Batman to zdecydowanie mój ulubiony superbohater. Zaznaczam to od razu, żeby dokładnie było wiadomo z jakiej perspektywy śledzę postępy związane z nowymi projektami DC Comics. Od czasów kreskówki Batman: Animated Series, która jeszcze w latach 90-tych dostępna była w polskiej telewizji, przez pierwsze cztery filmy kinowe (z których niestety tylko dwa pierwsze w reżyserii Tima Burtona mogą przejść do klasyki) aż po nową trylogię Christophera Nolana Mroczny Rycerz zawsze mógł liczyć na moją niemalejącą sympatię. Tym bardziej niepokojące jest to, że od początku pogłosek o sposobie realizacji projektu Justice League mam co do tego pomysłu kilka wątpliwości, które ostatnio przybrały szczerze mówiąc jeszcze na sile.
Cykl filmów na temat Ligi Sprawiedliwości otwierać będzie Batman v Superman, którego nową zapowiedź możemy od kilku dni oglądać w internecie i to właśnie z tą produkcją wiążą się pewne moje obawy. Fabuła opierać się ma (tak jak wskazuje zresztą tytuł) na konflikcie pomiędzy dwoma superbohaterami, który jednak (spoiler) zaowocować ma połączeniem sił tej dwójki oraz innych zamaskowanych herosów i stworzeniem wspomnianej wcześniej drużyny. Dla wszystkich, którzy nie śledzą komiksowych klimatów, a, mimo to ten opis wydaje się dziwnie znajomy – tak, jest to koncepcja dość podobna do Marvelowskich Avengers.
Tutaj jednak pojawia się moja pierwsza wątpliwość, ponieważ Marvel na długo przed tym, zanim zobaczyliśmy w akcji połączone siły Avengers poświęcił całe lata na budowanie w kolejnych ekranizacjach swoich poszczególnych bohaterów. DC, tymczasem zgodnie z zapowiedziami planuje umieścić w Batman v Superman również postaci Aquamana, Wonder Woman, Cyborga oraz (choć nie jest to jak narazie potwierdzone) Flasha. Czyli w większości bohaterów nieznanych nikomu, kto nie jest fanem komiksów. Ponadto film ma być bezpośrednią kontynuacją Man of Steel, który w 2013 roku zebrał lekko mówiąc mieszane recenzje. W związku z tym za reżyserie odpowiadał będzie po raz kolejny Zack Snyder, a w rolach głównych powrócą, między innymi Henry Cavill i Amy Adams.
Ostatnia wielka niewiadoma to właśnie mój ulubiony superbohater, czyli obdarzony mocą bardzo głębokiego portfela Bruce Wayne w, którego wcielić się ma tym razem Ben Affleck. Trzeba powiedzieć, że jak dotąd historia Batmana w kinach jeszcze nigdy nie była przedstawiona tak jak będzie to pewnie miało miejsce teraz, czyli niejako od środka. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby producenci mieli zamiar bardzo wyraźnie nawiązać do skończonej niedawno trylogii z Christianem Balem będą, więc musieli pod pewnymi względami wymyślić tę postać od nowa.
Ujęcia jakie zobaczyłem w nowym trailerze prawdę mówiąc mocno mnie zaintrygowały, ponieważ wygląda na to, że twórcy postanowili skorzystać z wzorców zawartych w animacji Batman: The Dark Knight Returns z 2012 roku (która jest swoją drogą naprawdę świetna). Problem jednak w tym, że to bardzo mroczna historia, w której co prawda Batman faktycznie walczy z Supermanem, jednak, poza tym fabuła obu produkcji raczej na pewno nie będzie zbieżna. Dokładając do tego fakt, że sam Ben Affleck też jak do tej chwili jeszcze nie do końca przekonał mnie co do swojej roli (o jego wcześniejszej próbie zagrania super bohatera lepiej nawet nie wspominać) w tym wypadku również jestem niestety pełen obaw.
Do premiery filmu, która zapowiedziana została na 2016 rok, zostało na szczęście naprawdę sporo czasu będzie, więc jeszcze na pewno co najmniej kilka okazji, aby ekipa odpowiedzialna za Batman v Superman rozwiała moje (i pewnie nie tylko moje) wątpliwości. W końcu Jack Snyder ma na swoim koncie kilka całkiem udanych produkcji, a sam Ben Affleck jest zdobywcą dwóch Oscarów (chociaż żadnego z nich nie otrzymał za grę aktorską) nie ma, więc pewnie potrzeby, aby uderzać już teraz w bardzo pesymistyczne tony. Wydaje się jednak, że tym razem trzymanie kciuków może okazać się pomocne, gdyż temu początkowi planowanej na wiele ekranizacji sagi o Lidze Sprawiedliwości na pewno przyda się trochę szczęścia.
Foto: imax, comicbookmovie, blackfilm, 1, 2