O filmach wzorowany na grach komputerowych pisałem już jakiś czas temu w związku z tegorocznym wydaniem nowego „Hitmana: Agent 47” (który zresztą jest chyba niezłym przykładem na to, jak tego rodzaju produkcje wypadają) jednak pojawienie się dwa dni temu trailera do “Angry Birds The Movie” sprawia, że nie sposób to tematu na moment nie wrócić. Filmy oparte na tytułach takich jak “Resident Evil”, “Tomb Raider” czy nadchodzący za jakiś czas “Assasin’s Creed” nie dziwią zbytnio choćby dlatego, że poza dużą rozpoznawalnością zbudowały przez lata świat, bohaterów i narracje, które pozwalają producentom filmowym na kontynuowanie znanych graczom wątków (chociaż artystyczna wolność, jaka pojawia się czasem przy pisaniu scenariuszy, może doprowadzać tych ostatnich do ogromnego zdziwienia). Co jednak w przypadku mobilnej aplikacji, w której miliony użytkowników mogą strzelać sympatycznymi ptakami w stronę różnego rodzaju konstrukcji? No cóż, z tego dobry scenarzysta może wymarzyć niemal wszystko :).
[showads ad=rek3]
O popularności “Angry Birds” pisać nie muszę. Jest ona od lat dostępna na wszystkich popularnych mobilnych i w taki czy inny sposób skorzystało z niej pewnie więcej “casualowych” graczy niż z jakiejkolwiek z wymienionych przeze mnie wyżej serii gier. Mimo to zrobienie filmu inspirowanego taką niewielką (i skoncentrowaną głównie na przyjemności grania przez kilka chwil) aplikacjom to pomysł co najmniej oryginalny. Widać jednak, że Sony i Columbia Pictures za nic biorą sobie konwencje i postanowiły nam zaaplikować sympatyczną animację o przygodach pewnego wściekłego ptaka :) (wszelkie podobieństwo do kultowego filmu Alfreda Hitchcocka jest raczej przypadkowe). Czy okaże się to być bazujący na znamy tytule skok na kasę, czy strzał w dziesiątkę? Jakiś czas temu skłaniałem się mocno do tego pierwszego, teraz jednak zaczynam wyczuwać pewne nadzieje.
[showads ad=rek3]
W końcu, aby “Angry Birds The Movie” można było nazwać sukcesem, nie potrzeba tak wiele. W rękach odpowiadających za reżyserię Claya Kaytisa, Fergala Reilly’ego, którzy mogą się pochwalić pracą przy takich projektach jak “Frozen” czy “The Iron Giant” myślę, że przynajmniej o część graficzną martwić się nie trzeba. Jeżeli do tego uda się napisać jakąś lekką historię i wypełnić całość humorem na poziomie, to w zasadzie nie będziemy mieli na co narzekać. Sam trailer zresztą całkiem dobrze oddaje pozytywny klimat, który poza wciągającym “gameplayem” jest jedną z podstawowych zalet gry.
[showads ad=rek3]