Czytam o nowym iPhonie SE od Apple i chodzą mi po głowie trzy myśli. Po pierwsze – nie wierzę (wbrew Krzysztofowi Bojarczukowi) w sukces czterocalowego iPhone’a. I sądzę, że dobrze to pokazuje wzięcie, jakim smartfony te z przekątną 4,7 cala oraz 5,5 cala cieszą się wśród klientów Apple, i jak długo musieli oni czekać na te właśnie rozmiary. Wariant najmniejszy obecnie, czyli czterocalowy – zadowoli garstkę fanów, albo tych, którzy mają naprawdę małe dłonie.
Druga myśl dotyczy ceny – co wynika też z tytułu niniejszego wpisu. To jakieś jaja. Dosłownie. Czuję się tak, jakby ktoś miał mnie za totalnego idiotę! Cena amerykańska – 399 dol. za wariant iPhone’a SE 16 GB. Cena 499 dol. za opcję 64 GB flash. Polskie kwoty, odpowiednio: 2149 zł oraz 2649 zł. Sprawdziłem z ciekawości dzisiejszy kurs dolara. Oto, jak to wygląda po przeliczeniu na złotówki:
Jasne, na pewno napisze mi ktoś, że trzeba doliczyć jeszcze podatek, a ten w USA zależnie od Stanu jest różny, ale ile to będzie więcej: 100zł-150zł? Generalnie byłbym w stanie tę cenę przełknąć, gdyby nie trzeci aspekt…
Brak 3D Touch. Jak dla mnie jakaś farsa. Tak samo, jak brak tego rozwiązania w iPadzie Pro obydwu generacji. Bo przecież w innowacjach chodzi o to, aby zmieniały sposób, w jaki percypujemy rzeczywistość, która nas otacza, jak w niej funkcjonujemy oraz ułatwiały lub całkowicie na nowo definiowały to, co do tej pory znaliśmy wyłącznie z jednej perspektywy. Reasumując – procesor z iP6S, aparat z iP6S, pamięć z iP6S, żywe zdjęcia z iP6S, ale już 3D Touch szukajcie ze świeczką. Tym bardziej, że przecież powstaje coraz więcej aplikacji na iOS, które tę technologię wykorzystują. Sorry, ale ściema straszna.
Przepraszam – nie chcę się wyzłośliwiać. Bo jeśli ma to być tańszy iPhone, i niektóre bebechy też ma przecież starsze, jak zastosowany wyświetlacz, to przecież w jakim stopniu koresponduje to z cenami, które za ten produkt liczy sobie w Polsce Apple? Nie wiem, kto wpadł na tak durny pomysł, aby je tak przestrzelić, rozumiem że mamy do czynienia z premierą, więc niebawem nieco spadną, ale produkty z Cupertino trzymają dobrze marżowy poziom, więc… cóż – minus 100 zł mnie nie zadowala.
Kurczę – brakuje mi tego 3D Touch w iP SE. Po prostu to jakiś przejaw ignorancji. No bo jeśli ktoś uwielbia Apple, ale blisko sześciocalowe smartfony tej firmy mu nie odpowiadają, a gigant wypuszcza niby alternatywę w postaci czterech cali, to coś jest tutaj nie tak. Jak dla mnie – produkt ten oceniam na trójkę. No dobra – z plusem. Mam wrażenie, że to taki iPhone 5C, tyle że włożony w body iPhone’a 5S. Sprzęt całkowicie nie wart swojej ceny w Polsce. Szkoda, bo nie mam zielonego pojęcia, kto i po co miałby kupić tego iPhone’a? Kompaktowy rozmiar i wykonanie ala 5/5S to dla mnie za mało.