Nauka języków jest przydatna i rozwijająca na wielu płaszczyznach. Nauka innych dialektów rozwija pamięć, poprawia zdolności poznawcze, przyspiesza myślenie. No i najbardziej oczywisty aspekt – porozumiewania się z osobami z innych kręgów językowych. Chyba każdy z nas miał styczność z językiem obcym, chociażby angielskim przewijającym się wszędzie – tym bardziej w świecie nowoczesnych technologii. A nawet jeśli nie znasz jakiegoś języka, a musisz go użyć, to wierzę, że poradzisz sobie w takiej sytuacji, na przykład z pomocą smartfona z translatorem lub na migi. No właśnie – język migowy. Pomijam machanie rękoma i pokazywanie zrozumiałych gestów, piszę o prawdziwym języku migowym.
Próbowałem się kiedyś nauczyć polskiego języka migowego (tak, każdy z głównych języków mówionych ma swój migany odpowiednik) i muszę przyznać, że było to dość trudne wyzwanie. Ale czym byłaby dzisiejsza technologia, gdyby nie próbowała rozwiązać i tego problemu. Naukowcy z Texas A&M opracowują właśnie urządzenie, które pozwoli na przetłumaczenie ruchów rękoma na głos. Specjalne elektrody zbierają impulsy elektryczne z przedramion i ramion, z mięśni odpowiadających za ruch nadgarstka i palców. Dlaczego nie z samych dłoni i palców? Spróbuj wyciągnąć rękę przed siebie i zacisnąć pięść, teraz ułóż ręce, jak do języka migowego, delikatnie przed sobą na wysokości klatki piersiowej i zaciśnij pięść ponownie. Nawet jeśli nie poczułeś różnicy, to impulsy nerwowe sterujące twoją dłonią były inne w każdej z prób. Dekoder odczytuje następnie sygnały i odtwarza słowa, które osoba pokazała językiem migowym.
Trzy najlepsze rzeczy, które ja widzę w tym urządzeniu. Po pierwsze złamanie bariery językowej między osobami niemymi i niesłyszącymi, a ludźmi posługującymi się głosem w komunikacji. Po drugie jest to kolejny przykład urządzenia, które stanowi interfejs człowiek-maszyna. W tym przypadku bardzo mało inwazyjny i bezpieczny dla użytkownika. Po trzecie, oprogramowanie sterujące dekoderem uczy się języka danej osoby. Każdy z nas ma inny charakter pisma, czy inaczej wymawia dane słowa, tak każdy będzie inaczej „migał”. No i czwarte – na deser. Całe oprogramowanie, które dekoduje sygnał elektryczny mieści się w smartfonie. Do elektrod przyczepiony jest tylko nadajnik bluetooth.
Póki co urządzenie jest dość… pokraczne. Kupka kabli i elektrod nie wygląda zachęcająco. Ale działa i stanowi bardzo dobry punk wyjścia do ulepszeń. Być może kolejnym krokiem będzie podkoszulek z wbudowanymi elektrodami lub bardzo czuły żyroskop i akcelerometr w smartfonie. Bo skoro mój telefon potrafi rozpoznać kiedy idę, a kiedy biegam, to myślę, że kwestią czasu będzie opaska na smartfon, która będzie tłumaczyć język migowy na mówiony.