Google, Google, Google! To niesamowite, że świat dzięki Tobie zmienił się tak bardzo. Myślę, że jedną z najważniejszych cegieł i podwalin pod fundamenty dzisiejszego Internetu podłożyłeś właśnie Ty. I te ostatnie 15 lat, to synonim ciągłych, dynamicznych zmian. Rozwoju, kolejnych kroków, i znowu zmian. Skoro urodziny, to jeszcze przydałoby się trochę życzeń. Tak, to ważny punkt, więc od razu przejdę do kolejnego akapitu…
…Google, zaufałem Ci. Rzadko się zdarza, abym ufał komukolwiek, ale w pewnym sensie, Tobie musiałem zaufać. Skoro mam bloga, to dobrze zmierzyć jego popularność. Mam więc Google Analytics. Żeby mieć analizy, musiałem założyć konto. Ba – niejedno konto! Bo każde jest do czegoś innego, a to do prywatnej korespondencji, a to do blogowej, a to do jeszcze innej. Więc tych kont jest już chyba z siedem i z każdego w mniejszym lub większym stopniu korzystam. A więc zasoby prywatne i zasoby publiczne, wszystko to na Twoich platformach…
…bo przecież zaufałem Ci tak bardzo, że mam nawet Chromebooka, a razem z nim dostałem 100 GB na dane w Chmurze, więc i moje pliki możesz podglądać. Jestem prześwietlony przez Twoje usługi, tak bardzo od nich zależny, że trudno mi teraz wyobrazić sobie zmianę! Bo jak ją uczynić? Przecież mój smartfon pracuje na Androidzie – moja ufność do Ciebie jest tak wielka, że tym smartfonem jest Nexus od Ciebie. Google – czy jest przestrzeń mojego życia, której nie znasz? Masz dostęp do moich kontaktów, na mapach widzisz, gdzie spędziłem urlop, na Drive poznałeś z widzenia moją rodzinę, znasz korespondencję z przyjaciółmi oraz aktywność na Plusie, FB i Tweeterze, bo powiadomienia z tych stron też lądują na Twoim koncie, a ten tekst zindeksują Twoje roboty…
A wszystko to w imię wygody. Mam wreszcie wszystko w jednym miejscu. Już nie muszę się martwić o tyle rzeczy, ale zaczynam o jedną… Czy Ty mnie nie wykorzystasz? Jesteś już nastolatkiem. No tak, 15 lat to już jakiś wiek. Dzisiaj, kiedy słyszymy o PRISM, to i tak mamy to w nosie, a biedny Snowden nie ma już życia, bo odważył się powiedzieć to, co od dawna przeczuwałem, że nie tylko Ty mnie inwigilujesz, ale również rząd USA. Nie wiem, czy to jest w porządku. A jest? Wszystkiemu zaprzeczasz, ale mętnie to wychodzi…
…więc może w końcu te konkretne życzenia, a nie jakieś tam „wszystkiego najlepszego…” Zdrowia Ci życzył nie będę, bo zachorować nie możesz, ale jeśli mnie zdradzisz, to ja już mogę to odchorować i to solidnie. Szczęścia życzył Ci też nie będę, bo jak algorytmy mogą się cieszyć? Ale ja pokładając ufność w Tobie już tak. Pomyślności już bardziej mogę życzyć, bo przydadzą Ci się mądre głowy, które Tobą pokierują.
Google, tak naprawdę mam tylko jedno życzenie. Takie autentyczne, z głębi serca, przemyślane, rozsądnie rozważone. Życzę Ci Google konkurencji. Solidnej, mocnej, tak wspaniałej, jak Ty sam. Żebyś nie mógł ani spać, ani odpoczywać, tylko żebyś zapierniczał. Żebyś robił wszystko co możesz, aby szanować moją wolność, którą z własnej woli, zachęcony Twoimi obietnicami, Tobie powierzyłem. Google, nie zmarnuj tej szansy! Rozwijaj się, ale czuj na plecach oddech kogoś takiego jak Ty, żebyś nie zapomniał, co znaczy maksyma „Don’t be evil”, bo to dobre motto i ważne zobowiązanie.