Jak cholernie mało jest tych, którzy od gadania do czynów przechodzą, widać po obecnej sytuacji z uchodźcami. Jest w tym wszystkim oczywiście aż za dużo emocji, więc wolałbym je odłożyć na bok, ale trudno nie komentować sytuacji, w której gigant technologiczny rzuca do rozdania zupełnie za darmo Chromebooki (w ramach programu Project Reconnect) o wartości 5,3 mln dol. dla migrantów, którzy trafili do Niemiec. Cóż, Europa niemal jak mityczna i bajeczna kraina miodem, mlekiem i… Chromebookami płynąca. Pewnie wiele osób bierze dosłownie – zwłaszcza po tej drugiej stronie – tego typu doniesienia, ale… hmm… mam nieodparte wrażenie, że to jeden z najciekawszych pomysłów Google w kwestii wsparcia ludzi poszkodowanych przez dramat wojny.
Czego by nie napisać o Chromebookach, to zdecydowanie coraz mocniej dociera do mnie fakt, że środowisko wymyślone przez giganta z Mountain View oraz sprzęt, który dostarcza, to rozwiązania dla wszystkich tych zadań, które wymagają ekstra mobilności. Przecież to nie pierwsza podobna akcja Google, który żywo wspiera również edukację w innych krajach, jak chociażby Indiach, ale też warto odnotować tutaj, że wyjątek europejski jest tutaj realizowany na naprawdę gigantyczną skalę. Przecież 5,3 mln USD, to po dzisiejszym kursie mniej więcej 4,87 mln EUR. Jeśli przyjąć, że jeden Chromebook kosztuje 250 EUR, to za tę sumę można nabyć ponad 19,5 tys. laptopów z Chrome OS na pokładzie. Skala napływu uchodźców liczona jest znacznie bardziej, więc i tak wydaje się, że to kropla w morzu potrzeb. A jednak.
Chromebook, jako komputer do zadań specjalnych idealnie sprawdzi się w tych warunkach. Ich – w przeważającej większości – zamknięte konstrukcje – dzięki chłodzeniu pasywnemu – chronią wszystkie podzespoły przed zapyleniem lub dostaniem się do środka jakichś innych zanieczyszczeń, o które w warunkach polowych nie trudno. Poza tym są małe, poręczne, lekkie, a i pozwalają na naprawdę wielogodzinną pracę oscylującą w granicach pełnego dnia roboczego i dłuższą. Do tego niesamowity dostęp do informacji, wszystkie potrzebne narzędzia całkowicie za darmo, a więc w sytuacji, kiedy trzeba wypełnić dokumenty lub przesłać coś pocztą, każda z tych rzeczy jest zupełnie za free, a ponadto możliwe jest też wspieranie nauki języka.
Chrome OS – to kolejna zaleta Chromebooków. System jest przecież tak bajecznie prosty i intuicyjny, że naprawdę nie potrzeba żadnej filozofii do jego obsługi i jestem pewien, że osoby, które nie miały z komputerami wcześniej do czynienia poradzą sobie z nimi bez problemów. Jeśli dołożyć do tego, że przecież są też edycje Chromebooków specjalnie tworzonych dla uczniów i szkół ze wzmocnioną konstrukcją (ostatnio Asus takiego zaprezentował) i odporne na zalania, to nagle okazuje się, że właściwie z takim notebookiem pod pachą można iść niemal na drugi koniec świata. Tutaj oczywiście musimy pamiętać, że aby sprawnie korzystać z maszyn, na których postawiono Chrome OS, potrzebny jest Internet. Można radzić sobie już bez niego, ale przy tak chmurowym sprzęcie nie ma to sensu lecz… Europa z Internetem problemów raczej nie ma.
Reasumując – z tej dość pozytywnej informacji dla samych migrantów wynika – w moim odczuciu – dość jasny komunikat związany z tym, że jednak rzeczywistość Chromebooków, to dość pojemny temat. Podstawowe założenia, które wokół nich ewoluują, potrafią dopasowywać ich przydatność do wielu różnych wyzwań współczesnego świata. I w sumie cieszę się również z tego, że przy tej dramatycznej sytuacji, jest to dość jasno dostrzegalne, bo tanich komputerów z Windowsem raczej tutaj bym nie widział w akcji.
Źródło: google