Kurczę, przed tym newsem nie mogłem się powstrzymać! Chromebooki z serii Pixel miały być uśmiercone, a tu proszę – jaka niespodzianka! Chodziło więc raczej o unieważnienie nazewnictwa, które teraz ma się kojarzyć ze smartfonami. Nie zmienia to jednak faktu, że Google spod swoich skrzydeł ma zamiar wypuścić kolejnego nobliwego Chromebooka, który nie tylko będzie posiadał świetne bebechy, ale też ewidentnie dostosuje się do tego, co obecni producenci z serią tych urządzeń zrobili!
Po samym renderze więc zakładam w ciemno, że będzie Google Pixelbook komputerem konwertowalnym, który dostanie składaną o 360st. matrycę, dzięki czemu częściowo funkcjonować będzie, jak tablet ala dowolny komputer z serii Yoga od Lenovo. Skąd taka pewność? Rzut oka na zawiasy i już wszystko jest dla mnie jasne. To MUSI się tak skończyć :). I tak, witam to z duuużym aplauzem!
Druga rzecz, o której jest głośno, to fakt dodania do Pixelbooka stylusa o nazwie… Pixelbook Pen ;). Tak, ma być rysik, który wprowadzi ten sprzęt na zupełnie nowy poziom obsługi. Nie ukrywam, że do tej pory miał go wyłącznie jeden model (a właściwie dwa, ale to ta sama seria), Chromebooka od Samsunga. Sprzęt ten oczywiście w Polsce dostępny nie jest, ale miałem okazję prześwietlić go bardziej niż tylko przez chwilę na targach w Barcelonie i wiem, że rysik jest ficzerem, który wracając do łask, zrobi Chrome OS bardzo dobrze, tym bardziej, że sprzęt ten wspiera aplikacje z Androida. Niemniej nie tylko na nich powinien polegać, tylko natywnie serwować jakieś rozwiązania.
To, co oczywiście powoduje zawrót głowy, to fakt, że skoro Google serwuje Chromebooka premium, to wiadomo już, że Pixelbook będzie w cholerę drogi. W planach mają być trzy warianty – 128GB, 256GB i 512GB, które odpowiednio mają kosztować 1200 dol., 1400 dol. oraz 1750 dol. Meh, ta cena sprawia, że znowu obejdę się przy tym sprzęcie smakiem, bo nie jestem w stanie sobie wyobrazić wyłożenia takich środków na ten komputer w obecnej chwili, tym bardziej, że za trochę większe pieniądze przy dopłacie, można mieć np. Surface Booka Performance Base!
Nie to, żebym nie doceniał nowego sprzętu od Google z Chrome OS na pokładzie, ale ten dedykowany od Microsoftu robi też mega robotę, którą znam od podszewki, więc wiem o czym piszę i realnie te różnice cenowe pod kątem możliwości jestem w stanie ocenić. Tym bardziej, że Surface Pen z całym środowiskiem Windows Ink, to przecież prawdziwa petarda dla tego typu komputera, a już jego hybrydowy charakter, to tym bardziej zupełnie inna para kaloszy, która jednak wyprzedza nawet najlepszego Chromebooka, i to o kilka długości!
Już pisałem o tym kilka miesięcy temu i zdania nie zmieniam – Microsoft robi w tej chwili coś niesamowitego na rynku komputerów osobistych. Tchnął nowego ducha w hybrydy, ożywił je i pokazał, jak jeszcze można te urządzenia ugryźć, a dodatkowo reaktywował rysik, który stał się nie tylko dodatkowym akcesorium, ale świetnym narzędziem, które doskonale sprawdza się w codziennej pracy z komputerem. Skoro z jego powodu coraz częściej sięgam po przeglądarkę Edge oraz na dobre używam na zmianę Google Keep i OneNote od MS, to już o czymś świadczy. Niewtajemniczonym przypominam, że w Chromebookach siedzę znacznie dłużej (prawie od początku) niż w Surface z Windowsem (około 3 lat).
Mówi się, że nowy Pixelbook pojawi się 4 października, wraz z Pixelem i kilkoma innymi urządzeniami, na których odświeżenia przede wszystkim doczeka się Asystent Google. Jak dla mnie to właśnie ten system (AI) będzie odgrywał kluczową rolę przy Pixelbooku – jeśli w ogóle, ale na ten moment trudno mi stwierdzić o jakich funkcjach i możliwościach możemy mówić? Dodanie samego rysika też nie będzie żadną rewolucją, bo takowy ma co druga hybryda na rynku, ale tylko Surface Pen nie pozostawia złudzeń, kto jest numerem jeden. Bez dedykowanego środowiska, w Chrome OS będzie to tylko dodatek. A dodatków, to my nie potrzebujemy. Bo jeśli tak to ma wyglądać, to sorry Google, ale ponownie wybrałbym Surface Booka, i to w wersji Performance Base.