Koniec wakacji zbliża się z zastraszającą (zwłaszcza dla uczniów) szybkością, jednak pierwszy września poza inauguracyjnym dzwonkiem ma dla nas, jak wiadomo, jeszcze jeden istotny wydźwięk. Mówię oczywiście o rocznicy wybuchu II Wojny Światowej, przy której jak zawsze na pewno nie zabraknie uroczystości, wspomnień i komentarzy. Jako że ostatnio pisałem już trochę na ten temat nie będę teraz wracał do historii, ostatnio jednak moją uwagę przyciągnął nowy serialowy pomysł realizowany przez Amazon, w którym twórcy spróbują zaprezentować nam wizję świata (a dokładnie USA), w którym państwa osi (Niemcy, Włochy i Japonia) wygrały II Wojnę Światową. Jeżeli dodamy do tego, że serial ten ma być adaptacją powieści Philipa K. Dicka, wydaje się, że “The Man In The High Castle” może być dla Amazona szansą na mocne wejście do świata telewizyjnej rozrywki, zwłaszcza że za produkcję odpowiada między innymi Ridley Scott.
[showads ad=rek2]
Książkowa wersja “Człowieka z Wysokiego Zamku” wydana została w 1963r, i trzeba powiedzieć, że od początku cieszyła się dużą popularnością zarówno wśród czytelników, jak i krytyków (otrzymała między innymi nagrodę Huga). Wizja Stanów Zjednoczonych z połowy XX wieku podzielonych między Niemiecką i Japońską strefę okupacyjną zbudowana została w powieści z dużą uwagą i odświeżenie tego pomysłu z całą pewnością zapowiada się atrakcyjnie. Młoda obsada, w skład której wchodzą Luke Kleintank, DJ Qualls, Alexa Davalos i Rufus Sewell dostarcza z tego, co mogłem do tej pory zobaczyć naprawdę wiarygodne postaci bohaterów, szpiegów i zdrajców. Sama historia również ma naprawdę spory potencjał. Poza typowym opowiadaniem o ruchu oporu liczyć można, na co najmniej kilka zaskakujących zwrotów akcji, a jeden z nich ma miejsce już w pierwszym odcinku.
[showads ad=rek1]
Apropo pierwszego, pilotowego odcinka :). Mimo tego, że premiera serialu będzie miała miejsce w grudniu (i podobnie jak w przypadku produkcji Netflixa udostępniony zostanie od razu cały sezon) pilot wydany został oficjalnie już w styczniu tego roku więc dla każdego, kto chciałby od razu zapoznać się z “The Man In The High Castle” znalezienie go nie powinno nastręczać trudności. Przyznam uczciwie, że nie czytałem (jeszcze) książkowej wersji tej historii, nie wiem więc, jak jest ona w oryginale poprowadzona. Jedyną rzeczą, która martwi mnie, po obejrzeniu pierwszego odcinka jest fakt, że po naprawdę mocnym początku i środku, w których zobaczyć możemy oba okupowane wybrzeża USA końcówka zostawia scenariuszowi możliwość “ugrzęźnięcia” w jednej lokacji. Nie musi to oczywiście być nic złego (wszystko zależy od samej lokacji) jednak przyznam, że chętnie zobaczyłbym większą część tego dystopijnego świata.
Pójście Amazona śladami Netflix może oczywiście nie być zadaniem łatwym, ale przy umiejętnym inwestowaniu w tego typu produkcje (i producentów) może okazać się zupełnie wykonalne. Gdyby “Man In The High Castle” jakościowo zbliżył się np. do Marco Polo, to zdecydowanie byłby to dobry krok w tym właśnie kierunku.
[showads ad=rek3]
Foto: imdb