Baaardzo miła niespodzianka od Google. Tym bardziej, że rozwiewająca wiele wątpliwości. Oto gigant z Mountain View udostępnił – dosłownie przed kilkoma godzinami – najnowszą odsłonę swojego systemu operacyjnego na urządzenia mobilne. W nazewnictwie niespodzianki nie ma – wiadomo, że chodzi o Androida N, a z nim przychodzi naprawdę masa nowości. I dzięki Bogu – póki co zostaje normalne menu z aplikacjami :).
Sam program aktualizacyjny jest banalnie prosty. Tak łatwo nie było jeszcze nigdy. Aby zainstalować Androida N w wersji beta wystarczy zapisać się do programu betatesterów i wybrać jedno z urządzeń, które jest przypisane do naszego konta Google. Ale UWAGA – wygrają na tym wyłącznie posiadacze Nexusów oraz Pixela C. Spośród tychże urządzeń, Android N może zostać zainstalowany na:
- Nexus 6, Nexus 9, Nexus 5X, Nexus 6P, Nexus Player
- Pixel C
- smartfonie firmy General Mobile 4G z serii Android One, który debiutował w maju 2015 roku
Odpadł więc tym razem klasyczny Nexus 5 od LG oraz tabletowe edycje Nexusów… No dobrze, ale co dalej? – Właściwie to nic. Wystarczy czekać na pojawienie się odpowiedniego komunikatu, że dostępna jest aktualizacja Androida przez OTA (Over-the-Air), czyli bez konieczności resetowania i formatowania smartfona! To ogromna nowość, bowiem do tej pory każdą wersję developerską systemu od Google trzeba było instalować „ręcznie” (chociaż jeden z build-ów Marshmallowa można też już było pobrać bez formatowania), odblokowywać bootloaderq, ryzykować utratą gwarancji etc. Sam zresztą pisałem opasłe i bardzo szczegółowe instrukcje 9 ręczna instalacja krok po kroku Androida L(ollipop) / ręczna instalacja krok po kroku Androida M(arshmallow)), jak należy przejść przez ten proces, aby każdy sobie z nim poradził. Teraz cały ten bajzel znika :).
Oczywiście, jak ktoś bardzo chce, to również może skorzystać z opcji instalacji Androida N klasyczną drogą, ale tym razem Google zdaje się wyraźnie zaznaczać, że OTA jest dla chętnych, a ręczna zabawa dla developerów. Jak znam siebie, to pewnie już bym rootował swojego Nexusa, ale aktualizacja z Chmury przyszła tak szybko, że nie miałem ku temu powodów. Paczka ważyła dla Motoroli Nexusa 6 850MB. Pobrała się szybko i oto mogę się podzielić swoimi pierwszymi wrażeniami.
CO NOWEGO W ANDROIDZIE N – 90SEKUND.PL?
Multi-window
Po pierwsze Multi-window z prawdziwego zdarzenia, czyli praca z kilkoma oknami otwartymi obok siebie na jednym ekranie. Rozwiązanie znane z iOS-a, ale przede wszystkim ze wszystkich androidowych nakładek, które wraz ze swoimi smartfonami wypuszczali tacy producenci, jak LG, Samsung, czy Sony. Każdy z nich miał na to swój pomysł, ale teraz to Google pokazuje, jak ma to wyglądać. Najlepszy efekt jest oczywiście na dużym ekranie Pixela C, chociaż działa również na telefonach:
A tutaj poniżej, tak to wygląda u mnie na przykładzie otwartych obok siebie równocześnie dwóch kart przeglądarki Chrome. Sprawdzałem też na kilku innych apkach, jak chociażby Kalendarzu, czy Poczcie i działa to bardzo fajnie, niemniej np. Instagram nie chciał współpracować…, ale nie mam o to pretensji, to całkowita nowość, więc programiści dopiero zabiorą się do pracy nad właściwą optymalizacją.
O, a tutaj jeszcze jeden przykład – niech będzie z Kalkulatorem, bo dobrze pokazuje, jak można podzielić ekran:
Aaa, zapomniałbym. Może to niuans, ale odnotuję – ekranowy przycisk wielozadaniowości, czyli kwadrat, po przejściu w tryb pracy z dwoma oknami na raz, zamienia się w dwa mniejsze prostokąty. Aby zamknąć tryb Multi-window trzeba jedno z okien rozciągnąć na cała szerokość/długość ekranu i po sprawie.
Nowy wygląd i funkcje USTAWIEŃ
Faktycznie – tak, jak zapowiadały przecieki – zmienił się wygląd ustawień. Zniwelowano tzw. grube kreski, które oddzielały od siebie poszczególne sekcje z ustawieniami konkretnych parametrów urządzenia, a niektóre rzeczy w ogóle odkopano i wyciągnięto do tego menu. Jak na moje oko – jest wrażenie, że ta lista ustawień jest teraz baaaardzo długa. Nie mogę jednak narzekać na mniejszą przejrzystość. Nawiguje się po tym bardzo wygodnie i co najważniejsze – płynnie.
