To nie jest sprzedaż, o której większość firm technologicznych może pomarzyć. To jest sprzedaż, o której większość producentów smartfonów może zapomnieć! Apple bije swoje rekordy i ogłasza – tak, w pierwszy sprzedażowy weekend, od momentu wypuszczenia dwóch najnowszych smartfonów iPhone 6 i iPhone 6 Plus – sprzedaliśmy 10 mln szt. tych urządzeń. Można Apple lubić, można go nie znosić, ale nie znam innej korporacji, która robiłaby taki ferment swoimi produktami. Szczególnie w świecie nowych technologii.
Rekord tym bardziej bije po oczach, bowiem nowe smartfony sprzedawane były tylko na kilku rynkach świata: USA, Australii, Kanadzie, Francji, Niemczech, Hong Kongu, Japonii (gdzie iPhone’y się ubóstwia), Puerto Rico, Singapurze i Wielkiej Brytanii. Jeśli porównać sprzedaż największego konkurenta Apple – Samsunga i jego Galaxy S5, który żeby osiągnąć ten wynik potrzebował co najmniej 25 dni, to gołym okiem widać, kto trzęsie cała branżą. 3 dni i 10 mln iPhone’ów jest już wśród nas!
W tych okolicznościach jasne staje się, że Apple zarobi na swoich sztandarowych produktach krocie, bowiem od 26 września jego słuchawki będą dostępne w 20 kolejnych państwach, a przed końcem tego roku trafią ostatecznie do 115 krajów. Nawet jeśli pojawią się złośliwcy, którzy stwierdzą, że gigant z Cupertino nie podaje precyzyjnych liczb, ile konkretnie mniejszych i większych iPhone’ów znalazło właścicieli, to i tak dalsza dyskusja nie ma sensu. Apple odniósł po raz kolejny Sukces pisany wielką literą!
W obliczu tak przygniatającego wyniku dotarło do mnie, że nawet jeśli Apple Watch nie jest rewolucyjny, a który ma się pojawić w sprzedaży zaraz po nowym roku, to i tak jako jedyny spośród wszystkich inteligentnych zegarków świata jest w stanie nakręcić tak sprzedaż swoją, jak i konkurencji. I rzeczywiście od tego momentu rozdział zwany Technologią Ubieralną, może zacząć się kręcić. Nie wykluczone, że do podobnego efektu doszliby inni producenci, ale w dłuższej perspektywie czasowej.
Brawo Apple, piękny wynik.