Jeden z amerykańskich serwisów technologicznych zaczyna swój wpis w ten sposób, więc i ja tak zrobię, bo mi się to bardzo spodobało. Mniej więcej wygląda tak: czy to nie zabawne? Zaledwie dzień po premierze nowych iPhone’ów „wyciekają” najświeższe doniesienia o Samsungu Galaxy S7! Wow – i to jak precyzyjny „przeciek”! Kto by pomyślał, że serwis Asia Today tak przenikliwie trafi na nowe wieści o flagowcu południowokoreańskiej firmy! Cóż, mam z jednej strony bekę, a z drugiej jakoś mi to nie w smak.
[showads ad=rek2]
Może wpierw fakty: mają być dwa Galaxy S7 – jeden większy, drugi mniejszy. Patrząc na formę tych doniesień, nie śmiem nawet wątpić, że będzie inaczej. Jeden SGS7 dostanie ekran o przekątnej 5,2 cala, a drugi 5,8 cala. Jeszcze inne plotki podają, że w specyfikacji klasycznego Galaxy S7 znajdzie się Snapdragon 820, a wyświetlacz ma mieć przekątną 5,7 cala, ale w te doniesienia nie wierzę już ani trochę. To, co Asia Today wypisuje, trafia w mój gust bardziej, bo po prostu jestem w 100-proc. przekonany, że ten rzekomy przeciek, jest tak naprawdę kontrolowany. Cóż rozmiar dwóch nowych Galaxy oczywiście podyktowany wyłącznie sprawdzoną strategią Apple.
Śmieszne i smutne zarazem, bo Samsung daje sobie wytrącić najważniejszy do tej pory atut. To on wymyślił i wprowadził na salony smartfony, które okrzyknięto mianem phabletów – zbyt duże jak na klasyczny telefon, ale na tyle małe, że nie mogą być jeszcze tabletami. Takie coś pomiędzy. Ale Samsung poszedł o krok dalej – bowiem jego phablet okazał się nową generacją pomysłowych smartfonów, które posiadają rysik S Pen wykorzystywany na niespotykaną do tej pory skalę. Telefon nagle stał się genialnym cyfrowym notatnikiem, który do dziś nie doczekał się konkurencji! Niemniej – Samsung jest na dobrej drodze, aby przespać ten sukces.
[showads ad=rek1]
Nie wiem, czy udało Ci się zwrócić na to uwagę, ale Apple zręcznie operuje specyfikacją swoich produktów. Nie wali po oczach rdzeniami, taktowaniami i RAM-ami. Apple używa liczbowych porównań, że nowy układ jest szybszy od poprzedniego tyle i tyle razy. A od chipu w pierwszym smartfonie lub tablecie serii o AŻ tyle razy. Przy okazji premiery nowych iPhone’ów 6S oraz iPada Pro Phil Schiller podkreślał, że ich wydajność jest lepsza od 80 proc. komputerów i bardzo bliska tej znanej z PC, jeśli nie lepsza. Za przykład posłużyła ilustracja z Auto Cadem – pokazano projekt zawierający kilkaset szczegółów i płynne powiększanie i pomniejszanie obiektów.
Samsung za to idzie w drugą stronę. Wali rdzeniami, RAM-ami, pierdyliardami możliwości. Apple wyciąga 3D Touch i robi o tym połowę prezentacji, pokazuje zastosowanie, opisuje technologię, a także podkreśla jej przydatność przy połowie czynności, które wykonujemy smartfonem: dzwonieniu, wysyłaniu i odczytywaniu maili, nawigowaniu z mapami, wykonywaniu zdjęć etc. Same praktyczne, codzienne akcje, które robisz Ty i robię ja – od tak.
Sęk w tym, że Apple udowadnia, że nie potrzebuje miliona milionów nie wiadomo czego. Nie jest mu do niczego potrzebne zakrzywianie panelu, ani wymyślanie bezsensownych zastosowań dla wyświetlacza bocznego, jak np. podświetlenie kolorem krawędzi, gdy telefon leży ekranem do dołu, a mamy nieodebrane połączenie od zdefiniowanego kontaktu. Bo kto – na litość Boską – odkłada w ten sposób smartfona wartego 3500zł? Do tego Jabłko pięknie pokazuje, że idealnie zintegrowanym z hardware softem, jest w stanie działać cuda. iOS wciąż przechodzi tylko lifting, a Samsung za każdym razem stara się wymyślić nakładkę na nowo. Zaskakujące, że fani Apple potrafią przyzwyczaić się do jednego słusznego wzornictwa i przyjmują poważne zmiany z dużą rezerwą, a kolejne edycje Galaxy muszą czymś zasadniczym różnić się od poprzednich modeli, bo inaczej przestają być atrakcyjne.
W ciemno zgaduję, że czy to będzie Force Touch, czy to 3D Touch, to Samsung po prostu również zastosuje tą technologię w swoim nowym flagowcu. Aż dziw, że nie sięgnął po nią w serii Galaxy Note, przerzucając wrażenia płynące z regulacji siły nacisku na rysik, a nie na ekran. Kurczę – mam wrażenie, że Koreańczycy posiadają portfolio świetnych pomysłów i patentów, ale to Apple musi im pokazać, jak je zastosować. Bo pomyśl tylko, jak fajnie wykorzystywałoby się Air View (które pewnie tak by się nie nazywało), gdyby zamiast naciskać przycisk na S Pen-ie trzymając go nad panelem Note’a, można było go po prostu przyłożyć do wyświetlacza i wywołać to menu mocniejszym naciśnięciem ekranu! Raz, że redukuje to dodatkową czynność, dwa – nie zmusza nas do precyzji zbliżeniowej stylusa z wyświetlaczem.
Wbrew pozorom do premiery Galaxy S7 nie zostało wiele czasu. Jako, że smartfony z tej serii Samsung pokazuje na targach MWC w Barcelonie, to warto wziąć pod uwagę, że te rozpoczynają się w nadchodzącym roku 22 lutego 2016. Zostaje więc 5 miesięcy, z czego tak naprawdę nowy flagowiec musiałby być gotowy maksymalnie do końca roku, a więc realnie powstawanie i wszczepianie nowych hardware-owych funkcji do SGS7 to pewnie kwestia zaledwie ostatniego kwartału, bo przecież producent musi mieć jeszcze czas na testy słuchawki, aby wykluczyć różne błędy i komplikacje. Myślę też, że całość będzie pracować z nowym Androidem Marshmallow, który już tuż tuż, a więc zaawansowane prototypy są już bez dwóch zdań w użyciu.
[showads ad=rek3]
Nowy Samsung Galaxy S7 ma obecnie funkcjonować pod nazwą kodową Lucky. Ciekawe, czy okaże się faktycznie szczęściarzem…?
Źródło: bgr