Avengers to , jak dotąd moja ulubiona część Filmowego Universum Marvela. Skala fabuły, postaci oraz przede wszystkim poczucie humoru, które podpowiadało mi, że producenci mają odrobinę zdrowego dystansu do swojego filmu sprawiły, że jest to jak dla mnie pozycja, do której wracam z nieukrywaną przyjemnością zawsze wtedy , gdy mam ochotę na dobrą i lekkostrawną rozrywkę. Dodatkowo, to właśnie w czasie tego filmu po raz pierwszy cały pomysł na Filmowe Universum kliknął w mojej głowie sprawiając, że zdałem sobie w pełni sprawę z tego jak duży może być idąc naprzód potencjał tego przedsięwzięcia. Nie da się więc ukryć, że na drugą cześć filmu czekałem z zapartym tchem.
Poza tym, to , co mnie (jak i szeroką publiczność) tak mocno urzekło w pierwszej odsłonie Avengers, to bardzo dobrze widoczne zaangażowanie jakie włożono w tą markę. Wiadomo, że wszystkie filmy Marvela, to oczywiście hollywoodzkie superprodukcje, jednak w przypadku Avengers od pierwszych minut było widać, że to właśnie pozycje opatrzone tym tytułem mają stanowić ukoronowanie całego projektu i, że to tutaj twórcy chcą naprawdę “pójść na całość”. Jak więc można się domyślać oczekiwania wobec Avengers: Age Of Ultron były dość duże i pytanie, czy producentom uda się umiejętnie “pójść na całość” najbardziej zastanawiało mnie w chwili, gdy kinowe światła zaczęły powoli gasnąć.
Od tego momentu jakiekolwiek pytania i wątpliwości przestały jednak mieć znaczenie. Nie będę chciał zdradzić niczego nowego z fabuły filmu (przy czym, jeżeli chodzi o sekrety poprzednich produkcji uznam, że są one już znane). Akcja w Age Of Ultron zaczyna się od razu z najwyższego poziomu i obserwujemy jak cała drużyna prowadzi atak na jedną z górskich baz Hydry w celu odzyskania zaginionego od czasu wydarzeń z Winter Soldier Berła Lokiego. Efektowność tego ataku (którą po części widzieliśmy już w zapowiedziach) wpycha w kinowy fotel i należy się przygotować na fakt, że to uczucie nie opuści nas aż do ostatnich napisów.
Koniec końców Berło trafia w ręce Tonego Starka, który z pomocą Bruce’a Bannera (Hulka) postanawia wykorzystać zawarty w artefakcie potencjał do zbudowania systemu, który byłby w stanie obronić Ziemię przed czyhającymi we Wszechświecie zagrożeniami. Mimo dobrych chęci wynikiem tego działania jest powołanie do życia szalonego AI / super wirusa komputerowego, uzbrojonego w armie śmiercionośnych robotów oraz posiadającego osobowość a la zły bliźniak Iron Mana – jednym słowem Ultrona. Postać tą zagrał James Spader i muszę powiedzieć, że ten wybór był naprawdę trafiony. Aktor znany z roli antybohatera Raymonda Reddingtona w serialu Blacklist nadaje przeciwnikowi Avengersów niesamowity mroczny i lekko szalony charakter. Jego błyskotliwe pełne cytatów dialogi oraz nieobliczalne zachowanie sprawiają, że podobnie jak w przypadku Lokiego w pierwszej części filmu intrygi Ultrona śledziłem z prawdziwą przyjemnością.
Być może jedyna słabość głównego antagonisty na którą można zwrócić uwagę to jego, swego rodzaju, jednowymiarowość. Mimo, że ewolucja celem przewodnim Ultrona to (chociaż jego wygląd zmienia się w filmie wiele razy) postać duchowo pozostaje przez cały czas przeciwnikiem, którego mało oryginalnym celem jest pokonanie Avengersów oraz zniszczenie ludzkości. Brak metamorfozy czarnego charakteru jest tutaj jednak z nadwyżką nadrabiany przez sposób przedstawienia tytułowych herosów. Poza powracającymi do walki Iron Manem (Robert Downey Jr.), Thorem (Chris Hemsworth) Hulkiem (Mark Ruffalo) Kapitanem Ameryką (Chris Evans) Czarną Wdową (Scarlett Johansson) oraz Hawkeyem (Jeremy Renner) poznamy też między innymi bliźniaków Maximoff czyli Quicksilvera (Aaron Taylor-Johnson) oraz Scarlet Witch (Elizabeth Olsen).
