W dzisiejszym Bloombergu ukazał się baaardzo obszerny artykuł opisujący prace nad nowym systemem operacyjnym Google, którego nazwa brzmi Fuchsia OS. Wyraźnie widać, jak inne będzie to środowisko oraz na jak różnych filarach będzie się opierać(pod warunkiem, że w ogóle projekt zostanie ukończony). A, że to źródło własne dziennikarzy Bloomberga bezpośrednio z Google, to tym bardziej robi się interesująco!
Co w takim razie w Fuchsia OS piszczy? Zacząć trzeba od tego, że istnieją bardzo realne przesłanki, aby sądzić, że Fuchsia OS zadebiutuje nie tyle na smartfonach i tabletach, co najpierw na inteligentnych głośnikach. Dlaczego? Bo platforma ta ma być ściśle oparta na obsłudze głosowej, co wg źródeł Bloomberga, jest podstawą tej platformy, gdyż Google wierzy, że z wszystkimi urządzeniami inteligentnymi będziemy się w najbliższej przyszłości komunikować przede wszystkim werbalnie. I ten debiut – na smart-głośnikach – miałby mieć miejsce w ciągu najbliższych trzech lat.
Kolejna z ciekawych wieści to taka, że dopiero później Fuchsia OS pojawi się na smartfonach i tabletach
(czyli w ciągu pięciu lat), ale – co tutaj najistotniejsze – finalnie będzie miała działać również na komputerach, typu laptopy, telewizorach czy lodówkach. Ale nie jak jest teraz – czyli w roli drugiego pofragmentowanego Androida – tylko jako jeden, spójny system, na bieżąco aktualizowany i doskonalony. Zasadniczo więc Google tworząc Fuchsia OS, chce wypuścić jedną platformę, z jednorodnym interfejsem, ale wielością możliwości – na każde urządzenie mobilne – od inteligentnych głośników, poprzez smartfony i tablety, a na komputerach kończąc. Mowy w tekście Bloomberga o smartwatchach w tym kontekście nie ma, ale jestem w stanie założyć, że i one by zostały tym systemem objęte.
Następna rzecz, to fakt że Fuchsia OS ma być platformą mocno aktualizowaną oraz superbezpieczną.
I ten drugi aspekt, jest największą kością niezgody w Google wśród osób pracujących przy tym projekcie! Jak donoszą informatorzy Bloomberga – póki co dział reklamowy wygrał z inżynierami starcie o prywatność. Fuchsia OS ma bowiem tak szyfrować dane użytkowników, że żadne obecne narzędzia, które pozwalają na podstawie informacji, które rozsiewamy po Sieci profilować pod nas reklamy, nie będę w stanie tego przy Fuchsji skutecznie robić! W związku z tym Google sam ukręciłby na siebie bat, a przy okazji musiałby liczyć się z wielomiliardowymi stratami, co absolutnie nie wchodzi w grę.
Co więcej – spory wewnątrz Google nad Fuchsia OS mają toczyć się również na najbardziej fundamentalnym poziomie, czyli nad tym, jak w ogóle platforma ta ma funkcjonować?
Bo mowa o miliardach urządzeń, które w tej chwili działają na Androidzie, a ostatecznie to Fuchsia OS miałaby go zastąpić… Co więcej – o ból głowy przyprawia programistów fakt, że Google chciałby, aby platforma ta była tak niezawodna, aktualizowana i bezpieczna – jak iOS, a jak wiemy – zielony robot to nie jedna, czy dwie serie urządzeń, tylko wielu producentów, mnóstwo wariantów i specyfikacji sprzętowych. No i na koniec, to co tutaj chyba najbardziej kluczowe, to fakt, że oprogramowanie musi też dostosować się do warunków ukształtowanych w tej chwili dla programistów piszących na Androida, aby łatwo można było implementować wszystkie aplikacje do nowego systemu. Jądrem Androida jest Linux – Fuchsji również, sęk w tym, że nowe środowisko korzysta z mikrokernelu zwanego Zircon, który jest niekompatybilny wstecz z wieloma rozwiązaniami, które bazują na starszych jądrach w Androidzie. Przy okazji Fuchsia zrywałaby z silną integracją API bazującego na Javie, o którą od lat sądowo spierał się Google z Oracle.
