Minęło już kilka dni od chwili, kiedy pobrałem ROM i zainstalowałem Androida 5.0 Lollipop. Przez większość tego czasu mój Nexus 5 leżał w szufladzie, bo aktualnie testuję Note’a 4 i Geara S, ale tu i ówdzie zapytujecie mnie, jak się ten system sprawuje, zatem postanowiłem wrócić do pracy z N5. I od razu rzuciło mi się w oczy kilka obserwacji związanych z działaniem systemu, który wcale nie opiera się wyłącznie na nowym wyglądzie (chociaż ten jest świetny), tylko ma do zaoferowania wiele praktycznych pomysłów, które czynią Androida autentycznie jeszcze lepszym!
Poniższy wybór jest czysto subiektywny, to rzeczy które mi się podobają i doceniam ich założenia. Wiele z nich to drobiazgi, ale bardzo obiecujące i trudne do ignorowania:
- Widoczność kart z Chrome – fajnie pomyślano, aby karty z Chrome mogły być widoczne w menu ostatnich otwartych aplikacji. Jeśli macie aktywnych sporo zakładek, wszystkie tam wylądują. Efekt? Przeglądanie stron jest bardziej poręczne. Nie wiem, czy szybsze, ale nawigowanie pomiędzy kolejnymi kartami jest też przy tej okazji bardziej efektowne i w moim odczuciu skuteczniejsze.
- Ładne przejścia wygaszania – nie wiem, czy zwróciliście uwagę, ale w czasie wygaszania ekran robi się jakby czarno-biały. Nie jest to jakiś efekt-fajerwerk, bo widzimy to wyłącznie przez mikrosekundę i nawet nie jestem w stanie zrobić z tego zrzutu, ale jest to miła dla oka animacja. Przynajmniej mojego ;) Podoba mi się również, że jak chcę udostępnić stronę w jakiejś aplikacji, albo klikam w aktywny link przenoszący do YouTube, to menu z sugestią, w jakiej apce chcę zakończyć swoją czynność, wysuwa się teraz niżej, właściwie bezpośrednio pod palcem.
- Przyciski nawigacyjne oraz lepsze powiadomienia – względem wersji deweloperskiej pomniejszono przyciski nawigacyjne (co dobrze widać na zrzucie powyżej). Dobre posunięcie, chociaż jeszcze się do nich przyzwyczajam ;) Oczywiście zniknął problem z udostępnianiem Internetu, który był we wczesnej becie, a to, co się dzieje w powiadomieniach jest jeszcze bardziej dopracowane. Np. kiedy tapniecie w symbol sieci WiFi to ta się włączy lub wyłączy (zależnie, jaki efekt chcecie uzyskać). Natomiast dotknięcie palcem podpisu WiFi przeniesie Was do Ustawień sieci, spośród których wybierzecie tą, do której chcecie się podłączyć. I tak jest też z pozostałymi elementami widocznymi w powiadomieniach o ile coś się dalej za nimi kryje.
- Awatar i personalizacja kont – można łatwo dodać swój awatar (również zapisany gdzieś w Chmurze), przełączyć się pomiędzy kontami oraz utworzyć kolejne dla następnego użytkownika. Tutaj obsługa wielu kont trafiła do smartfonów, wcześniej była dostępna tylko tabletom. Czy ma to sens w tak spersonalizowanych urządzeniach, jak sprzęt mobilny? Jak najbardziej TAK! Zwłaszcza, jeśli macie w domu dzieci, które lubią od czasu do czasu pograć w jakieś gry. Sęk w tym, że to rozwiązanie nie jest do końca przez Google dobrze zrobione. Brakuje możliwości bardziej radykalnego ograniczenia możliwości wykorzystania naszego smartfona. Właściwie jedyne co można zrobić, to uniemożliwić wykonywanie połączeń głosowych.
- Tryb Gościa – żeby móc skorzystać w Trybie Gościa z Kalendarza, Hangouts, czy aplikacji Keep, a nawet Sklepu Play – trzeba uprzednio założyć konto (lub się na nie zalogować). Nie można też przeglądać naszych zdjęć, czy historii przeglądarki internetowej, ale już wchodzić do Ustawień się da. Lollipop pamięta też ostatnią sesję Gościa, więc po ponownym przełączeniu pozwala kontynuować pracę w miejscu, gdzie się ją przerwało lub odświeża system do nowego użytkownika. Mądrze pomyślane – nic nie przepada.
