Mimo, że znam obydwie platformy dość dobrze, to przyznam szczerze, że jednak w starciu ze sobą – moim zdaniem lepiej zawsze wypadał iOS. Dużo zmieniło się, kiedy do gry wszedł Android KitKat 4.4, którego za bezawaryjność i płynność działania pokochali chyba już wszyscy użytkownicy. Nie inaczej jest z piątą odsłoną systemu od Google, czyli Lollipopem, ale tutaj muszę przyznać, że na moim ponad rocznym LG Nexusie 5 daje się zauważyć drobne przycinki. Oczywiście jest ich, jak na lekarstwo, ale KitKat był minimalnie sprawniejszy (jeśli mam być szczery).
Do iOS-a 8 od Apple nie bardzo mogę już dziś Google-owego Lizaka porównywać, ponieważ – jak już kilka razy wspominałem na łamach tego bloga – z tą edycją systemu mój iPad 2 zaczął wyraźnie przycinać i zwalniać. Oczywiście wciąż praca jest na dobrym poziomie, ale czuć już, że sprzęt ten potrzebuje odświeżenia. Swoją drogą chodzi za mną iPad mini 3, ale zastanawiam się, czy nie przetrwać jeszcze kilku miesięcy i nie poczekać (?) na czwartą odsłonę tego tabletu. Mam wrażenie, że szykuje się większa zmiana niż tylko delikatny lifting.
Zostawmy jednak na boku ten temat. Bo najbardziej intrygującą treścią tego newsa jest wynik testów aplikacji Crittercism, wg której – UWAGA – Android Lollipop jest o 0,2 proc. mniej awaryjny niż iOS 8! Hehehe, OK – różnica nie jest zatrważająca, rzekłbym nawet, że spokojnie mieści się w jakimś rozsądnym marginesie błędu, ale mimo wszystko – w tym przypadku Google wysuwa się zaledwie o włos (lepszy rydz niż nic ;) ) na maleńkie prowadzenie.
Czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Absolutnie żadnego! Przecież jestem pewien, że nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie w stanie wykazać, że jego sprzęt z Lollipopem działa o te 0,2 proc. sprawniej, lepiej, stabilniej i szybciej. Natomiast w sytuacji, kiedy przy okazji ogłaszania wyników finansowych Google chwali się świetną popularnością nowego systemu, który jest zainstalowany na 1,6 proc. urządzeń… dochodzę do wniosku, że cóż…, tą marginalną lepszość mogą sobie oprawić w ramkę i powiesić nad łóżkiem ;) Bo w tych okolicznościach zdecydowanie lepszy flow mają właściciele swoich jabłek, którzy w nowe wersje systemu od Apple wchodzą bardzo chętnie i nocne koszmary Tima Cooka o fatalnej fragmentacji przeganiają nad głowy Larry’ego Page’a i Siergieja Brina ;)
Myślę, że przy piątuniu taki lekki temat w sam raz pasuje do charakteru tego wielkiego technologicznego wyścigu. Nie wyobrażam sobie bowiem, aby używać akurat tego argumentu o wyższości jednej platformy nad drugą w dyskusjach na temat technologii. No chyba, że ktoś lubi robić swoim obserwatorom fun ;)
Źródło: techradar