Ten weekend będzie prawdziwą ucztą dla miłośników baśni. Zwłaszcza tych klasycznych. Na ekrany kin wchodzą bowiem Tajemnice lasu. Pierwszy rzut oka na film może dawać złudne wrażenie, że to kolejny remake czegoś w stylu Czerwonego kapturka – historii prawdziwej, jednak to mylące wrażenie – reżyserii dzieła podjął się Rob Marshall, znany już widzom z reżyserii jednej części Piratów z Karaibów, Wyznań gejszy, czy Chicago. Same Tajemnice lasu są adaptacją broadwayowskiego musicalu z 1988 roku o tym samym tytule, który wielokrotnie święcił triumfy na amerykańskich estradach.
Zwiastun jest świetny i aż dziw, że w tym filmie nie maczał palców Tim Burton (który ostatnio zdecydował się na zmianę klimatów).
Historia jest kompilacją wielu motywów baśniowych połączonych w logiczną całość. Głównymi bohaterami, a zarazem łącznikami wątków są postacie piekarza i jego żony (James Corden i Emily Blunt). Pierwszy z nich już ma pewne doświadczenie w tematyce baśniowej – 14 lat temu zagrał w filmie Jack i czarodziejska fasola, który to wątek również pojawi się w Tajemnicach lasu. Emily Blunt ma na koncie bogatą filmografię, widzom może być znana z roli w Muppetach, czy Podróży Guliwera 3D.
Oczywiście, możemy spodziewać się również niespodzianek w obsadzie – w roli czarnego charakteru, wiedźmy rzucającej urok na wspomnianych dwojga, wystapi sama Meryl Streep. Uprzedzając głosy, że jest znana z ról o zupełnie innym charakterze, w zwiastunach wygląda bardzo przekonująco i jestem absolutnie pewna, że to będzie jedna z lepszych ról. Kolejną z niespodzianek będzie uroczy Wilk, w którego wcieli się hasający na srebrnym ekranie we wszelkich okolicznościach i sceneriach bardzo znany aktor o imieniu na J, a nazwisku na D (bynajmniej nie James Dean ;) Za muzykę odpowiada Stephen Sondheim, autor muzyki do Pocztówek znad krawędzi czy Sweeney Todda.
Piekarz i jego żona, obłożeni klątwą przez Meryl Streep, jak na ofiary złych mocy przystało, mają bardzo ograniczony czas na spełnienie fanaberii czarownicy. Żąda ona mianowicie krowy białej jak mleko, włosa żółtego jak zboże, peleryny czerwonej jak krew i pantofelka czystego jak złoto. W ciągu trzech dni wypełnionych gorączkowymi poszukiwaniami krowy, włosa i kompletowania odzieży, spotykają na swojej drodze Roszpunkę, wydobytą już z wieży i szczęśliwą w ramionach ukochanego (choć żywiącą uraz do matki za lata niewoli w wieży), Kopciuszka, który wraz ze swoim księciem wiedzie życie dalekie od idylli i wspomnianego już Jacka od fasoli.
Film będzie bardzo widowiskowy, ale rodzice którzy chcą wziąć na niego najmłodszych mogą być trochę zdziwieni – autorzy nie powstrzymali się przed dwuznacznościami w dialogach i kilkoma mało delikatnymi scenami, mimo to aktorzy grający w nim pozytywnie oceniają pomysł, scenariusz i tematykę filmu, który przedstawia słynne od dekad historie w zupełnie innym świetle, bez lukru i z pewną refleksją.
Takie podejście na pewno wpłynie na odbiór wytwórni Disneya jako bardziej wspólczesnej, idącej z duchem czasu i świadomej społecznie. To duży plus dla marki znanej dotychczas z biernych, zdobywanych bez dużego wysiłku, bezwolnych postaci kobiecych, więzionych w wieżach lub zasypiających po ukłuciu igłą. I choć podział na „dobrych” i ich przeciwników jest wyraźnie zaznaczony, bardzo cieszy mnie, że oprócz czerni i bieli pojawiły się też tony pośrednie.