Póki co, to wyłącznie czyste teoretyzowanie. Bo jasne – nie miałem jeszcze w użyciu tego urządzenia, o którym jest niniejszy wpis, ale chodzi ono za mną od momentu swojej premiery. Oczywiście nie połaszę się na zakup – jest to póki co rozwiązanie zdecydowanie za drogie, jak na moje możliwości finansowe, no i wymaga pewnych kompromisów, niemniej – pomyślałem, że posiadanie Chromebooka, a szczególnie po to, by mieć również dostęp do aplikacji z Androida, nie jest wcale takie obligatoryjne.
Myślę oczywiście o Samsung DeX, czyli stacji dokującej, która zamienia Samsunga Galaxy S8/S8+ w komputer. Działa to na takiej zasadzie, jak Tryb Continuum w Lumii 950 i 950XL, tylko że zdecydowanie lepiej. W propozycji Microsoftu (skądinąd genialnej), nie działa sporo aplikacji, a funkcjonalność Continuum jest jeszcze mocno ograniczona. I wiele wskazuje na to, że tak pozostanie, bo MS porzuca (chociaż nie czyni tego oficjalnie) swoje mobilne środowisko bezpardonowo…
Sęk w tym, że DeX to rozwiązanie, które w pełni pozwala uruchomić WSZYSTKIE aplikacje znane z systemu Android (a jak masz wykupioną subskrypcję to i pełnego Office’a 365). Jak to stacja dokująca – wymaga przyłączenia doń myszki, klawiatury i monitora, aby miało to ręce i nogi, więc wygląda to od strony technicznej tak samo, jak w pomyśle od MS. W każdym razie – już na tym etapie rodzi się w mojej głowie pytanie – po co kupować Chromebase, albo Chromebita? Jeśli nie musisz koniecznie posiadać notebookowej wersji komputera z Chrome OS – to po co Ci Chromebook?
Zwracam na to uwagę z jednego zasadniczego powodu – ceny Chromebooków w Polsce to jakiś koszmar. Te, które były do niedawna w oficjalnej sprzedaży, w podstawowych swoich wersjach, wyceniane były na około 1500zł. To ceny w USA nie do pomyślenia za tak biednie wyposażone warianty. Za coś ciekawszego (czyli z układem i3 Intela), trzeba zapłacić w jednym z elektromarketów automatycznie 2300zł. Oczywiście w tym kontekście, to i tak nic, bo Samsung Galaxy S8 kosztuje 3499zł i 3949zł. Sam DeX to też osobny wydatek rzędu niecałych 100 EUR, zatem w przeliczeniu – nieco ponad 400zł.
Wiem, to wciąż kosztuje dużo, ale ceny tych smartfonów w końcu zaczną spadać. I co najistotniejsze – Galaxy S8 to już takie produkty, które nawet jeśli za dwa lata wymienisz na nowe urządzenie w ramach abonamentu, wciąż będą szybkie i wydajne. Nie mam co do tego złudzeń. Nadal mam bliski kontakt z Galaxy S5 i sporadycznie Galaxy S6. Te urządzenia względem dzisiejszych to przecież nic nadzwyczajnego, ale wciąż pracują świetnie! Na tej podstawie zakładam, że SGS8 spokojnie wystarczy na dobre 5 lat używania.
Dziś jeszcze poruszam się nieco w oparach absurdu, bo nie miałem DeX w swoich rękach. Ale pierwsze opinie, które czytałem potwierdzają, że śmiało Chromebooka mógłby w połączeniu z najnowszymi flagowcami Samsunga – zastąpić. W tej chwili testujemy samego SGS8+ w redakcji 90sekund.pl. Tak, jest żyleta. DeX też do nas wpadnie, ale jeszcze nie teraz. Rozmawiałem za to z Krzysztofem Bojarczukiem, który razem ze mną tworzy obydwa blogi, i zwierzył mi się, że gdyby DeX rzeczywiście okazał się taki, jakim go malują, to gotów jest kupić ósemkę i przystawkę. I nie są to słowa rzucane na wiatr, bo od kilku miesięcy zbiera się do kupna nowego komputera, a przez ostatnie 3 lata pracował wyłącznie na Chromebooku. Skoro więc on zakłada taki scenariusz, to sądzę, że podobnych osób może być więcej… Bez łaskawego czekania na Sklep Play od Google…