“Przyczajony Tygrys, Ukryty Smok” z 2000r. był – delikatnie pisząc – bardzo dużym zaskoczeniem. Epicka historia rodem ze średniowiecznego Dalekiego Wschodu w reżyserii Ang’a Lee, wpadła do kin przebojem i dzięki ciekawej historii, zapierającej dech kinematografii i bajecznie odrealnionym scenom walk, zaskarbiła sobie rzesze fanów. W zasadzie można też napisać, że film stał się pierwszym z całej rodziny podobnych – pod względem otoczenia i choreografii – obrazów kręconych przez azjatyckich twórców.
[showads ad=rek3]
Dodatkowo finansowo i krytycznie sprzedał się on świetnie na Zachodzie, zgarniając bardzo dobre boxoffice-owe wyniki oraz (tak przy okazji) – cztery Oscary (za zdjęcia, muzykę, dekoracje i najlepszy film nieanglojęzyczny). No i wszystko to oczywiście bardzo dobrze, ale fakt, faktem, że piszę tu o zdarzeniach sprzed piętnastu lat. Gdy trzy dni temu zobaczyłem nagłówek z opisem nowego trailera do drugiej części „Crouching Tiger, Hidden Dragon” o podtytule „Sword of Destiny”, moje brwi automatycznie powędrowały kilkanaście milimetrów do góry…
Pierwsze pytanie, jakie sobie zadałem? Czy to kontynuacja z prawdziwego zdarzenia, czy raczej próba doklejenia znanego tytułu do nowej produkcji, w celu napędzenia popularności? No cóż – moje wątpliwości rozwiały się już w pierwszej sekundzie.
Jak bardzo łatwo zauważyć za tą kontynuacje odpowiedzialny jest Netflix, co od razu zmieniło moje podejście z mocno ostrożnego na entuzjastyczne. Dodatkowo prace nad filmem nadzoruje tym razem Woo-ping Yuen reżyser, scenarzysta i choreograf sztuk walki współpracujący dotąd między innymi z Jackiem Chanem, Braćmi Wachowskimi („Matrix”) czy Quentinem Tarantino („Kill Bill”).
[showads ad=rek3]
Na ekranie zobaczyć będziemy mogli występującą w oryginale Michelle Yeoh oraz między innymi Donnie’go Yen’a („Ip Man”, „Hero”), Eugenie Yuan („Wyznania Gejszy”), Jasona Scottay Lee („Księga Dżungli”), czy Harrego Shuma Jr. („Glee”) rozpiętość, jeżeli chodzi o obsadę jest, więc naprawdę spora. Co do fabuły to nie wiadomo jeszcze zbyt wiele, jednak bądźmy szczerzy – w tym wypadku, to jak historia zostanie opowiedziała liczy się bardziej niż to, jaka ona dokładnie będzie (a spodziewać się z całą pewnością można legendarnego miecza, zaginionej miłości i szansy na odkupienie, czyli w zasadzie dość standardowo).
Premiera „Crouching Tiger, Hidden Dragon: Sword of Destiny” zapowiedziana jest na koniec lutego przyszłego roku na platformie Netflix i w wybranych kinach Imax. Jeżeli twórcą uda się wrócić do magicznego klimatu pierwszej części filmu to będzie to kolejny bardzo mocny argument za tym, aby zaopatrzyć się w Netflixowy abonament, (który, naprawdę mam nadzieję, będzie już do tego czasu u nas dostępny).