Może nie do końca nowe, bo testy przeprowadzone w USA się nie powiodły. Ludzie wolą oglądać nowe filmy w kinach, ale Sony Pictures Entertainment i Walt Disney Co. nie rezygnują z wysiłków, by udostępnić w Internecie na żądanie filmy, które wciąż można zobaczyć na ekranach wielu sieci kinowych. Teraz potencjał pomysłu przeniesiono w inny zakątek świata, a usługa testowana jest w… Korei Południowej.
Jak informuje Wall Street Journal, przedsięwzięcie wymierzone jest w azjatyckie piractwo. Ale nie oszukujmy się – tak na prawdę to próba pozyskania nowych klientów, w zmieniającym się dynamicznie Internecie, w którym właściwie wszystkie treści są dostępne od ręki. Muzyka, filmy, programy komputerowe… wszystkie te treści można łatwo znaleźć na różnych serwerach, i do tego przed oficjalnymi premierami.
Swoją drogą, nie uważam pomysłu Sony i Disey’a za zły. Oczywiście kocham kino i nie wyobrażam sobie oglądania wielu superprodukcji na ekranie komputera, tylko dlatego, że nie chce mi się iść do kina. Ale nie każdy ma czas, by obejrzeć wszystkie kinowe hity. Tego typu usługa, udostępniania chwilę po zejściu z ekranu danego obrazu byłaby pewnie lepszym rozwiązaniem, niż streamowanie filmów jeszcze wtedy, kiedy grane są w salach kinowych.
Jedno jest pewne – jeśli pomysł chwyci tam, to z czasem rozleje się na inne kraje. Niektóre koncepty wyprzedzają swoją epokę, zatem z wieloma trzeba poczekać. Jako, ze sam bardzo lubię chodzić do kina, ale nie zawsze mogę, chętnie obejrzę wiele filmów np. miesiąc lub dwa po oficjalnej premierze u siebie w domu.
Foto: sxc.hu