Od dłuższego czasu pojawiają się plotki mówiące o przygotowywanej przez Apple tańszej wersji regularnego iPhone’a. W ostatnich dniach wiele z tych rewelacji się zintensyfikowało, bowiem wyciekły informacje o kolorach obudów, a także pojawiły się nowe, mówiące o większym ekranie, a właściwie ekranach, bo do sprzedaży mają trafić dwa modele. Teraz dowiadujemy się, że budżetowa wersja iPhone’a niekoniecznie będzie tańsza. I ma to swoje uzasadnienie.
Plotek jest coraz więcej, bo to ostatni moment, kiedy Apple może zdecydować się na masową produkcję, jeśli planuje nowe premiery jesienią. Ale jak już się domyślacie – plotki mówią jedno, a Apple drugie, który wszystkiemu zaprzecza, bo tańszy iPhone wcale nie musi być tańszy… Oliwy do ognia dolał komentarz prezesa tajwańskiej firmy Pegatron, która ma wyprodukować budżetową wersję smartfona. Na spotkaniu z akcjonariuszami T.H. Tung wyraźnie powiedział, że tańszy nie oznacza wcale budżetowego konkurenta androidowych tanizn…
Czyli jakiej ceny możemy się spodziewać? CEO Pegatronu zasugerował, że może to być ok. 400 dol., czyli tak naprawdę rzeczywiście niewiele – aczkolwiek odczuwalnie – mniej od ceny klasycznego iPhone’a, który w najtańszej opcji kosztuje 649 dol. Taka decyzja Apple może być przede wszystkim podyktowana sporą popularnością bardzo dobrych urządzeń konkurencji w postaci Nexusów od Google produkowanych przez LG i Samsunga, ale również ekspansją urządzeń mobilnych produkowanych przez tą ostatnią firmę.
Samsung zalewa rynek niezłymi smartfonami i tabletami niemal w każdym segmencie cenowym, więc posiadanie drogiego urządzenia przestało być koniecznością, by czuć się wyróżnionym, a to jeden z najmocniejszych oręży w ręku Apple. Do tej pory nie każdego (przynajmniej w Polsce) było stać na iPhone’a. Dzisiaj na otarcie łez wiele osób wybiera Samsunga, a ten zaczyna się nieźle czuć w roli lidera.
Foto: pcadvisor (koncept budżetowego iPhone’a)