Z Chromebooka od Samsunga byłem bardzo zadowolony (jego recenzja TUTAJ). Długo czekałem na najlepszy moment, aby go zdobyć, zresztą wówczas był jeszcze tylko model od Acera, który nie przypadł mi za bardzo do gustu. Około miesiąc po moim zakupie zaprezentowano nowe urządzenia z systemem Chrome OS. Fala sporego entuzjazmu przelała się wówczas przez media branżowe, bo do spółki dołączyli kolejni gracze, a co najważniejsze – wszyscy z procesorami Intel Haswell. Wśród nich nie było Samsunga, więc kaca nie miałem ;)
Byłem szczęśliwy. Mój pierwszy Chromebook może nie bił rekordów prędkości, ale był dokładnie taki, jakim go sobie wyobrażałem: długo pracował na jednym ładowaniu baterii, posiadał rewelacyjną klawiaturę, po której pisać można było nawet z zamkniętymi oczami, był ultralekki, mały, wyposażony był w moduł 3G, więc Internet z Aero2 śmigał w nim, aż miło i posiadał zamkniętą konstrukcję pracującą na Exynosie, więc nie potrzebował wentylacji, co przekładało się na całkowicie bezgłośne działanie. Wszystkie pozytywne cechy można było określić jednym stwierdzeniem: Samsung Chromebook series 3 reprezentował mobilność doskonałą.
Ale po niemal roku od zakupu przyszła refleksja, że jednak widziałbym u siebie coś nowszego. Właściwie decyzję podjąłem spontanicznie. Jako, że zawsze marzyłem o Chromebooku Asusa (o czym też pisałem na tym blogu), toteż bardzo ucieszyłem się kiedy w maju producent oficjalnie ogłosił swoje urządzenia. Właściwie od dwóch dób jestem w posiadaniu swojego modelu C200, który pracuje napędzany procesorem Bay Trail-M. Tym razem zdecydowałem się na układ od Intela.
Pewnie wielu z Was zadaje sobie pytanie – Jak się sprawuje procesor? – Spieszę z odpowiedzią ;) Jest dokładnie tak, jak piszą recenzenci zarówno na anglojęzycznych stronach, jak i rodzimi blogerzy/dziennikarze. Układ świetnie sprawdza się w tym, do czego został zaprojektowany. Jest energooszczędny i gwarantuje bardzo dobrą wydajność w przeglądarce. Jednoczesne zgrywanie kilku gigabajtów zdjęć z pendrive i buszowanie po kilku otwartych zakładkach sprawiło, że pojawiły się odczuwalne przycięcia. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku, ale ten chip to przecież nie Haswell i nie seria iCore!
Zastosowana jednostka jest dedykowana urządzeniom mobilnym, więc podobnie, jak Samsung Chromebook, tak Asus Chromebook pracuje w idealnej ciszy, nie posiada żadnej wentylacji, a co najważniejsze – właściwie się nie grzeje. Po 2h działania, intensywnego korzystania z dostępnych zasobów nawet nie dał mi odczuć, że potrzebuje chłodzenia, a poziom baterii spadł o jakieś 10-12 proc. Jasne, że nowe ogniwo, pierwsze ładowanie itd. nie są jeszcze miarodajnym wyznacznikiem, jak to będzie w praktyce, ale wg producenta akumulator ma zapewnić 10h nieprzerwanej pracy. Jak wyjdzie w praniu, to się okaże, ale z czytanych przeze mnie recenzji, wszystkie potwierdzają jedno – 10h to nie górna granica możliwości, a początek zabawy. Chromebook ten w zależności od użycia potrafi pociągnąć nawet 11h, a w skrajnych przypadkach 13h! W najbliższych dniach chętnie się o tym przekonam ;)
Co jeszcze z pierwszych wrażeń? Będę tęsknił do matowego ekranu z Chromebooka Samsunga, ale jakość obrazu jest tutaj zdecydowanie lepsza, chociaż trudno o bardzo dobre kąty widzenia. Wiadomo – minęły 2 lata, więc zdziwiłbym się, gdyby nie było progresu. Na marginesie dodam, że Chromebook Asusa występuje też w wersji 13-calowej, gdzie ekran jest matowy. Klawiatura za to jest równie wygodna, co w konkurencyjnym poprzedniku, a pisanie to totalna przyjemność. Można się zakochać i tylko stukać i stukać ;)
Nie wybrałem tym razem wersji obsługującej transmisję danych, bo jednak wygrały względy ekonomiczne. Zobaczymy, jak mi pójdzie z udostępnianiem WiFi ze smartfona. A skoro już jesteśmy przy tym punkcie – łączność z klasycznymi sieciami wypada bombowo! Asus promuje swój model akcentując obsługę standardu WiFi 802.11ac, dzięki któremu sieć ma śmigać aż miło, i przyznam szczerze, że nawet na słabym sygnale dzieją się cuda! Tam, gdzie inne moje urządzenia pokazują wyłącznie 1 kreseczkę, to Asus Chromebook C200 łapie 3 i pracuje, jak na taką siłę sygnału przystało!
Do wad muszę zaliczyć dość twardy i głośny klik płytki dotykowej. Ale ten ból rekompensuje mi rewelacyjny w obsłudze gładzik, po którym bardzo przyjemnie śliska się palec. Na szczęście tapaniem można zastąpić toporne przyciskanie płytki ;)
Ostatni punkt gorących, pierwszych wrażeń zostawiam wykonaniu Chromebooka od Asusa. Na szczegóły przyjdzie oczywiście czas w pełnej recenzji, która powstanie za kilka tygodni, ale potwierdzają się opinie dotyczące wyglądu. Urządzenie zrobione jest oczywiście z tworzywa sztucznego, ale plastik jest przyjemny w odbiorze, a pokrywa to matowa kombinacja poliwęglanów, zatem jest miła w dotyku, twarda (nie ugina się za bardzo pod naciskiem) oraz elegancko wygląda (chociaż łapie palcowanie). Oczywiście do wzornictwa z Samsunga Chromebooka 2 – którego nota bene posiada Krzysztof – wiele brakuje, ale jak na tej klasy sprzęt i w tym przedziale cenowym jest świetnie.
Macie pytania? Też szykujecie się do zakupu swojego Chromebooka? Interesują Was jakieś szczegóły związane z tym modelem? A może zastanawiają Was inne kwestie? Zapraszam do komentarzy!