- Co pamięta Lollipop? WSZYSTKO! – rzecz, która mnie bardzo zdziwiła, to fakt, że Android 5.0 zapamiętuje wszystkie uruchomione przeze mnie aplikacje i nawet przy restarcie one się nie wyłączają! Jeśli ich sami nie usuniecie z menu Ostatnich aplikacji przeciągnięciem palca, to będą dochodzić wciąż nowe, i nowe, i nowe karty z kolejnymi apkami. Co ciekawe, nie zauważyłem ani wzrostu temperatury, ani też spadku wydajności smartfona! W chwili pisania tego wpisu mam włączone 32 aplikacje oraz 3 karty przeglądarki. Efekt? Wszystko śmiga aż miło. Oczywiście wcześniej wyłączałem i teraz ponownie włączyłem Nexusa 5 i – jakże by inaczej – jest tak, jak było przed restartem. Rolowanie miniatur wygląda, jak prawdziwe szusowanie po jakimś kołonotatniku ;) Nowością jest też, że z tego widoku obrócimy smartfona do pozycji poziomej, a wówczas pojawi się z lewej strony ikona mikrofonu i Google, skąd łatwo wywołamy wyszukiwarkę lub możliwość interakcji głosowej.
- Klawiatura – zmieniła się też trochę forma wprowadzania tekstu. Po tapnięciu w literę ta wyskakuje w prostokącie ponad naszym palcem, informując, że to właśnie ją wybraliśmy. Trochę przypomina mi to pisanie na iPhonie i jeszcze się do tego przyzwyczajam. Poprzedni sposób wypadał lepiej. Coś czego może na pierwszy rzut oka brakować, to Tryb Cichy. Jeszcze do KitKata po wciśnięciu przycisku włączania można było wybrać albo Tryb Samolotowy, albo wibrację, albo właśnie Tryb Cichy, czyli taki w którym wszystkie powiadomienia, połączenia i inne akcje do nas dochodzą, ale my ich nie słyszymy. Lubiłem to włączać np. na noc. Teraz jest za to coś innego…
- Zarządzenie powiadomieniami – …włącznik pozwala tylko wyłączyć pracujące urządzenia, a głośnością – podobnie, jak wcześniej – sterujemy przyciskami regulacji. Wówczas pojawia się propozycja zarządzania siłą natężenia dźwięku z możliwością przejścia w wibrację. Oprócz tego jest opcja czasowego wyłączenia wszelkich powiadomień lub zdecydowania, które mają do nas dochodzić. Można to ustawić na stałe lub w trybie powtarzalnym, np. codziennie od 22:00 d0 07:00 obowiązuje cisza nocna, w czasie której nie chcemy, by cokolwiek nas niepokoiło. A jeśli już chcemy, to zdefiniujemy co to ma być.
- Ekran blokady – z ekranu blokady możemy wejść bezpośrednio do połączeń telefonicznych przeciągając po przekątnej palcem z lewego narożnika. Wykonując ten sam gest, tylko że z prawego rogu uruchomimy aparat.
- Aparat – przyznam, że w kwestiach fotograficznych zdecydowanie bardziej lubiłem energiczne przeciągnięcie palcem od prawej krawędzi do środka ekranu, gdzie ukryty był aparat. Teraz uczę się na nowo jego szybkiego właczania. I mam też jedną zasadniczą uwagę – było tak w wersji deweloperskiej, jest i w finalnym Lollipopie. Wykonanie zdjęcia w trybie HDR trwa teraz… dłużej. I zupełnie mi to nie pasuje :/ bo jednak najwięcej kadrów utrwalam z jego wykorzystaniem. Za to z pierwszych oględzin stwierdzam, że prawdopodobnie problem z ustawianiem ostrości wreszcie się skończył. Nie mówmy jednak hop… Poczekam jeszcze kilka dni, pofotografuję trochę, by wyciągnąć wnioski.
- Ładowanie elementów pulpitu – coś, czym nowy system u mnie zaplusował jest ładowanie widgetów obecnych na pulpicie głównym od razu po wpisaniu PIN-u. Do tej pory u mnie w KitKacie było tak, że uruchamiało się całe środowisko, widoczne były ikony aplikacji, ale kalendarz z zadaniami ładował się po dobrych 30 sekundach. Dziwiło mnie to zawsze. Teraz zatwierdzam kod i wszystko już jest – gotowe do działania!
OK – nie jest to recenzja Lollipopa, ale zwrócenie uwagi na kilka praktycznych aspektów, które w pierwszej kolejności rzuciły się moim oczom. Praca z Androidem 5.0 jest całkowicie bezproblemowa. Aż nie mogę uwierzyć, że jestem w posiadaniu ponadrocznego smartfona! Wszystko jest szybkie, płynne, dzieje się natychmiast, a interfejs funkcjonuje absolutnie lekko!
I na koniec małe post scriptum. Wszyscy pytają o baterię… Cóż, dla mnie nie ma żadnej różnicy. Czyli wciąż jak było, tak jest nadal,a więc słabo. Muszę jednak kilka dni popracować z N5, to zaktualizuję ten akapit. Na tę chwilę jednak szału nie ma. Po prostu Nexus 5 ma za małe ogniwo, jak na zastosowane podzespoły z ekranem na czele (swoją drogą bardzo dobrym) – i cudów tutaj żaden system nie stworzy.