Jeśli przyjrzeć się temu wszystkiemu bliżej, to – przynajmniej wstępne założenia Fuchsia OS – nie do końca byłyby wygodne dla producentów, programistów i operatorów komórkowych.
Dlaczego nie do końca? Bo prawie na pewno można założyć świeże rozdanie, w ramach którego Google będzie chciał wymusić na producentach przejście jak największej ilości urządzeń na Fuchsia OS. Dziś sobie gdybamy, ale przecież nie po to powstaje nowy system, by mieć ten sam problem z fragmentacją, co Android. Pojawienie się Fuchsji OS może więc motywować do wymiany sprzętu na nowszy, co przełoży się na spore zakupy po stronie klienta, który jednak będzie dążył do modelu All-in-One. Podobnie zyskają na takiej operacji operatorzy, chociaż to developerzy będą mieli najbardziej pod górkę. Ale z czasem nasycenie rynku nie pozwoli na tak odważne i dalsze zmiany. Pytanie, co wtedy?
Warto też mieć świadomość tego, że jedna, spójna, aktualizowana, oparta o ten sam interfejs platforma to też kłopot dla tych, którzy sprzęt tworzą, jak i tych, którzy go sprzedają. Producenci nie zarabiają na aktualizacjach Androida, tylko na tym, że wkładają nowe funkcje do świeżej konstrukcji, a operatorzy, że te rozwiązania wypychają do klientów. Wsparcie jest przez około rok, dwa – czyli tyle, ile trwa przeciętna umowa abonencka, a potem szukaj kliencie nowego smartfonu!
Gdyby w obecnym modelu Fuchsia OS przejęła cały rynek Androida, producenci i operatorzy musieliby szukać innych magnesów do przyciągania klientów.
A wiadomo, że dzisiaj sprzętowo jako tako daje się rozbudowywać tylko aparaty. Pozostały hardware, to tak naprawdę aż nadto wydajne procesory i pamięci operacyjne. Do tego stopnia, że nawet na sporo ważących nakładkach systemowych wszystko działa perfekcyjnie i to na smartfonach, które kosztują mniej niż 1000zł, co w oczywisty sposób sprawia, że na poziomie sprzętowym za wiele już się nie da wymyślić. Można wprawdzie udoskonalić baterie, jakąś pieśnią przyszłości są składane warianty smartfonów bazujące na elastycznych ekranach, ale dziś to wciąż pobożne życzenia. Więc zasadniczo aparaty fotograficzne i urozmaicanie funkcji systemowych – modelują obecną sprzedaż. I przełomów – poza AI – tutaj na horyzoncie innych nie ma.
Do prac nad Fuchsia OS wydelegowano zespół złożony z ponad stu pracowników Google.
Platforma docelowo miałaby zadomowić się do połowy nadchodzącej dekady, chociaż zadanie przed nią jest bardzo trudne. Rynek Androida jest w tej chwili przeogromny i bardzo niejednorodny. A do tego dochodzi jeszcze sporo problemów związanych z oskarżeniami o monopol pod adresem Google, które na ten moment skończyły się największą w historii Unii Europejskiej karą nałożoną na amerykańskiego giganta, któremu Komisja Europejska dała 90 dni na wdrożenie zmian. No a te – de facto rzutują na cały latami budowany model biznesowy Androida. Jedna Fuchsia OS na wszystkim, to już z założenia – analogicznie – jedno wielkie oskarżenie o monopol.
Szczerze? Moim zdaniem dość realnie trzeba założyć, że na obecnym etapie projekt Fuchsia OS ma przed sobą zdecydowanie więcej kłód do pokonania aniżeli innowacji do wdrożenia.
I marzenie Google, o stworzeniu czegoś na kształt tego, jak robi to Apple z iOS-em, stoi w sprzeczności z androidową elektrośmieciową drobnicą oraz płynącymi z tego tytułu na konta miliardami dolarów w każdym kwartale fiskalnym. A rąk sam sobie Google wiązał nie będzie. I potwierdza to oświadczeniem, które na rewelacje Bloomberga wydał serwisowi CNET, w którym podkreśla, że nie ma pięcioletniego planu na zastąpienie Androida Fuchsią OS oraz, że sama platforma jest jedną z wielu eksperymentów, nad którymi prace są w toku.
Źródło: Bloomberg