Trzeba powiedzieć, że mimo natłoku zwrotów akcji oraz efektownych pojedynków producentom udało się w filmie znaleźć czas na dogłębne pokazanie historii niemal każdej z wymienionych postaci. Apokaliptyczny plan Ultrona zakłada skłócenie ze sobą superbohaterów przed ich ostateczną porażką co daje nam możliwość bliższego przyjrzenia się ich przeszłości oraz charakterom tak, że nawet prawdziwi weterani świata Marvela mogą tu znaleźć kilka ciekawych nowości. Widać to najlepiej w przypadku Clinta Bartona (Hawkeye’a), który przez lata był na bocznym torze fabuły filmów, a tutaj dostał swoje pięć minut i okazało się, że ten człowiek z łukiem może swoją osobowością naprawdę dodać rumieńców całej inicjatywie Avengers. Również wspomniane wcześniej rodzeństwo Maximoff przechodzi ciekawą emocjonalną przemianę i jak na postaci, które wcześniej nie pojawiały się w filmach ani serialach Marvela wypadają oni bardzo naturalnie.
Kolejną zaletą Age Of Ultron jest właśnie ogólne tempo. Tak jak wspomniałem wcześniej szybka akcja nie odstępuje widzów ani na krok twórcą udało się jednak wpleść w nią bardzo równomiernie wolniejsze chwile służące złapaniu oddechu oraz uwydatnieniu niuansów fabuły. Dzięki temu, chociaż cały czas na ekranie dzieje się bardzo wiele oglądając nie ma się mimo wszystko poczucia przeładowania i na końcu stwierdzić można, że całość złożona została w bardzo atrakcyjny i ułatwiający odbiór sposób. Jeżeli chodzi o tempo właśnie wydaje mi się, że może to być najlepszy jak dotąd film Marvela. Wracając jeszcze do niuansów fabuły. Age Of Ultron jest już 11-tą pełnometrażową historią z universum Marvela (ponadto mamy też trzy seriale w tym Marvel: Agents Of S.H.I.L.D. bezpośrednio powiązany z wydarzeniami z filmu) i nie da się ukryć, że znajomość tego materiału źródłowego jest przydatna, jeżeli chce się w pełni docenić pracę scenarzystów. Jest to z całą pewnością nie do uniknięcia przy tak gigantycznym projekcie, jednak dla osób wskakujących w fabułę z zewnątrz na pewno nie wszystko będzie kryształowo jasne.
Poza doskonałym wyważeniem tempa nowa odsłona Avengers może też bez trudności zdobyć pierwsze miejsce pod względem ilości i jakości scen akcji. Jest to zdecydowanie najbardziej efekciarski (i to w dobrym tego słowa znaczeniu) film jaki widziałem. Można powiedzieć, że bohaterowie nie tylko pokonują sprawnie swoich przeciwników, ale starają się też zrobić, to w możliwie najbardziej widowiskowy sposób i na dodatek doskonale przy tym wyglądać. Finał filmu, w którym zjednoczona ekipa superbohaterów staje do ostatecznie konfrontacji, to scena nad choreografią, której pracować musiała naprawdę potężna grupa ludzi. Po jednokrotnym obejrzeniu tego fragmentu widz nie jest w stanie zwrócić uwagi na wszystkie pokazane szczegóły a dla mnie było to dodatkowo utrudnione przez wrażenie opadającej szczęki.
Ostatnia sprawa, o której muszę koniecznie wspomnieć i której nie sposób nie zauważyć w kinie (z uwagi, choćby na reakcję publiczności) to poczucie humoru. Całość filmu wypełniona jest po brzegi dowcipami zarówno w czasie dialogów, jak i sytuacyjnymi gagami w scenach walki. Wspomniany na początku lekki dystans jaki twórcy mają do swojego dzieła (który przydaje się w chwilach, gdy nordycki bóg, zakuty w mechaniczną zbroję miliarder oraz niemal stuletni amerykański wojskowy bronią świat przed kosmitami czy robotami) pojawia się w Age Of Ultron w dużej ilości i dodatkowo stoi na jakościowo bardzo wysokim poziomie. Poza tym, że dwa humorystyczne wątki wpleciono błyskotliwie w całą fabułę, to aż po samą końcówkę (w której… a nie jednak wam tego nie zdradzę :) ) film jest, po prostu wypełniony humorem. To, że przy takiej ilości żartów udało się jednocześnie nie przecholować i nie utracić integralności klimatu jest kolejnym bardzo dużym atutem produkcji.
I tak, to mniej więcej, moim zdaniem wygląda. Mimo, że ta ocena może wyglądać trochę jak peany fanboja (chociaż ja się za takiego nie uważam), to jednak po wyjściu z kina trudno by mi było nie polecić tego filmu każdemu, kto lubi lekką rozrywkę i kino akcji. Avengers: Age Of Ultron to trwająca 141 minut karuzela niezwykłych efektów specjalnych i poczucia humoru wypełniona przez świetnych aktorów i przyjmująca z dobrodziejstwem inwentarza swoje komiksowe dziedzictwo. Myśl o czekających nas w przyszłości Captain America: Civil War, Thor: Ragnarok, Guardians of the Galaxy 2 oraz dwóch częściach Avengers: Infinity War oraz wielu innych tytułach teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej powoduje u mnie lekki uśmiech zadowolenia i ekscytację, ponieważ naprawdę zaczynam się zastanawiać co będzie dalej?
Foto: themarysue, scifiheaven, forbes, eggplane,