Pierwsze wrażenia i gorące chwile za nami. Samsung Galaxy Note 7 oficjalnie miał już swoją premierę, Czas na znacznie chłodniejsze przemyślenia. Właśnie dlatego celowo ominąłem opinię aparatu w Note 7. Przy okazji też ta sprawa daje do myślenia i pokazuje jedną istotną rzecz.
Przede wszystkim, Ci którzy oczekiwali (w tym ja), że pomimo zastosowania podobnego aparatu jak w Galaxy S7, Samsung zaskoczy i dorzuci coś, co będzie wyróżniać pod tym kątem Note 7. Dotychczas zresztą tak było, że Galaxy Note otrzymywał lepszy aparat od debiutującego pół roku wcześniej Galaxy S. Może nie były to ogromne zmiany, ale można było spodziewać się nowości. Tym razem zmian nie ma i nie ukrywam, że jest to dla mnie delikatna rysa na szkle. Czyżby Koreańczycy stwierdzili, że w biznesowym smartfonie, nie jest potrzebny lepszy aparat?
Nie zrozum mnie źle, aparat jest świetny, bardzo jasna przesłona (f/1,7), zarówno w tylnim aparacie jak i przednim, czy technologia Dual Pixel. To wszystko świadczy o klasie i jakości, ale zabrakło tej kropki nad i. Zmian doczekała się aplikacja aparatu, co jest zawsze mile widziane, tak więc ostatecznie myślę, że nie ma na co narzekać, tym bardziej mając na uwadze inną rzecz. Zrównanie numerków w nazewnictwie z serią Galaxy S, to nie tylko ukłon w stronę użytkowników którzy nie śledzą na bieżąco premier i nowości. To przykład tego, że w głównej mierze to Galaxy S będzie wyznacznikiem jeśli chodzi o zmiany i duże nowości.
Seria Note, zawsze była „tym drugim flagowcem”, aczkolwiek nigdy tak wyraźnie nie dało się tego odczuć, przynajmniej do ubiegłego roku, gdzie podczas konferencji czas antenowy w głównej mierze zabierał model S6 Edge Plus. Teraz choć, Note 7 miał show tylko dla siebie, taki zabieg jak w przypadku aparatu jest wyraźną wskazówką – to Galaxy S jest dla nas najważniejsze. Cóż, z jednej strony trudno się nie dziwić. Główną gwiazdą ma być w końcu Samsung Galaxy S8, choć swoje 5 minut ma teraz ktoś inny ;).
Foto: samsung