Najpierw przeczytałem o tym z niekrytym uśmiechem na ustach. Apple zaorał sam siebie, i to na żywo, a za chwilę wytłumaczy nam, że pewnie znowu „ktoś źle trzymał smartfona” – myślałem. Okazuje się, że jednak nie, a wytłumaczenie jest prozaiczne. Otóż zanim Craig Federighi wziął do ręki najnowszego iPhone X z Face ID, wcześniej z jego egzemplarza demo korzystało kilka innych osób. Szczegółowa analiza logów z tego modelu pokazała, że mechanizm zadziałał prawidłowo (Apple udzielił w tej sprawie odpowiedzi Davidowi Pogue z Yahoo). Skoro iPhone X będąc wcześniej w rękach innych osób nie rozpoznał Craiga, to wymagał do ponownego uaktywnienia Face ID wpisania kodu. Dokładnie tak samo zachowują się smartfony z czytnikami linii papilarnych, które po kilku nieudanych próbach rozpoznania palca proszę o podanie PIN-u lub wyrysowanie kodu zabezpieczającego. Ewentualnie należy odczekać 30 sekund, by ponownie móc próbować odblokować telefon palcem.
Co o tym sądzę? Cholera, to wyjaśnienie trzyma się kupy. Tym bardziej, że kiedy Craig Federighi pokazał kilka funkcji w iPhone X, ponownie wielokrotnie zablokował i odblokował to urządzenie korzystając z Face ID, również robiąc to pod dość dużym kątem odchylenia w stosunku do swojej twarzy. Ja – przyznam – myślałem, że to może światło oświetlające pulpit i Federighi’ego spowodowało problemy, gdyż – jak mniemałem – jakiś promień świetlny dostał się do soczewki i skutecznie powodował jakiś dysonans.
Wiem, że te tłumaczenia Apple pewnie na wiele się zdadzą, a osoby uprzedzone – jak uprzedzone były, tak tez uprzedzone są nadal, niemniej – ja czuję się przekonany. Wątpię, przy całym typowym podejściu, że przecież takie rzeczy mają prawo się zdarzyć, aby Apple nie przetestował Face ID wzdłuż i wszerz przed prezentacją iPhone’a X. Czasy, kiedy to Jobs improwizował na scenie już są dawno za nami, a i rozwój technologii na tyle zaawansowany, z tak potężnym kapitałem badawczym, że trudno z takim zapleczem pokazywać rozwiązania niedopracowane, które za około 1,5 miesiąca będą w sprzedaży i powszechnym użytku.
Natomiast rozumiem osoby zdystansowane. Dopiero testy recenzenckie, czyli w prawdziwym, codziennym boju pokażą, czy rzeczywiście mamy do czynienia z rewolucją, czy wciąż czekającą na dopracowanie funkcją.