Ale prawdziwą nowością, która pojawia się wraz z Androidem N, jest łatwe poruszanie się po kolejnych opcjach w Ustawieniach, bowiem w lewym górnym narożniku pojawiły się trzy charakterystyczne kreski… Tak, dzięki nim masz teraz dostęp do wszystkich funkcji ustawień, bez względu na to, jak głęboko zakopałe(a)ś się w zmienianiu lub poszukiwaniu określonej opcji. Wiem, brzmi trochę skomplikowanie, więc ten zrzut rozwieje Twoje wątpliwości:
POWIADOMIENIA
No tutaj jest prawdziwy creme de la creme ;). Uwielbiam to miejsce z jednego zasadniczego powodu – z poziomu powiadomień wykonuję dobre 80 proc. moich interakcji ze smartfonem. Tutaj odpowiadam na Hangouty, wiadomości SMS, oddzwaniam, wyciszam alarmy lub przesuwam o godzinę przypomnienia z kalendarza, czy też oznaczam maile, jako gotowe. Tak naprawdę, robię z tego poziomu wszystko to, co jest tam możliwe, chociaż w ostatnich miesiącach sporo z tych opcji po prostu przeszło na mojego smartwatcha z Androidem Wear, więc coraz częściej swój początek i finał poszczególne akcje mają nie tyle na ekranie smartfona, co zegarka.
W każdym razie Google poddał menu powiadomień solidnemu odświeżeniu, chociaż na pierwszy rzut oka jest podobnie, jak było. Ale! Nowością jest umieszczenie na samym szczycie w postaci samych, wyraźnych i większych ikon symboli WiFi, zasięgu z siecią komórkową, poziomu baterii, trybu Nie przeszkadzać i Latarki. Ułatwia do szybki dostęp do najpotrzebniejszych skrótów, wygląda bardzo w porządku no i już teraz odczuwam, że jest dość praktyczne, aczkolwiek trzeba trochę przy większym ekranie się nagimnastykować palcem.
Druga rzecz, to rozwinięcie tegoż menu poprzez obecność strzałki w dół, w prawym górnym narożniku. Towarzyszy temu ładna animacja, a co najistotniejsze – zniknął podział na dodatkowe menu powiadomień z akcjami, które się nie mieszczą w tym podręcznym, a pojawiła możliwość łatwego przesunięcia pomiędzy jego kartami. Co więcej – WRESZCIE – można je edytować, tak aby samemu wybierać z czego korzysta się najczęściej. Do niedawna przodowały w podobnych rozwiązaniach nakładki systemowe od producentów. Teraz te funkcje przejmuje stockowy Android.
Ale to nie koniec! Tak, jest jeszcze jedna rzecz, która (chyba) stanie się moją ulubioną ;). Od teraz możesz z rozwiniętego menu powiadomień decydować, czy dana aplikacja ma Ci wyświetlać powiadomienia, być wyciszoną etc. Wystarczy, że lekko przeciągniesz palcem notyfikacji w taki sam sposób, jak byś chciał(a) ją usunąć. Wówczas po lewej lub prawej stronie ukaże się ikona koła zębatego. Dalej już będziesz wiedzieć, co robić :).
Lepsza bateria
Cieszy mnie też, że od Marshmallowa pojawiła się lepsza gospodarność energią. I tutaj – w Androidzie N – tryb Doze ma sobie radzić jeszcze lepiej z wykorzystaniem akumulatora. Obecny Android 6 potrafi zużywać go mniej, kiedy smartfon jest nie używany przez jakiś czas. W Androidzie N taka możliwość pojawia się już przy wygaszonym ekranie.
Obsługa Java 8
Android N przynosi obsługę Javy w wersji 8. Coś więcej na ten temat? Muszę doczytać, bo póki co skąpe informacje na ten temat.
Efektywność i optymalizacja
Ładnie brzmi i… zdaje się, że też tak działa Android N. Otóż Google zapewnia, że teraz jego nowy system będzie mieć jeszcze mniejszy apetyt na zasoby oraz pozwoli na wydajniejszą pracę. Niby banał, co? Ale na moim Nexusie 6 AN śmiga aż miło! Pierwsze wrażenie jest naprawdę bardzo dobre tym bardziej, że przecież to nie jest czysta instalacja! Co więcej, na pewno zauważyłe(a)ś, że na początku napisałem, że na Androida N może liczyć smartfon z serii urządzeń Android One, a tam przecież nie ma nie wiadomo jakiego hardware. Póki co – piątka z plusem!
OK – to na ten monet tyle. Jak masz jakieś pytania – chętnie odpowiem :). Znajdziesz błąd? Też daj znać. O czymś nie napisałem? – śmiało dodaj w komentarzach, postaram się w miarę możliwości aktualizować ten wpis.