Apple iPhone 6, iPhone 6 Plus, iPhone 5S, iPhone 5 oraz iPhone 5C – to te urządzenia giganta z Cupertino będą współpracować z jego najnowszymi smartwatchami. Piszę o inteligentnych zegarkach Apple w liczbie mnogiej, bowiem pojawiły się w trzech odsłonach: ekskluzywnej Apple Watch Edition, aktywnej: Apple Watch Sport oraz tradycyjnej: Apple Watch.
To co mnie zachwyca przede wszystkim, to że twórca iPhone’a nie poszedł po linii wszystkich pozostałych producentów. Zauważcie, że Apple stworzył dokładnie trzy takie same zegarki, ale każdy wyróżnił na swój sposób i przeznaczył do trzech typów aktywności. Mamy więc klasyczną wersję, która będzie cieszyć się największą popularnością, będzie bowiem bardzo uniwersalna i osiągalna cenowo. Drugi Apple Watch Sport dedykowany jest osobom, które lubią aktywność fizyczną. Trzeci zaś – wykonany z 18-karatowego złota – przeznaczony jest dla klientów premium, którzy za modny styl gotowi będą zapłacić niemałe pieniądze.
Sztuka więc niesamowicie pomysłowa! Konkurencja stara się zawszeć w jednym urządzeniu wszystkie trzy, a przecież kto powiedział, że tak to musi wyglądać? To też doskonała ucieczka do przodu w wykonaniu Apple przed różnego rodzaju opaskami typu smartband, które nie za bardzo przy wszystkomających smartwatchach mają co szukać.
Zresztą wariantów inteligentnego zegarka od Apple jest cała masa. Zarówno wersji kolorystycznych, jak i funkcjonalnych, związanych chociażby z wyborem zapinki i typu paska. Apple nie zmusza nas do korzystania z innowacyjnych rozwiązań. Jeśli chcesz wybierz efektowny pasek magnetyczny, jeżeli potrzebujesz dobierz odpowiedni do aktywności sportowej, a jeśli cenisz klasyczne zapinanie, i tutaj jest dla Ciebie wybór. Tak, pod względem funkcjonalnym oraz dostosowania do własnego stylu Apple Watch jest najlepiej przygotowanym zegarkiem typu smart na rynku. Bo oczywiście paski można w bardzo łatwy sposób wymieniać.
No dobra, ale dla mnie rewolucja niekoniecznie leży w tych zastosowaniach, chociaż wysoko je cenię. Co Apple nam daje, a czego nie ma konkurencja? Cóż, są to… detale. Drobiazgi, które cały czas mają wpływ na funkcjonalność, i są przy tym świetne, ale pod względem rozwiązań praktycznych związanych z aplikacjami wciąż nie widzę niczego twórczego. Umówienie się z kimś na lunch, wyświetlenie treści maila, wytyczenie trasy do pobliskiej knajpy, wykonanie połączenia i odebranie SMS-a, hmm… skądś już to znam… I tyłka nie urywają mi aplikacje w stylu podejrzenie faz księżyca, czy uszeregowanie planet układu słonecznego w jednym słupku.
Nie wiem też, jak w praktyce będzie się używało ekranu głównego, na którym aplikacje mają być rozsypane. Coś, jakby wszechświat apek. Steruje się Apple Watchem fizycznym, okrągłym i bardzo eleganckim przyciskiem, który rzeczywiście może stać się osią całego wizerunku urządzenia, bowiem jest rozwiązaniem/rekwizytem, po który Apple sięgał już w przeszłości. W iPadach i iPhone’ach jest nim okrągły przycisk Home, a wcześniej w iPodach zagościła obracana tarcz, która była swego czasu wielkim hitem w tym sprzęcie.
Podsumowując – Apple ma pomysł na swój smartwatch, ale też stoi przy ścianie. Jeśli nie będzie aplikacji, nie będzie motoru napędowego. Od dawna już Samsung i reszta świta umożliwiają to, na co pozwala zegarek giganta z Cupertino. Czy ten jest ładniejszy? Pewnie kwestia gustu, ale mi się z materiałów prasowych za bardzo nie podoba, co nie zmienia faktu, że jest bardzo fajnie, z równie rewelacyjnych materiałów poskładany.
Oddać muszę jednak Apple, że świetnie przygotował materiały wideo, obrazy promocyjne, kapitalnie wprowadził narrację Jonego Ive’a, a całość była zaplanowana z wielkim spokojem i w świetnym klimacie. Ale czy będę chciał nosić taki smartwatch? Jego cena zaczyna się od 349 dol. i dostępny będzie na początku 2015 roku.
Ach – zapomniałbym zupełnie. Jest jedna rzecz, która mnie absolutnie zachwyciła, jeśli chodzi o Apple Watch. Myślę, że komunikacja mniej lub bardziej będzie w tym kierunku zmierzała i cokolwiek to dzisiaj znaczy, z pewnością Apple przeciera szlak. Otóż jest to nowa forma podtrzymywania relacji.
Rysujemy serce, dotykamy ekranu dwoma palcami, a Apple Watch dzięki wbudowanemu pulsometrowi nagrywa bicie naszego serca, które w postaci takiego odręcznego, prostego szkicu oraz odtworzonego dźwięku dotrze do bliskiej nam osoby. To tylko jeden z wielu przykładów, ale mający w sobie coś absolutnie wykraczającego poza obecne formy używania smartwatchy i ich funkcje, a do tego coś, co integruje się z naszym ciałem i przekazuje ten prąd dalej. Kurczę, świetny pomysł!
No tak, ale póki co, bardzo chciałbym Apple Watcha przetestować. Z zakupem jednak się wstrzymam.