Zacząłem testy Samsunga Gear Live. Mojego pierwszego smartwatcha z Androidem Wear. Dzisiaj – kiedy mijają pierwsze trzy dni jestem wreszcie gotowy, żeby podzielić się kilkoma refleksjami. I nie są one niestety zbyt optymistyczne. Rozmach z jakim prowadzona jest promocja systemu oraz smartwatchy pod jego kontrolą pracujących robią naprawdę niezłe wrażenie. Tyle, że dzisiaj to maksymalnie nadmuchana wydmuszka!
[showads ad=rek3]
Tak, wiem co piszę. I mogę Wam z tego miejsca od razu odradzić zakup jakiegokolwiek zegarka działającego z Android Wear na pokładzie. Poważnie – strata pieniędzy. Zacząłem doceniać, dlaczego warto rzucić okiem na propozycje Samsunga, które w przeważającej mierze pracują z autorskim Tizenem. Bo to, czego oczekiwałem w wersji hiper dopakowanej od Androida Wear, de facto znajduję już w systemie od tego południowokoreańskiego giganta!
Samsungu – respect! Mam ochotę napisać od nowa recenzję Geara S, którego w ostatnich dniach testowałem. Mimo licznych zachwytów, doszedłem do wniosku, że jednak wciąż wiele brakuje całej platformie. I jakkolwiek sprzęt w wykonaniu tego modelu jest maksymalnie najlepszy z tego, co jest na rynku, to jednak wciąż nie do końca wpisuje się w moje oczekiwania co do kompletnego smartwatcha.
[showads ad=rek3]
Ale tak naprawdę to powinienem Samsunga w każdym akapicie doceniać za odwaloną robotę! W porównaniu z Android Wear, który jest takim golasem, że aż strach na niego patrzeć, to Tizen wypada, jak prawdziwa rakieta. I nie ma w tym, co piszę grama przesady! Platforma od Google to dzisiaj jakiś raczkujący niemowlak, który pomimo zapewnień, że ma być dedykowany w ogóle urządzeniom z kategorii technologii ubieralnych, obecnie nadaje się wyłącznie na tubę promocyjną Google Now.
[showads ad=rek1]
Nie chcę za wiele zdradzić przed regularną recenzją, ale gigant z Mountain View dostarczył nam całkowicie jałowe narzędzie, które zupełnie nic nie potrafi. Nic – zero, null! I jeśli spojrzeć na Androida Wear z naszej polskiej perspektywy, to póki co nie ma co tego tematu nawet kijem dotykać. W Stanach zapewne sprawy mają się lepiej, chociażby dlatego, że odpada bariera językowa, ale u nas korzystanie ze smartwatcha z tym OS-em mija się całkowicie z celem.
O co mam konkretnie pretensje?
- Android Wear jest ascetyczny do bólu, ale nie prosty w obsłudze, chociaż ta się wydaje banalna, to nie umiem się nauczyć tych gestów, ciągle zapominam, w którą stronę mam coś przesunąć lub podejrzeć.
- Tak małe wyświetlacze, jakie otrzymujemy z tym systemem, nie nadają się zupełnie na maleńkie teksty z maleńkimi elementami menu, które składają się na kluczowe funkcje interfejsu.
- Jeśli nie byłoby w Sklepie Play launchera, który pozwala na wysuwanie listy aplikacji jednym gestem, to chyba bym wyrzucił przez okno tego smartwatcha. Żeby do niej dojść w tradycyjny sposób trzeba się sporo narolować, a i tak łatwo ją przeoczyć, bo jak wspominałem wyżej – teksty i ikony interfejsu są bardzo małe.
- Bateria w smartwatchach z Wearem zjeżdża w zastraszającym tempie. I nie jest to tylko przypadłość jednego, czy dwóch modeli. Po prostu to bieda z nędzą i moim zdaniem tak lekki soft nie powinien tak zżerać energii.
- Sprzętowo, być może z powodu ograniczeń Weara, nie ma w zegarkach pracujących z tym systemem głośnika, zatem nie ma możliwości odbierania rozmów telefonicznych. Nie ma też dialera, żeby je nawiązać, toteż ratować trzeba się czymś ze Sklepu Play…
- Z tego powodu nie ma dostępu do książki telefonicznej.
- Wciąż nie umiem dojść do tego, gdzie mogę w łatwy sposób przejrzeć wszystkie powiadomienia, które pojawiły się na moim smartwatchu, nawet jeśli je odczytałem. Po prostu po tej czynności znikają. Nawet jak chce się do nich szybko wrócić, bo coś nie do końca przeczytaliśmy, to i tak trzeba sięgnąć po smartfona.
- OK Google nie działa w Polsce. To znaczy działa, ale tylko w języku angielskim. Spróbujcie podyktować SMS…
- Aplikacje w Sklepie Play, to jakaś jedna wielka farsa. Złapałem się na tym, że najwięcej znalazłem i zainstalowałem apek w stylu Watch Face, czyli do zmiany wyglądu tarcz zegarka… Brawo – w inteligentnym smartwatchu szczytem kreatywności u deweloperów jest dostarczanie kolorowych wersji tego, jak może prezentować się światu nasze urządzenie. Ryczeć się chce!
To tak na gorąco. Lista, która jeszcze z pewnością urośnie, ale kiedy widzę na popularnym portalu aukcyjnym LG G Watch R, który kosztuje około 1500 zł, to wiem już, że ten, kto go kupi – wtopi sporo pieniędzy w produkt zupełnie nieprzydatny. Bo pół biedy jeśli są jakieś perspektywy, albo sprzęt jest dobrze wyposażony. Ale taki np. LG G Watch dostępny na tych samych aukcjach za ok. 500 zł to też zmarnowany wydatek, bo nie ma nawet czujnika pulsu…
Tak naprawdę Android Wear prezentuje się na dzień dzisiejszy (a mamy początek grudnia 2014 roku), dla polskiego odbiorcy, mieszkającego w Polsce, jako produkt do niczego nieprzydatny. Chyba tylko do tego, żeby pokazywać godzinę i powiadomienia ze smartfona, z nikłymi szansami na interakcje, bo przecież nie będę pisał ludziom komentarzy w języku angielskim pod polskimi wpisami… No chyba, że ktoś lubi :/
[showads ad=rek3]
PS.
na serio zacząłem się teraz zastanawiać, czy Apple nie zrobi tego lepiej? Ale póki co rządzi Samsung i on rozdaje karty. Bez dwóch zdań!
[showads ad=rek2]