Firma Apple przeszarżowała. Wpierw użytkownicy zaczęli podejrzewać, że aktualizacje oprogramowania celowo zwalniają starsze iPhone’y, następnie w dobrą medialnie sprawę zaangażował się serwis benchmarkowy Geekbench potwierdzając ów rewelacje, a swoje trzy grosze dorzucili Francuzi (chciałem nawet o tym zrobić dziś rano osobny wpis), którzy stwierdzili, że praktyki Apple nie są najpewniej zgodne z obowiązującym w tym kraju prawem. Głośno zaczęło się też robić o zbiorowych pozwach przeciwko firmie. Efekt? Gigantowi z Cupertino zaczął palić się grunt pod nogami i jak to nie ma w swoim zwyczaju, wystosował dziś oficjalne pismo, w którym przeprasza klientów za mało czytelną komunikację związaną z faktem obniżania taktowania procesorów przy zużytej baterii w smartfonie. W zamian – poza biciem się w piersi – oferuje znaczną obniżkę na wymianę ogniw w starszych iPhone’ach na nowe. Usatysfakcjonowani?
Cóż, nie ja jestem klientem firmy Apple w przypadku jego telefonów, więc musieliby się wypowiedzieć ich właściciele. Zaskoczony jednak jestem, że korporacja ta ugięła się jednak pod falą krytyki. Ale najbardziej dziwi mnie, że nikomu w Cupertino nie przyszło do głowy, aby zacząć ów nieszczęsną funkcję w świeżym wydaniu systemu dla starszym modeli telefonów, sensownie komunikować! Albo chociażby – nikt nie wpadł na to, aby dać ludziom wybór! No tak, ale… zapomniałem – tak właśnie działa ów zamkniętość Apple… A prosty przełącznik/suwak systemowy w Ustawieniach, byłby przecież najsensowniejszym rozwiązaniem. Wilk byłby syty i owca cała.
Nie do końca lubię się mądrować w takich sytuacjach. Swoją krytykę już wypaliłem na temat tego idiotycznego pomysłu, jakim jest spowalnianie normalnie działającego telefonu na tzw. wszelki wypadek… Śmierdzi na kilometr mobilizowaniem do wymiany jednego iPhone’a na kolejnego iPhone’a. To tak, jakby po rocznym użytkowaniu samochodu, oddelegować go do serwisu na przymusowy przegląd, w czasie którego ograniczono by o połowę moc silnika. Nijak się to kupy nie trzyma. Moim zdaniem jednak – sprawa wcale nie jest załatwiona.
Apple przeprasza: (…) We know that some of you feel Apple has let you down. We apologize. Robi to zaraz na samym początku swojego listu, a potem szczegółowo tłumaczy się ze swojej praktyki. Właściwie to przedstawia ją tak, jakby nic wielkiego się nie stało, a prewencyjne działanie zostało odebrane na opak. A wszystko „w trosce” o dobro klientów… Oczywiście Apple rozpiera duma, że jego urządzenia żyją dłużej niż produkty konkurencji i takie tam. Plus szersze wyjaśnienie, że z czasem baterie się starzeją również w smartfonach innych firm, a wpływ na to mają chociażby czynniki cieplne, czas i intensywność eksploatacji etc. Ale, aby wyjść obronną ręką gigant uruchamia od nowego roku program wymiany baterii w iPhone’ach znacząco obniżając jego koszty. Akcja będzie miała charakter globalny. Przy okazji Apple utworzył nową sekcję w swojej pomocy na stronie internetowej, gdzie przedstawia informacje dotyczące baterii.
Właściwie wszystko byłoby OK, gdyby nie jeden niuans. Darmowa aktualizacja, użytkowników ze starszymi akumulatorami, będzie zmuszała do wymiany ogniw na nowe. Ale owa wymiana – pomimo rocznego okresu promocyjnego – będzie jednak kosztować. W USA cena tej usługi z 79 USD zostanie obniżona do 29 USD. Upust jest spory, no ale ja czuję i tak spory niesmak. Wysyłka telefonu do serwisu (ergo – rozstanie się z nim), będzie koniecznością. A w zamian za nowe funkcje i tak trzeba będzie zapłacić i tak kosztowną wymianą baterii… Pod warunkiem oczywiście, że ta jest zużyta, bo tylko wówczas podzespoły będą pracować wolniej.
Szczerze? Całe to stanowisko Apple w ogóle mnie nie przekonuje. Nie umiem też sobie zracjonalizować, że programem spowalniania zostają objęte od aktualizacji iOS-a 11.2 iPhone’y 7 i 7 Plus. To jakaś kpina moim zdaniem. I jasne – tzw. afera bateryjna nie zatopi przecież Apple. Nie zatopiła Samsunga z wybuchającymi Note’ami7, to nie zagrozi też wolniejszym iPhone’om. Ale nie ukrywam, że jest to spory błąd w sztuce. Bo jednak smartfony tej firmy są bardzo drogie, nawet obracając się na rynku wtórnym. Jaki jest sens inwestować w taki telefon? Z drugiej strony – jak to pisałem też przy poprzednim artykule na ten temat – jak zracjonalizować (wg narzuconej przez Apple logiki) przyszłoroczne spowalnianie iPhone’ów X, które w naszym kraju wyceniane są na blisko 5tys. zł? Każdy kolejny smartfon z rodziny dostaje tak rewelacyjne układy, tak zachwalane na konferencjach i tak windowane w finezyjnych wykresach ile i jak bardzo coś jest wydajniejsze od poprzedniej wersji. A tutaj – taki koszmarek?
Nie, zupełnie jestem na NIE :/.