BlackBerry ogłosił dzisiaj, że szuka strategicznego sposobu, żeby wyjść z impasu, w którym tkwi. Ma mu w tym pomóc specjalna komisja złożona z dyrektorów tej firmy. W grę wchodzą partnerstwa, sojusze, a nawet sprzedaż legendarnej firmy. Po tym oświadczeniu wstrzymano na krótko obrót akcjami jeżynek.
Z BlackBerry wycofał się również Prem Watsa, szef holdingu finansowego Fairfax Financial, nazywany swego czasu Warrenem Buffettem Kanady, który zarabia inwestując w aktywa różnych przedsiębiorstw. Powiedział, że zrobił tak dlatego, by uniknąć w obecnej sytuacji sporów z mocodawcami BlackBerry. Jak dla mnie, sytuacja wygląda bardzo poważnie.
Czy to początek końca legendy? Myślę, że nie i cenię szefów BB za rozsądek. W końcu nie chcą ciągnąć tego okrętu na dno, więc szukają nowych rozwiązań. Jeśli będzie nim sprzedaż firmy, to czemu by nie? Może w rękach innej korporacji stanie na nogi? Ale to ostateczność, bo przecież dyrektorom jeżynek zależeć będzie pewnie bardziej na szukaniu partnerów biznesowych.
Ale i ten krok może być pretekstem do późniejszego przejęcia. Ostatnio w branży na zasadzie spółki join venture Nokia współpracowała z Siemens Networks, którego Finowie przejęli na początku lipca za 1,7 mld EUR. Czy taki los czeka też BlackBerry? Póki co sprzedaż ich ostatnich smartfonów nie idzie najlepiej, a CEO firmy Heins Thorsten tłumaczył, że wyniki są tak słabe ponieważ firma jest w etapie przejściowym. Jak widać, chyba i on już przestał w to wierzyć.
Źródło: marketwatch
Foto: blackberry