Bracia Coen to na pewno jeden z najbardziej oryginalnych, ale też najbardziej zgranych twórczych duetów, o jakich słyszałem. Odpowiedzialni byli za wyreżyserowanie kilkudziesięciu filmów, spośród których co najmniej kilka na stałe weszło do kanonu kina. Dodatkowo całkiem często występują w roli scenarzystów jak choćby ostatnio w przypadku „Niezłomnego” Angeliny Jolie czy „Mostu Szpiegów” Stevena Spielberga. Jeżeli chodzi o ich własne projekty w trakcie swojej 30 -letniej kariery wiele razy udowodnili, że równie dobrze czują się w tworzeniu odjechanych komedii takich jak „Big Lebowski” jak i kina zupełnie poważnego jak „No Country For Old Men”, za który udało im się zgarnąć trzy statuetki Oscara. Zresztą, w departamencie nagród i wyróżnień duet ten ma doświadczenia na tyle bogate, iż nie ma sensu ich wszystkich wymieniać wspomnę, więc tylko o tym, że w zeszłym roku dość oryginalnie bracia Coen zostali uhonorowani na festiwalu w Cannes gdzie objęli przewodnictwo nad konkursowym Jury. Jako że od ich ostatniego autorskiego filmu minęło już trzy lata Joel i Ethan postanowili w zeszłym roku powrócić do wzmożonej reżyserskiej harówki i już za perę dni będziemy mogli podziwiać jej efekty w kinie przy okazji premiery „Hail, Caesar!”.
https://www.youtube.com/watch?v=mD1mnMqUtbU
Co o „Hail, Caesar!” trzeba wiedzieć? Będzie połączenie komedio-dramatu z musicalem, w którym wystąpią między innymi George Clooney, Ralph Fiennes, Scarlett Johansson, Tilda Swinton, Channing Tatum i Josh Brolin. Dodajmy do tego to, że zarówno pomysł na scenariusz jak i reżyseria pozostają pod pełną kontrolą braci Coen i myślę, że większej reklamy już w zasadzie nie potrzeba (ja sam jestem jak najbardziej kupiony). Do tego dochodzi jeszcze tematyka, która tym razem ma kręcić się wokół świata, który Joel i Ethan znają doskonale, czyli wokół Show-biznesu. Akcja ma toczyć się w Hollywood w latach 50. ubiegłego wieku gdzie na planie jednej z superprodukcji opowiadających o starożytnym Rzymie czołowa gwiazda znika w tajemniczych okolicznościach. „Fixer” Eddie Mannix dostaje zadanie odnalezienia aktora i dostarczenia go z powrotem na plan zdjęciowy. Z tego, co z łatwością można wywnioskować z zapowiedzi bracia Coen postanowili dać nam kolejny przykład na zwariowaną historię, w którą inteligentnie wplotą kilka poważniejszych nutek a wykonanie powierzyli naprawdę doborowej obsadzie, co przy ich stylu pisania postaci na pewno będziemy mogli w kinie zauważyć. Sam tytuł oraz tematyka kręconego przez bohaterów filmu (plus czas akcji) to oczywiście odniesienie do klasycznych produkcji takich jak „Ben-Hur”, „Cleopatra” czy „Upadek Cesarstwa Rzymskiego” i jestem pewien, że związane z tymi tytułami smaczki na pewno fanom kina nie umkną.
Oficjalna premiera za oceanem miała miejsce w ten piątek (mały rzut okiem na pierwsze pojawiające się recenzje wygląda bardzo obiecująco) a w Polsce „Ave, Cezar!” (taka jest Polska wersja tytułu) będziemy mogli zobaczyć od 19 lutego. Wcześniej w Europie film zadebiutuje na festiwalu w Berlinie w przyszły czwartek. Ja na pewno w niedługim czasie na własnej skórze będę się chciał przekonać jak braciom Coen wyszła ta kolejna prawdopodobna perełka kina, ponieważ bądźmy szczerzy, myślę, że będzie to wycieczka do kina, której naprawdę nie warto ominąć.
Foto: imdb