Jakiś czas temu czytałem raport GUS-u (niestety nie mam potrzebnego linka, ale jak komuś z Was bardzo zależy, to go odszukam), że w krajach, w których żyje się coraz lepiej, rośnie liczba rozwodów. Ten trend nie omija też Polski. Ale nie o rozstaniach będzie ten wpis, a o wierności, i to szczególnie tej, którą darzą swoją ukochaną markę fani Apple. Nie wiem, jak wielu z nich rozeszło się ze swoimi partnerkami lub partnerami życiowymi, jednak ci najbardziej zakochani w firmie z Cupertino, koczują pod sklepami, żeby być pierwszymi ludźmi, którzy kupią najnowszy sprzęt z nadgryziony jabłkiem.
Jeśli wszelkie znaki na ziemi i niebie zawiodą, to obecność fanów Apple np. na Fifth Avenue może oznaczać tylko jedno – nowy iPhone pojawi się już bardzo szybko! O tym, że będzie wiemy od dawna. Pytanie tylko w ilu odsłonach? Natomiast – jak podaje serwis T3 za MacRumors – fani Apple, czekający na jej najnowsze dziecko, koczują już od dwóch tygodni pod tym sklepem w Nowym Jorku! To absolutny rekord, wcześniej również przed premierami nowych iUrządzeń oczekiwali, ale maksymalnie ok. jednego tygodnia.
To, że klienci tej firmy są tak w niej zakochani, zupełnie mnie nie dziwi. Ale póki co, nie spotkałem żadnego innego producenta sprzętu elektronicznego, którego ludzie uwielbialiby tak bardzo, żeby koczować pod sklepami w celu nabycia najnowszego modelu! Ktoś powie, że to jacyś niepoważni narwańcy. Kiedyś może bym się z tym zgodził, ale dzisiaj myślę, że takie zachowanie, to również rezultat tego, do czego ostatecznie dążył Steve Jobs. Smartfony i tablety stały się elektronicznym przedłużeniem naszych rąk, myśli, czy wreszcie emocji.
Nie jestem ani socjologiem ani też psychologiem, żeby analizować takie zachowania. Nie widzę w nich też nic złego. Przypomnijcie sobie, czy kiedy czekacie na premierę jakiegokolwiek sprzętu, na którym Wam zależy, to czy nie oczekujecie jego przybycia z wielkim napięciem, a każdy dzień zwłoki nie trwa, jakby był niekończącym się miesiącem oczekiwania? Cóż, jeśli coś wpadnie mi tak mocno w oko, to przyznam, że ja tak mam ;) Oczywiście, daleki jestem od zostawiania rodziny, pracy czy wykorzystywania urlopu, dla koczowania pod sklepem dla jakiegoś produktu, ale widząc ludzi, którzy są gotowi do takich poświęceń, podziwiam Apple. Bo udało im się stworzyć coś, po co nawet jeśli będzie sięgać garstka, a nie miliony klientów, to zawsze znajdzie się wśród nich jakiś, który rozbije swój namiot, żeby być pierwszym. Inni producenci, mogą o tym pomarzyć…