Wczoraj, w końcu po niecierpliwych oczekiwaniach, przyjechał do mnie kurier. Garmin Fenix 3 zawitał w moich skromnych progach. Oczywiście z tej okazji nie mogłem odmówić sobie, by nie napisać kilku słów. A jest o czym, bo pomimo masy sprzętu, który dociera do redakcji, cieszę się jak dziecko z nowego zakupu.
Wersja, na którą się zdecydowałem to Garmin Fenix 3 Silver Performer Bundle. Dlaczego akurat ten model? Bo w zestawie otrzymałem czujnik tętna HRM-Run, który osobno sporo kosztuje i pewnie tak szybko nie kupiłbym bym go, a tak mam pełnowartościowy komplet. Poza tym jak szaleć to szaleć, no nie? :).
Przy okazji otrzymałem nowy czasomierz w atrakcyjnej dla mnie formie, z czerwonym paskiem, który najzwyczajniej w świecie lepiej prezentuje się niż czarna wersja. Za to sam zegarek jest po prostu genialnie wykonany. Pierwsze wrażenie, kiedy otworzyłem pudełko – O jasna cholera, ale on wielki! Moje nadgarstki nie są ani grube, nie jestem też specjalnie mocno zbudowany i tym samym obawiałem się, że nagle okaże się, że będę nosił na ręce busolę. Ale były to obawy nieco przesadzone – i czuję się z Fenixem 3 bardzo komfortowo. Jest on dość ciężki, ale to tylko jeszcze bardziej mi się podoba, chociaż to czy ciąży, to dość względna sprawa.
Pierwsze spojrzenie i od razu wiadomo dla kogo przeznaczony jest ten sprzęt. Tarcza obudowana jest grubym pierścieniem, a sam zegarek jest solidny i do najchudszych nie należy. Do tego wyposażony w 5 funkcyjny przycisków. Całość robi świetne wrażenie.
Po naładowaniu Fenixa 3, przystąpiłem do konfiguracji, która okazała się bardzo łatwa, choć trzeba przyznać, że sporo rzeczy trzeba zrobić, by w pełni przygotować zegarek do pierwszych aktywności. Przede wszystkim ustawienia w samym Fenixie. Określenie płci, wzrostu, wagi oraz wybór nadgarstka, na którym będziesz nosić zegarek. Zasadniczo nie miałem wielkich kłopotów z wyborem odpowiednich nastawów, ale dłuższą chwilę trwało pierwsze namierzenie sygnału GPS (około 20s).
Garmin Connect – to platforma, która zbiera wszystkie informacje i to do niej zaglądam teraz najczęściej. Zarówno wersja deskopowa, jak i mobilna, są bardzo rozbudowane i na pierwszy rzut oka mogę napisać tylko tyle, że jest to bardzo dobrze skrojone narzędzie. Ilość informacji, która jest tutaj przekazywana z zegarka może początkowo przytłaczać, ale jeśli lubisz różnego rodzaju statystyki – tak jak ja – to Garmin Connect będzie dla Ciebie rajem. Oczywiście należy pamiętać, że Fenix 3 to zegarek nie tylko dla biegaczy. Dlatego też, statystyk jest tu znacznie więcej i sprofilowane do każdej aktywności. Szczegółowo omówię to zapewne w recenzji, bo jest tego naprawdę sporo.
Dotychczas celowo pisałem o Fenixie 3 jako zegarku, ale śmiało można go nazwać również smartwatchem. I w gruncie rzeczy dla mnie on jest własnie smartwatchem. Nie tylko dlatego, że zawiera niezwykle rozbudowane funkcje monitorujące aktywność, ale pozwala też na odczyt powiadomień, wpadających do Twojego telefonu.
Oczywiście – standardowo – łączność przebiega poprzez Bluetooth, dzięki czemu bez problemu odczytasz otrzymaną wiadomość, sprawdzisz plan z kalendarza, czy też zostaniesz poinformowany o notyfikacjach z Facebooka. I szczerze pisząc – dla mnie taka prosta i podstawowa funkcjonalność – wystarczają. Doceniam oczywiście możliwości Android Wear, których Fenixowi 3 brakuje, jak chociażby głosowa obsługa, ale nie jestem wielkim fanem gadania do zegarka (choć to bardzo wygodne), więc nie rozpaczam ;).
Poza tym, o czym pisałem już wcześniej, moje potrzebny są mimo wszystko inne, dlatego Fenix 3 sprawuje się pod tym kątem bardzo dobrze. Przynajmniej na razie, zobaczymy bowiem, jakie zdanie będę miał, gdy minie już efekt „wow” i z czasem pojawią się – bądź nie pojawią – pewne niedociągnięcia.
Na koniec jeszcze dwie rzeczy. Pierwsza. Dotychczas biegałem z RunKeeperem, gromadząc statystyki od 2013 roku, i jak nietrudno się domyślić, trochę się tego nazbierało i bałem się, że będę musiał przerwać ich zbieranie. Nie po to bowiem kupiłem Garmina, by biegać cały czas ze smartfonem. Nie ukrywam, że byłoby mi cholernie szkoda tych wszystkich aktywności, ale na szczęście, można zsynchronizować Garmin Connect z RunKeeperem, dzięki czemu rzeczywiście smartfon nie jest już mi do niczego potrzebny. Wyniki zapisane na Fenixie automatycznie lądują na RunKeeperze. Oczywiście taką samą operację można dokonać przy Endomondo. Świetne rozwiązanie!
Druga rzecz to bateria. Kiedy opowiadałem Michałowi Brożyńskiemu, że Fenix 3 ma tylko 300 mAh, był zdziwiony, tym bardziej, że obydwaj mamy w głowie czasy, jakie potrafią przejechać na jednym ładowaniu typowe smartwatche. Ja nie będę cierpiał tak jak mój szef ;) Informuję, że w ciągu 24 godzin od pełnego naładowania, mam w tej chwili 85 procent. Fenix 3 ma włączony GPS, przez jakiś czas Glonass (podczas biegania), WiFi oraz Bluetooth. Nieźle prawda? Powiem więcej – rewelacja! Co prawda nie mogłem sobie pozwolić na dłuższy bieg i na dokładniejszą weryfikację przyjdzie jeszcze czas. Póki co – jest świetnie.
I choć materialna motywacja wydaje się dość głupia, to nie ukrywam, że nabrałem jeszcze większej ochoty na bieganie, tym bardziej, że w dzień przyjazdu Fenixa, zapisałem się na pierwszy w życiu maraton. Jak widać nie ma przypadków ;).