To wyjątkowo trudny rok dla kanadyjskiej firmy BlackBerry. Nie dość, że jej produkty się nie sprzedają, to pogrążona jest w takim krzysie, że jej mocodawcy ogłosili niedawno, że są otwarci na różne rozwiązania, w tym sprzedaż firmy lub też licencjonowanie swoich rozwiązań. Ostatni tydzień przyniósł informację, że jeżynki zaczynają ciąć zatrudnienie, które ma zostać zredukowane o 40 proc. na całym świecie. Dziś okazuje się, że wg raportu The New York Times, założyciel BlackBerry Mike Lazaridis może być zainteresowany wykupem firmy. Na własność.
O co więc tyle hałasu? Sam Lzaridis informacji oczywiście nie potwierdza, ale wystarczy przyjrzeć się obecnej sytuacji firmy, że dla potencjalnego nabywcy to może być bardzo interesujący kawałek tortu. BB się spóźnił. To, że nie idzie im teraz nie oznacza, że nagle zaczęli produkować złe urządzenia. Podobnie zresztą jest z Nokią, która tworzy jedne z najlepszych smartfonów na rynku, wpierane rewelacyjnymi funkcjami, ale przespała swoją rewolucję. Podobnie kanadyjskie jeżynki.
Lazaridis kupując BlackBerry przekształciłby ją w firmę prywatną. Dzięki temu nie musiałby tłumaczyć się inwestorom z tego co robi, ujawniać wyników finansowych, a dokapitalizować ją długoterminowo i skupić się w końcu na tym, co najistotniejsze – tworzeniu innowacji i zachęcaniu rynku do ponownego zdefiniowania swoich poglądów. W końcu to on tą firmę zakładał, a ze stanowiska CEO ustąpił w 2012 roku. Niestety póki co, mimo świetnie przyjętych w branży nowych urządzeń zaprezentowanych na początku tego roku, firma nie wytrzymuje konkurencji z Androidem, iOS i Windowsem.
Mimo, że nigdy nie pracowałem na żadnym telefonie BlackBerry i nigdy nie miałem do czynienia z ich systemem operacyjnym, to niezwykle szkoda mi tego przedsiębiorstwa, tym bardziej że kryzys w niej nie wynika z pogorszenia jakości świadczonych usług, a zupełnie na nowo przedefiniowanego rynku.
Źródło, foto: nyt, intomobile, fcschools