chcąc robić smartfona masowego musiałby mieć szerszy dostęp do rynku – lepsze warunki z operatorami oraz ciekawiej rozwiniętą sieć dystrybucyjną. Inaczej Pixele będą tylko smartfonami dla geeków. I tak się składa, że HTC i jego doświadczenie w tym aspekcie – pomimo trudnej sytuacji – może być doskonałym remedium na te problemy. Po co wyszukiwarkowy gigant miałby wyważać otwarte drzwi? To po pierwsze.
Po drugie – odbiorca masowy oczekuje smartfonu z fajerwerkami. Najlepiej fotograficznymi. A producent z Tajwanu ma w tym względzie naprawdę świetne doświadczenie, więc dostarczy w Pixelach zarówno aplikację, jak i inne rozwiązania, ułatwiające zabawę ze zdjęciami.
No i po trzecie. Google tak naprawdę wcale nie musi zrezygnować z Nexusów! Zauważ kilka prawidłowości. Wokół tych smartfonów fame wytworzył się sam. Od początku były to urządzenia dla developerów, gdzieś na marginesie były kolosalne zyski z ich sprzedaży, bo nie o to w nich chodziło. I kochają Nexusy tylko prawdziwi fani czystego środowiska, którzy wiedzą czego oczekują od smartfona, przy czym – fajerwerki to na pewno nie są. Podsumowując – szkoda zaprzepaszczać tak udaną serię urządzeń, na które samo nakręcało się zainteresowanie, któremu zwyczajnie Google nie podołał, bo nie taki był jego cel, a kiedy się zorientował, to się okazało, że jest już za późno na robienie z Nexusów smartfonów konsumenckich, bo jak grzyby po deszczu wyrośli chińscy dostawcy sprzętu konkurujący ceną, no i… wodotryskami…
Kolejnym aspektem jest tutaj rzecz tak oczywista, że aż dziw, że nikt jeszcze na to nie wpadł! A jeśli tak, to niech mnie ktoś w komentarzu wyprowadzi z błędu. Ale przecież właściwie wszyscy liczący się producenci wypuszczają drogie i kluczowe smartfony dwa razy do roku. W tym świetle Pixel mógłby być takim właśnie drugim flagowcem. I prawda jest taka, że w jednej części roku mógłby się pojawiać Nexus, a w drugiej rzeczony Pixel. Co więcej – Google wcale nie musi Nexusa pokazywać teraz. Mój N6P doskonale radzi sobie w najcięższych warunkach z obciążeniem, jakie jestem w stanie mu zaserwować. A to znaczy, że premiera nowego Nexusa mogłaby przesunąć się na początek przyszłego roku. Dobrą do tego okazją są targi CES w Las Vegas, ale również, odbywająca się pod koniec lutego i na przełomie marca – gigantyczna impreza technologiczna w Barcelonie, czyli MWC.
Oczywiście Google nie pokaże Nexusów na tego typu targach, tylko jeśli już, uczyni to wcześniej, w tradycyjny sposób – na blogu i stronie internetowej urządzenia. Ale na MWC czy CES mógłby z powodzeniem promować je, tym bardziej, że szczególnie w Barcelonie – obecny jest ze swoim Androidem dosłownie wszędzie. Inna rzecz, że Nexusów jeszcze nie zrobił Sony, a od tego producenta bardzo chciałbym zobaczyć ten sprzęt. Niemniej bez względu na to, kto wyprodukuje kolejnego Nexusa, jestem w stanie odważnie założyć, że pojawi się najpóźniej w końcówce przyszłego półrocza, a telefoniczny Pixel będzie kręcił sprzedaż wśród szerszego grona klientów właśnie w sezonie szkolno-świątecznym, który teraz się zaczął.
I ostatnia rzecz. Tak na logikę – Google potrzebuje Nexusów. Sam inwestuje ogromne pieniądze w rozwój Androida, a developerzy piszący apki na to środowisko to podstawa jego progresu. Co z tego, że znika Windows 10 Mobile, skoro Apple idzie jak przecinak ze swoimi iPhone’ami, na których ma całkowicie pod kontrolą to, co dzieje się ze sprzętem oraz softem. Może więc Google nie zarabiać wymiernie na sprzedanych słuchawkach, ale jego zyski przyjdą z innej strony, a apek nie da się lepiej i efektywniej testować, jak na dedykowanych urządzeniach. Zrywanie z tym, byłoby bez sensu.
Pod warunkiem oczywiście, że Pixel okaże się konsumenckim produktem, a nie następcą Nexusów.