Jakieś pół roku było głośno o przejęciu Oculusa, twórców Rifta, przez Facebooka. My też pisaliśmy o tym TUTAJ i TUTAJ. Dziś rozmowy na ten temat nieco ucichły – już nikt nie dyskutuje o przyszłości Oculusa pod rządami „F” i jego ingerencji w projekt. Niedawno jednak okazało się, co ma z tego mieć największy portal społecznościowy. Jesteście ciekawi? No to jedziemy!
Nie muszę chyba nikogo uświadamiać jak duży potencjał leży w okularach wirtualnej rzeczywistości. Nie mówię tu nawet o Rifcie, ale o ogólnej idei – filmy w prawdziwym 3D, gry, czy możliwość odwiedzenia rozmaitych zakątków świata i obcowania z nimi niemal w namacalny sposób.
Przeczytaj też:
naszą recenzję Google Cardboard – kartonowych gogli wirtualnej rzeczywistości
Jeżeli dobrze zrozumiałem zamiary Zuckerberga, chce on konkurować z całym Internetem! A przynajmniej w takiej postaci, w jakiej go znamy dziś. Po prostu dąży do tego, by z wirtualnej rzeczywistości zrobić podstawową platformę do edukacji, działalności komercyjnej, czy gier. Nie ma co – wysoko mierzy, wkurzając tym samym reklamodawców, którzy drżą w związku z wysokimi wydatkami społecznościowej potęgi. Podoba mi się również podejście Facebooka – ich celem nie jest, przynajmniej oficjalnie, zadowolenie specjalistów od marketingu, a stworzenie narzędzia łączącego ludzi.
Moim zdaniem, w tym dalekosiężnym szaleństwie jest metoda – Facebook jeszcze 10 lat temu zaczynał od maleńkiego portalu, by po tym czasie, dzięki długoterminowej progresji, rozrosnąć się do prawdziwej potęgi. Myślę, że wraz z premierą Rifta, możemy zatem oczekiwać sporo rozwiązań społecznościowych i to na większą skalę niż się spodziewałem. Oby tylko nie przesadzili i trzonem urządzenia pozostało pierwotne założenie, czyli maszyna do grania.
Ambitne plany potwierdzają również szacunki wydatków – w następnym roku mają się one powiększyć o 55-75 proc. Gdy uświadomicie sobie, że wartość Facebooka wyniesie na globalnym rynku reklamowym, wartym ponad 140 mld dolarów, 8 proc. (5,8 proc. w 2013 roku), to nie robi to aż takiego wrażenia i naturalnym krokiem wydaje się poszukiwanie nowych dróg na powiększenie kapitału. Z kolei jeżeli chodzi o przyrost na rynku mobilnym, przewiduje się wzrost z 16,5 proc. do 20,4 proc.
Właśnie w tym segmencie, Facebook ma jeszcze sporo do zrobienia. Pomogą mu w tym dwa nabytki: platforma wiadomości WhatsApp oraz fotograficzno-społecznościowy Instagram. Ten pierwszy co prawda na razie przynosi straty, ale podejrzewam, że za jakiś czas się to zmieni. Z kolei Instagram to był interes życia – za 1 mld dolarów, co jest śmiesznie niską ceną, w porównaniu ile dziś są warte portale społecznościowe, otrzymał prężnie rozwijającą się platformę, której szacowana wartość wynosi obecnie 15 razy więcej.
Oczywiście nie tylko Facebook szuka niekonwencjonalnych rozwiązań, by rosnąć w siłę. Google również pakuje kasę w takie ekstrawagancje jak samochód poruszający się bez ingerencji kierowcy (pisaliśmy o nich TUTAJ i TUTAJ), robotyka i automatyka (kroczące maszyny wojskowe) czy nanotechnologię, a więc dziedziny, które prawdopodobnie jeszcze w ciągu najbliższych dekad nie zaczną przynosić profitów. Amazon również regularnie wkurza inwestorów koncentrując się na długofalowej strategii, a nie bieżących zyskach.
Cóż, może martwią się, że nie zdążą za swojego życia pomnożyć wkładu? Ja osobiście wierzę w takie metody rozwoju, aniżeli chęć szybkiego zarobienia, bo bez planu wykraczającego daleko w przyszłość oraz dostosowania się do rynku, można szybko odpaść. Bowiem gdy nadejdą już te czasy, że będziemy mogli cieszyć się tymi nowinkami, pierwsi gracze zajmą naprawdę mocne pozycje. Samojezdne auta, machiny kroczące na ulicach, okulary wirtualnej rzeczywistości w każdym domu? Powiało cyberpunkową grozą, mam więc nadzieję, że mimo wszystko nie doczekam się rządów korporacji. Póki co – trzymam kciuki, bo kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje.
Źródło: theguardian
Zdjęcia: oficjalne materiały prasowe oraz ze źródła